Komentarze
blog Konrada Sawickiego
Z obu stron
10 kwietnia 2013
Konrad SawickiSmoleńsk i drżenie
Pierwszy i najbardziej podstawowy wymiar katastrofy rządowego Tu-154M to ten, który obejmuje śmierć 96 osób oraz cierpienie ich bliskich. Tragedia, która rozegrała się rankiem 10 kwietnia 2010 roku jest swego rodzaju tajemnicą. Ale niekoniecznie taką, która ma jakiegoś ukrytego sprawcę. Wolę odczytywać ten dramat na płaszczyźnie misterium spotkania cierpiącego człowieka i kochającego Boga, który po raz kolejny wystawia nas na próbę.
Katastrofa na wyprzedaży
„Nie tylko w świecie handlu, lecz także w świecie idei nasze czasy urządzają prawdziwą wyprzedaż” – pisał przed 170 laty Søren Kierkegaard. Obserwując to, w jaki sposób przez trzy ostatnie lata katastrofa smoleńska wykorzystywana była do bieżących rozgrywek ideowo-politycznych, odnoszę wrażenie, że ci, którzy nią grają, dopuścili się grzechu dewaluacji czegoś ważnego.
Ponad wszystko – zostawiając na boku dyskusję o przyczynach, zaniedbaniach i teoriach zamachu – nie można zapominać, że życie straciło wtedy 96 osób. To nie były jakieś byty nierealne, które teraz świetnie nadają się do wymiany na karty w grze o punkty. To byli prawdziwi ludzie: synowie i córki, mężowie i żony, ojcowie i matki, dziadkowie i babcie. W domach zostawili osierocone dzieci, osamotnionych małżonków, skulonych w bólu rodziców.
Jakże łatwo przychodzi nam, Polakom – tak silnie w historii doświadczonym cierpieniem – rozmienianie tego dramatu konkretnych ludzi na drobne. Jakże łatwo odzieramy tę bolesną tajemnicę z jej wymiaru ostatecznego, eschatologicznego, z tajemnicy cierpienia, śmierci i tego, co po niej.
Wino przemienione w wodę
Czy Bóg zażądał od nas tej strasznej ofiary, jak wtedy, gdy od Abrahama zażądał ofiary z jedynego syna? Dlaczego dopuścił do tej tragedii? Albo dlaczego nie powstrzymał ludzi, którzy swymi decyzjami do niej doprowadzili? Dlaczego w końcu nie ocalił tych ludzi, jak ocalił Izaaka? To pytania z serii tych, na które nigdy nie będzie odpowiedzi, ale które warto czasem stawiać, by wejść w dialog z tajemnicą.
A gdyby tak wtedy, rankiem 10 kwietnia, zdarzył się cud i pilot rządowego Tu-154M zdołał na oślep posadzić maszynę na niegościnnym pasie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj? Albo gdyby wyprowadził maszynę z opresji i odleciał na inne lotnisko? Gdyby mimo perturbacji i możliwych zranień, wszyscy przeżyli? Wyobraźmy to sobie. Czy potrafilibyśmy my, Polacy, wykorzystać to wydarzenie pozytywnie? Ostudzilibyśmy wojnę polsko-polską, która bez wątpienia miała wpływ na ten fatalny lot? Czy może raczej odwrotnie: szybko znaleźliby się tacy, którym przede wszystkim zależałoby na przehandlowaniu tego potencjalnego cudu na punkty poparcia w sondażach?
Spójrzmy prawdzie w oczy. Skoro ofiara 96 osób niczego nas nie nauczyła, to cud ocalenia tych ludzi też niczego by nie zmienił. Jezus dokonywał setek cudów a i tak uwierzyła w niego niewielka garstka. Po co więc czynić cuda, skoro ludzie i tak myślą i robią po swojemu?
Cud zatem się nie zdarzył. Choć przecież mógł. Skoro Bóg wstrzymał uzbrojoną w nóż rękę Abrahama, mógł też uratować tamtych. Brakuje nam wiary Abrahama, brakuje wiary w cuda, ludzie przestają wierzyć, że woda może stać się winem. „Wolą posunąć się dalej i wino przemienić w wodę” – skomentował Kierkegaard.
Polska na kolanach
Zamiast cudu mamy więc tajemnicę niezawinionej śmierci i niezasłużonego cierpienia. Cóż wobec takiego ogromu niesprawiedliwości losu może uczynić człowiek? Paść na kolana i zanurzyć się w modlitwie. Tak zresztą stało się tuż po katastrofie i trwało przez kilka następnych dni. Wszyscy jak jeden mąż trwaliśmy wtedy w kontemplacji tej tajemnicy. Wierzący czy niewierzący – wszyscy wzdychaliśmy do Boga, oglądaliśmy ceremonie i pogrzeby, przychodziliśmy na cmentarze, zapalaliśmy światło życia, składaliśmy kwiaty i trwaliśmy długo w wyciszeniu przemieszanym z modlitwą.
Tamtej Polski na kolanach już nie ma. Czy z tej modlitwy coś pozostało? Czy czegokolwiek nauczyliśmy się przez te trzy lata? Chyba tylko jeszcze bardziej odarta z nas została ta szata, która fałszywie głosiła, że do wielkich rzeczy Polak się narodził. Płaszcz Mesjasza opadł i został nagi, słaby człowiek. Ecce homo!
Kierkegaard nie potrafił zrozumieć Abrahama ale zdumiewała go jego wiara. Wiarę uznawał za największą namiętność człowieka i pragnął by jak najwięcej ludzi tej namiętności skosztowało. „Ale i dla tego, kto nie dopracuje się wiary, istnieje w życiu wiele zadań i jeżeli szczerze kocha życie, nie będzie ono zmarnowane” – pisał duński myśliciel. Nie przewidział chyba, że naród, który słynie w świecie z bogobojności nie tylko utraci wiarę w cuda ale i bardziej niż życie, pokocha śmierć.
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2013-04-10 12:23:47 - Krzysztof Bukowski
Poruszający, mądry, bardzo głęboki tekst. Szkoda, że nie ma formy komiksu, bo "nieprzemakalnym" będzie szkoda czasu na przeczytanie go ze zrozumieniem.
2013-04-10 11:56:21 - jarenty
Myślę ze pilot wierzył w cuda i to go zgubiło. Nie zawsze warto wierzyć w cuda.
2013-04-10 11:47:00 - 3
A może zaufałby Pan raczej własnemu rozumowi niż pastwił się nad wypowiedziami innych "mędrców"!
2013-04-10 11:28:41 - senex
Powinni to uważnie przeczytać zwolennicy teorii spiskowej (ZAMACH).
Tylko czy potrafią (a przede wszystkim zechcą) zrozumieć to,co napisał
Konrad Sawicki???-niestety wątpię.
2013-04-10 11:23:08 - pol
Przychodzi mi na myśl te kilkanaście osób które niedlugo potem zginęły w przeładowanym dla oszczędności busie jadąc na zbiór jabłek. Nikt nie pisze niestety o eschatologicznym wymiarze ich śmierci, nikt zresztą nie rozmienia ich śmierci na drobne, bo nie ma czego. Ot, kilkunastu przypadkowych zbieraczy jabłek. Rodziny dostały po 2 tys. gdy internauci zainteresowali się tym przyziemnym aspektem.Nie miesięcznie do pełnoletności jak w przypadku osobistości smoleńskich ale jednorazowo. Bez naruszania jakichś funduszy specjalnych. No cóż, na Folwarku wszyscy byli równi ale byli tez zdecydowanie równiejsi...
2013-04-10 11:14:37 - Maria
" Nie przewidział chyba, że naród, który słynie w świecie z bogobojności nie tylko utraci wiarę w cuda ale i bardziej niż życie, pokocha śmierć..."
To wszystko z powodu pychy chęci posiadania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego...władza po trupach bliskich:(
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.