Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Konrada Sawickiego

Z obu stron

blog Konrada Sawickiego
27 marca 2014
Konrad Sawicki

Tablet zamiast ewangeliarza?




Czy wyobrażacie sobie, że pewnego dnia podczas uroczystej procesji na wejście na początku mszy św. ksiądz mógłby nieść wysoko nad głową błyszczącego tableta zamiast ewangeliarza?

Taka scena na szczęście nie jest możliwa. Podaję ją pod rozwagę tylko dlatego, by jaskrawo pokazać, że istnieje różnica pomiędzy Pismem Świętym czytanym w internecie lub za pośrednictwem aplikacji mobilnych, a lekturą Księgi. I nie chodzi tylko o to, że tam jest przestrzeń liturgiczna, więc inne prawa panują. To też, ale jest tu coś ważnego, o czym nie można zapominać.

Naturalnie wszelkie nowoczesne pomoce, które faktycznie pomagają w modlitwie lub w czytaniu Pisma, są dobre. Jeśli aplikacja w telefonie sprawia, że regularnie rozważam Słowo, to w porządku. Jeśli internetowa strona lub portal społecznościowy zachęca mnie do tego samego w przerwie w pracy czy w szkole, to też w porządku.

Problem pojawia się wtedy, gdy powyższe udogodnienia sprawiają, iż zanika nasz kontakt z Księgą. Mówi się czasem, że judaizm, chrześcijaństwo i islam to trzy wielkie religie księgi. Nawet jeśli zauważymy, że nasza religia opiera się na osobie Jezusa Chrystusa (Słowie wcielonym), a nie na Starym i Nowym Testamencie, to jednak nie da się zaprzeczyć, że Biblia obok sakramentów jest najważniejszym elementem naszej relacji z Bogiem.

Spójrzmy na dzieci. Jeszcze nie czytają, ledwo coś potrafią powiedzieć, a już rodzice dają im do zabawy książeczki. Przecież nie po to by poznawały ich treść. Dotykają je, patrzą na kolory i obrazki, czasem drą, czasem wkładają do ust. Innymi słowy w naturalny sposób rozwijają percepcję zmysłów. To jest ważna obserwacja, która pokazuje prawdę o nas, ludziach. Jesteśmy zmysłowi, świat poznajemy zmysłami. Bóg objawia się nam także za pośrednictwem zmysłów. Prawdę o Dobrej Nowinie również zapragnął zostawić w postaci zmysłowej.

Warto wyobrazić sobie św. Jana lub św. Łukasza jak mniej więcej dwa tysiące lat temu siedzą przy stole i z asystencją Ducha Świętego spisują mozolnie Boże Słowo. Na ówczesnym papierze, ówczesnym „długopisem”. To z tego ludzkiego doświadczenia spisywania korzystamy my dziś otwierając karty Ewangelii. Dotyk papieru, zapach książki, szelest przekładanych kartek – to wszystko sprawia, że obcowanie z Księgą staje się pewnego rodzaju misterium, którego żadna nowinka technologiczna nie zastąpi.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2014-03-27 15:47:36 - AS

Czy wyobrażacie sobie, że pewnego dnia uczony w piśmie wyciąga księgę i czyta Słowo Boże zamiast cytować Je z pamięci?
Nowinka techniczna w postaci pisma i kamiennych tablic lub księgi nigdy nie zastąpi tego pierwotnego sposobu przekazywania Słowa. ;-)


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (49)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?