Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Konrada Sawickiego

Z obu stron

blog Konrada Sawickiego
9 lutego 2014
Konrad Sawicki

Kościół dla mniej praktykujących - manifest nowego przedsięwzięcia




Obudziłem się w niedzielny poranek i miałem w głowie ten tytuł: Kościół dla mniej praktykujących. Wcześniej wymyśliłem dwa inne hasła: Kościół dla odchodzących i Kościół dla niepraktykujących, ale stwierdziłem, że nie o to mi chodzi. Owo „dla mniej praktykujących” jest kategorią bardziej pojemną.

Na peryferiach

Przedmiotem mojego zainteresowania jest terytorium, które papież Franciszek nazywa peryferiami. Ludzie, którzy najczęściej są ochrzczeni, uznają się za ludzi w jakiś sposób wierzących, często przyznają się do tradycji katolickiej lub szerzej chrześcijańskiej ale z jakichś powodów z instytucją Kościoła są na bakier albo z Bogiem toczą swój osobisty spór. Tych powodów nie oceniam, nie wartościuję. Rozumiem dobrze, że wiele z nich może być faktycznie istotnych.

Muszę jeszcze wyjaśnić jak rozumiem tytułowe praktykowanie wiary. Zakreślę tu schematycznie dwa kręgi. Pierwszy obejmuje sakramenty (ze wskazaniem na regularną mszę), rozważanie Pisma Świętego i modlitwę. Drugi natomiast to, co jest nieodzowną konsekwencją relacji z Bogiem: miłość bliźniego i siebie samego. Czyli inaczej mówiąc służba drugiemu człowiekowi oraz troska o osobisty rozwój na wszystkich płaszczyznach życia.

Ktoś „mniej praktykujący” to dla mnie człowiek, który ma problem z którymś z tych elementów. Patrząc na sprawę od drugiej strony według mnie planem absolutnego minimum dla kogoś, kto chce mówić o relacji wiary jest utrzymanie choćby w małej skali przynajmniej jednego elementu z każdego kręgu.

W pełni w Kościele

O sobie napiszę tylko tyle, że w sposób zupełnie niezasłużony otrzymałem dar trwania w Kościele. Oczywiście dostrzegam w nim ogrom zepsucia, błędy, zaniedbania, cynicznych i słabych ludzi. Mimo to potrafię znaleźć w nim swoje miejsce i jest mi w nim dobrze. To trwanie w Kościele sprawia, że staję się lepszym człowiekiem, mężem, Polakiem i obywatelem.

Jako teolog z wykształcenia i publicysta zajmujący się sprawami Kościoła czuję się również w jakiś sposób wezwany do mówienia o Bogu i wierze. Jednocześnie, jako człowiek świadom swoich słabości czuję, że nie mam prawa oceniać słabości innych ludzi. A jednak tym słabym, poszukującym, upadającym i zagubionym chcę mówić, że dla nich – tak jak dla mnie – jest miejsce w Kościele. I że nie jest to miejsce w ostatnim rzędzie. Wręcz przeciwnie. Wszak „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mt 9,12).

Benedykt XVI – papież, który przez wielu odbierany był jako zbyt konserwatywny – powiedział ważne słowa, które warto zapamiętać: „Jeśli natomiast chodzi o te osoby, które po rozwodzie żyją w nowych związkach, musimy powiedzieć, że Kościół je kocha […] Wydaje mi się, że jest to wielkie zadanie parafii, wspólnoty katolickiej, by czynić to, co możliwe, żeby czuły się one kochanymi, akceptowanymi, że nie są poza, pomimo, że nie mogą otrzymywać rozgrzeszenia i Komunii św.: powinny widzieć, że nawet w tym stanie żyją w pełni w Kościele”.

Choć nie chcę kierować się wyłącznie do grupy ludzi tu wymienionej, to symbolicznie reprezentują oni tych, którzy mają z Kościołem jakiś problem. Idąc za myślą Ratzingera trzeba jasno mówić, że ten problem nie wyklucza ich ze wspólnoty i nie sprawia, że są wiernymi drugiej kategorii. Faktyczny stan naszej wiary i naszego człowieczeństwa jeden Bóg może ocenić.

Jest miejsce dla każdego

I ostatnia sprawa. Czuję potrzebę mówienia ludziom, że mimo wszelkich wad Kościoła, kleru i wiernych warto dbać o relację z Bogiem lub o jakiś rodzaj życia wewnętrznego. Choćby z tak przyziemnego ale praktycznego powodu jak to, że wiara mimo wszystko potrafi przynosić człowiekowi pocieszenie i wewnętrzny pokój. W zwariowanym i trudnym świecie XXI wieku wartości te są warte zachodu.

Mówi o tym obecny papież w adhortacji Evangelii gaudium. W rozdziale poświęconym ewangelizacji i obszarom, do których winna ona trafiać, napisał: „Wspomnijmy o środowisku osób ochrzczonych, które jednakże nie żyją zgodnie z wymogami chrztu św., nie przynależą całym sercem do Kościoła, nie doświadczają już pociechy płynącej z wiary. Kościół jako zawsze troskliwa matka stara się, aby przeżyli oni nawrócenie, które przywróciłoby im radość wiary oraz pragnienie zaangażowania się w Ewangelię” (EG 14).

Ja naturalnie nie zamierzam nikogo na siłę nawracać. Moim celem jest pokazanie, że drzwi wiary i Kościoła są dla wszystkich cały czas otwarte oraz że każdy ma prawo do tego by w tym Kościele poszukiwać dla siebie miejsca. Zaś aktualna sytuacja człowieka – nawet jeśli jest zagmatwana, problematyczna – nigdy nie jest przeszkodą w tej drodze. Jeśli ktoś mówi, że najpierw trzeba uporządkować swoje życie, a dopiero potem może żyć wiarą w Kościele, to zwyczajnie kłamie.

Plan w dwóch krokach

Plan jest taki. W pierwszym kroku zakładam na Facebooku profil publiczny pod nazwą „Kościół dla mniej praktykujących”. Jest to miejsce na różne materiały zbieżne z tym, co wyżej napisałem: interesujące teksty, inspirujące myśli, dyskusje na trudne tematy, inicjatywy warte uwagi, porady praktyczne, sylwetki wartościowych ludzi itp.

W przyszłości krokiem drugim być może będzie napisanie książki pod tym samym tytułem, bazującej na wcześniej opublikowanych artykułach, osobistych doświadczeniach oraz tych wyniesionych z życia tej facebookowej społeczności. Zapraszam!



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (49)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?