Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Konrada Sawickiego

Z obu stron

blog Konrada Sawickiego
28 lutego 2013
Konrad Sawicki

Konklawe jako proces sądowy




Wciąż wracamy do dnia 11 lutego, w którym papież Benedykt XVI ogłosił, że ustępuje ze Stolicy Piotrowej. I wciąż staramy się zrozumieć ten niespodziewany krok. Oto kolejne dwie próby interpretacji.

Argument z wiary

Papież od dawna rozważał tę decyzję i od wielu miesięcy pytał swojego Mistrza: „Co chcesz bym czynił, Panie?” Z duchowego rozeznania wyłoniła mu się decyzja. W duchu wiary rozumiemy to jako słowo skierowane do następcy św. Piotra. I słowo to brzmi: „Usuń się w cień”.

Jeśli tak, to w tym samym duchu wiary musimy uznać, że najwidoczniej Bóg ma w tym jakiś plan. Co więcej, że odejście Benedykta wyjdzie Kościołowi na dobre. Oznacza to, że to, co nastąpi wraz z konklawe, będzie lepsze od tego, gdyby ustępujący papież pozostał do końca. To „lepsze” można różnie interpretować, ale w duchu wiary po prostu trzeba uznać, że nowy papież będzie bardziej pożytecznym sługą Ludu Bożego od starzejącego się Josepha Ratzingera.

To spojrzenie w perspektywie wiary jest optymistyczne i powinno otrzeźwić wszystkich tych, którzy lękają się teraz o przyszłość Kościoła. Wniosek: niezależnie od tego, kto zostanie nowym papieżem, to i tak będzie to sytuacja lepsza od tej, gdyby Benedykt XVI nie ustąpił.

Czysto ludzka kalkulacja

Papież przeczytał wnikliwy raport kardynałów-detektywów i przeraził się ogromem zła w swoim otoczeniu. Ocenił realnie, że Kuria Rzymska wymknęła mu się spod kontroli, a jednocześnie chcąc nie chcąc stoi na czele Kościoła i firmuje zgniłe struktury swoim imieniem. Postanowił działać.

Trzeźwo ocenił, że brak mu sił na dworsko-kuluarową walkę z zepsutymi kurialistami i nawet jeśli ją rozpocznie, to nie zdąży przed śmiercią. Co więcej konklawe, które odbyłoby się po śmierci Benedykta byłoby narażone na zbyt silny wpływ tych samych kurialnych kardynałów, z którymi postanowił walczyć. A to mogłoby mieć negatywny wpływ na wyniki kolejnego konklawe. Nie mogąc ujawnić treści kompromitującego raportu, uznał, że potrzebny jest krok, który po pierwsze da jasny sygnał, że Kuria jest przeżarta złem. I po drugie, który sprawi, iż ów sygnał dotrze do kardynałów elektorów rozsianych po świecie.

W tej sytuacji rezygnacja z biskupstwa Rzymu jest majstersztykiem dyplomatycznym. Dzięki medialnemu rozgłosowi cały świat mówi o tajnym raporcie i wszyscy wiedzą z grubsza co zawiera, choć prawie nikt go nie czytał. Kardynałowie z całego globu odebrali czytelny i wiarygodny sygnał, że jest źle. Skoro papież zdecydował się na tak radykalny krok, to znaczy, że mechanizm Kurii zupełnie już nie działa. Jednocześnie w tych okolicznościach kardynałowie elektorzy nabrali zdrowego dystansu do partii kurialnych kardynałów, do Włochów i trochę też do całej Europy. Otworzyło się więc pole do uczciwego konklawe.

Decyzja Benedykta XVI – jak słusznie zauważyła Agata Bielik-Robson – jest niezwykle spektakularnym postawieniem zepsutej części Kościoła w stan oskarżenia. Kontynuując tę intuicję trzeba by dodać, że konklawe powinno być w tej optyce procesem sądowym wytoczonym winowajcom. Procesem o tyle specyficznym, że winni co prawda nie zostaną wskazani palcem ale w toku postępowania procesowego wyłoniony będzie Kurator, który otrzyma misję nadzoru i rehabilitacji chorego organizmu.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (49)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?