Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
5 września 2013

Katechetyczny homeschooling?




Moje pokolenie załapało się na moment zmiany systemu nauczania religii. Pierwsze lata mojej edukacji to wycieczki do przykościelnej salki, następnych kilka to religia szkolna. I wstyd przyznać, ale nie dostrzegam między nimi żadnej różnicy, no może poza logistyczną. Te same katechetki, ta sama grupa dzieci, ten sam schemat nauczania.

To właśnie ten schemat jest, moim zdaniem, jedną z przyczyn nasilającego się zjawiska odbierania dzieci z lekcji religii przy jednoczesnym podtrzymywaniu gotowości do uczestnictwa w życiu sakramentalnym. Może ktoś powie, że to wishful thinking, ale zjawisko opisane przez Zbigniewa Nosowskiego (Owoce lekcji religii) stanowi dla mnie nie tylko wyraz wzrastającej sekularyzacji Polaków (przy takiej interpretacji ciężko mi uwierzyć w powszechny sakramentalny przymus). Dostrzegam w nim również efekt zwiększonej świadomości religijnej, która nakazuje rodzicom troskę o standardy wprowadzania własnego dziecka w rzeczywistość tak kruchą i niezwykłą jak wiara.

Rodzina jest Kościołem domowym, zatem być może część rodziców postanawia zorganizować dzieciom katechezę domową zamiast poświęcać czas i energię na korygowanie błędów katechetów? Jeżeli nie dziwi nas coraz popularniejszy ostatnio homeschooling, czyli zamiana szkoły instytucjonalnej na (indywidualne czy grupowe) nauczanie domowe, to czemu nie przyłożyć tej samej miary do zjawiska zabierania dzieci z oficjalnych lekcji religii? Być może rodzice tych dzieci tak bardzo troszczą się o ich edukację religijną, że postanawiają sami wziąć za nią odpowiedzialność lub powierzyć ją osobom sprawdzonym i zaufanym? Być może jest to gest, który uderza nie w wiarę jako taką, ale wyłącznie w system jej nauczania?

Słuszne są pytania o to, czy szkoła umożliwia przekaz wiary (zob. wpis ks. Andrzeja Draguły) albo czy przeniesienie katechezy do parafii nie odbierze szansy na kontakt z edukacją religijną osobom indyferentnym. To bardzo ważne kwestie, ale zaczęłabym od czegoś innego: zanim zaczniemy rozmawiać o tym, gdzie katechizować, zapytajmy się przede wszystkim jak katechizować, a może wtedy rozwiązanie pierwszego problemu pojawi się samo.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w całym tym procesie Kościołowi zależy (zależeć powinno?) nie tyle na przekazie wiedzy religijnej, ile na dzieleniu się doświadczeniem wiary. Znam katechetów, którym szkolne mury w tym nie przeszkadzają. Są i tacy, którym tej umiejętności nie przydadzą mury kościelne. Zanim więc zaczniemy reorganizować system nauczania, porozmawiajmy na serio o tym, jak mówić o wierze i co właściwie chcemy powiedzieć.



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?