Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
6 października 2014
Redakcja

Odpowiedź na ankietę presynodalną




„Wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji”

Odpowiedzi udzielili uczestnicy rekolekcji w Laskach k/Warszawy, 17-19 stycznia 2014 r.

1. Rozpowszechnienie nauczania o rodzinie zawartego w Piśmie Świętym i Magisterium Kościoła.
a. Opisz, jak współcześni ludzie rozumieją nauczanie Kościoła Katolickiego dotyczące wartości rodziny, zawarte w Biblii, Gaudium et spes, Familiaris consortio i innych dokumentach posoborowego Magisterium? Jak wygląda formacja dotycząca nauczania Kościoła nt. życia rodzinnego?

Wypowiedź:
„Nauka zawarta w wymienionych dokumentach prawie w ogóle nie jest znana ogółowi wiernych. Według mojego rozeznania większość z nich w ogóle nie wie, że takie dokumenty istnieją od dawna. Nawet jeśli zna nazwy, to bardzo często w ogóle nie kojarzy ich z Soborem. Pod tym względem w Polsce istnieje bardzo wiele do zrobienia, wręcz odrobienia”.

Odpowiedź:
W Polsce bardzo słabo jest znana zarówno Biblia jak i kościelne dokumenty. Można założyć, że nauczanie dotyczące wartości rodziny w miarę dobrze przeniknęło jedynie do grup takich jak KIK czy ruchów wewnątrz Kościoła (oaza, neokatechumenat itd.). Wierni nie związani z takimi grupami wiedzą może tylko, że był Sobór Watykański II i że Jan Paweł II mówił coś o rodzinie i seksie (np. zakazywał stosowania sztucznej antykoncepcji). W Roku Wiary mało kto zaglądał do wystawionych w kościołach dokumentów soborowych. Rzadko do ich czytania zachęcali nawet księża. Wynika to z zauważalnego braku wspólnotowości w polskim Kościele.

Rzadko można usłyszeć katechezę opartą na Biblii (szczególnie wyraźny jest brak odniesień do Starego Testamentu, np. do Księgi Tobiasza, Mądrości Syracha). Często pojawiają się nawiązania do Kazania na Górze (odnośnie do nierozerwalności małżeństwa) i do Świętej Rodziny, o której akurat w Nowym Testamencie nie ma wielu informacji. Raczej nie sięga się do Listów Apostolskich.

Ludzie rozumieją nauczanie Kościoła o rodzinie zasadniczo jako system nakazów i zakazów dotyczących głównie obszarów etyki seksualnej, czystości przedmałżeńskiej i bioetyki (np. kwestia in vitro). Wiedzę o nim czerpią głównie z listów biskupów i nauk przedmałżeńskich. Nie wiążą go z konkretnymi dokumentami. Część ludzi nauczanie Kościoła zna wyłącznie z mediów świeckich, na ogół w krytycznym kontekście.

Język Kościoła najczęściej nie przystaje do współczesnej wrażliwości, nie trafia do ludzi. Zwłaszcza chodzi tu o język „odgórnych” nakazów i zakazów. Nakazy i zakazy nie wystarczają (zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych), nie dają żadnej dynamiki duchowej, nie ukazują źródła fascynacji dobrem i pięknem. W rezultacie – proponowana etyka życia to bardziej etyka powinności (mało skuteczna w praktyce!) niż etyka wartości. W związku z tym i sama formacja staje się niekiedy „czysto formalna”.

Uznanie równości kobiet i mężczyzn stwarza dla Kościoła sytuację, z którą czuje się on wciąż niekomfortowo. Księża i parafie nie przygotowują ani siebie samych, ani innych do akceptacji nieuchronnych zmian socjologicznych (gender!) i są względem nich niechętni, wszędzie wietrząc przede wszystkim zagrożenia. Nie widać w Kościele ducha dialogu, szczególnie z młodymi, którzy najbardziej go potrzebują, choć nie zawsze są tego świadomi.

b. Czy Ci, którzy znają nauczanie Kościoła, akceptują je w pełni, czy też mają trudności z wcieleniem go w życie? Jeśli tak – jakie są to trudności?

Wypowiedź:
„Dla mnie w nauczaniu Kościoła najtrudniejsze do przyjęcia jest to, że metody naturalne podaje się jako „absolutnie niezawodne i łatwe do zastosowania”; w obu wypadkach to nie do końca prawda”.

Odpowiedź:
Pełna akceptacja nauczania Kościoła wydaje się zjawiskiem rzadkim. Kościół w Polsce opiera nauczanie o rodzinie właściwie tylko na dwóch motywach: czystości (przed)małżeńskiej i nierozerwalności małżeństwa. Często stosuje się schematyczny język zakazów i nakazów, który zwykle nie wywołuje pożądanych działań u wiernych, nie zachęca do wprowadzania takich działań w życie.

Poważnym problemem dla wielu osób jest to, że w sprawach np. czystości przedmałżeńskiej, antykoncepcji czy zapłodnienia in vitro pewien ideał życia rodzinnego – a więc to, co powinno stać się stanem docelowym – wymagane jest już w punkcie wyjścia, co poważnie utrudnia akceptację całości kościelnego nauczania.

Dokumenty Soboru czy pisma Jana Pawła II napisane są językiem zbyt syntetycznym dla wielu osób. Częste są za to pytania: dlaczego Sobór i papież wtrącają się do intymnego życia? Jak księża mogą prawdziwie pomóc w rodzinnych trudnościach, skoro niejednokrotnie nie mają potrzebnej wiedzy, ani nawet pożądanej empatii i delikatności?

Zamiast prowadzenia do świętości dostajemy szablony zachowań. Stąd problemem jest poczucie konfliktu pomiędzy suwerennością moralną wiernych a wymaganiami prezentowanymi jako stanowisko Kościoła.

Ponadto w Familiaris consortio pojawia się pogląd o wyższości życia w celibacie nad życiem w małżeństwie, co jest bardzo demotywujące.

c. Jak bardzo rozpowszechnione jest nauczanie Kościoła w programach duszpasterskich na szczeblu krajowym, diecezjalnym i parafialnym? Jak wygląda katecheza o rodzinie?

Wypowiedź:
„Moje przygotowanie do życia w rodzinie było zupełnie niewiarygodne. Kobieta, która mówiła o planowaniu poczęć, sama miała 10 dzieci i wyglądała na sfrustrowaną!”

Odpowiedź:
Na wszystkich wymienionych szczeblach nie jest najlepiej. Bardzo dotkliwie odczuwa się zwłaszcza brak katechezy dla dorosłych. W parafiach funkcjonują kursy przedmałżeńskie – nierzadko traktowane tylko jako przepustka do sakramentalnego ślubu. Co więcej, zdarza się, że z organizacji kursów, a także z pracy w poradniach małżeńskich księża wyrzucają świeckich (albo w ogóle nie akceptują ich obecności na tym polu).

Na poziomie krajowym biskupi piszą albo pompatyczne listy o zagrożeniach życia rodzinnego (czy o feminizmie i gender), albo ogłaszają akcje „pomocy rodzinom”, o których efektach niewiele wiadomo. Katecheza o rodzinie dla młodzieży w szkołach jest schematyczna – często, ze względu na obniżający się stale wiek inicjacji seksualnej, spóźniona. W przekazie z ambony zbyt wielki nacisk kładziony jest na przyjęcie sakramentu małżeństwa. Kandydaci do kapłaństwa coraz częściej sami pochodzą z rodzin rozbitych i nie mają wzorców, w oparciu o które mogliby zrozumieć i przekazywać naukę Kościoła. Promuje się też tradycyjny model rodziny, ale czy we współczesnym świecie jest on możliwy do utrzymania? I co tak naprawdę oznacza?

„Sekcja rodzin” warszawskiego KIK-u próbuje współpracować z parafiami; czasem ta współpraca jest trudna, ze względu na obserwowaną rozbieżność języków. Wydaje się, że Kościół nauczający kładzie zdecydowanie zbyt wielki nacisk na „sytuacje prenatalne” (np. problem in vitro) w porównaniu do troski o istniejące rodziny i zachodzące w nich nie tylko kryzysy, ale także – coraz częściej – po prostu przemoc, zwłaszcza w stosunku do dzieci. W tym aspekcie uwaga Kościoła jest uderzająco nikła, tak jakby fakt, że rodzina ma uregulowany status: seksualny, prawny, konfesyjny, gwarantował jej prawidłowy rozwój. Nauka o praktycznym szacunku dla osoby każdego z członków rodziny wydaje się leżeć w powijakach.

d. W jakim stopniu i w jakich aspektach nauczanie Kościoła o rodzinie jest znane i akceptowane / krytykowane i odrzucane w kręgach pozakościelnych? Jakie czynniki kulturowe utrudniają pełne przyjęcie nauczania Kościoła Katolickiego o rodzinie?

Wypowiedź:
„Rozpowszechnione są poglądy typu:
- Moja wola jest ważniejsza od woli Bożej;
- Bóg powinien mnie spytać, bo ja wiem lepiej;
- TV, internet , gazety tłumaczą, że kto nie jest szczęśliwy (problem: według jakiej definicji?), ten jest looserem;
- Cierpienie nie ma żadnej wartości”.

Odpowiedź:
W kręgach pozakościelnych nauczanie Kościoła o rodzinie jest znane i akceptowane w stopniu minimalnym. Katalog spraw nieakceptowanych od lat wydaje się zamknięty. To stosunek Kościoła do: aborcji, sztucznej antykoncepcji, współżycia przed- i pozamałżeńskiego, homoseksualności i homoseksualistów , zapłodnienia in vitro, rozwodów i traktowania rozwiedzionych w Kościele, obowiązkowego celibatu księży. Mimo to, jak się zdaje, powszechnie przyjmuje się biblijne przesłanie odnośnie małżeństwa, które przez wielu (nawet młodych współżyjących przed ślubem) jest rozumiane jako wierny związek kobiety i mężczyzny. Wyraźnie zauważa się tęsknotę za taką więzią.

Pod wpływem opinii publicznej następuje „rozmywanie” etyki chrześcijańskiej. Widać to już w przypadku zmian w języku używanym do opisywania konkretnych sytuacji. Np. niektórzy skłonni są myśleć o samej rodzinie jako o czymś opresyjnym. W ślad za tym idzie swoiste „rozregulowywanie” sumień ludzkich. Na to nakłada się też swoista rytualizacja życia chrześcijańskiego: np. młodzi przygotowują się bardziej do ślubu (pojmowanego jako sama uroczystość), a nie do małżeństwa, jako wspólnego życia w rodzinie.

Nowe media stanowią niekiedy granice podziałów między pokoleniami i są słabo opanowane przez Kościół. Jednak te media mają też zalety: np. młodzi mogą dzięki nim znaleźć sobie dobre duszpasterstwo, zwłaszcza wtedy, gdy ich własne rodziny przechodzą kryzysy.

2. Małżeństwo wedle prawa naturalnego.
a. Jakie miejsce zajmuje idea prawa naturalnego w kulturze społecznej: w instytucjach, edukacji, w kręgach akademickich i świadomości powszechnej? Jakie są antropologiczne podstawy dyskusji o naturalnych fundamentach rodziny?

Wypowiedź:
„Nigdy w polskich mediach nie słyszałam debaty na dobrym poziomie. We Francji owszem (ale i tak tam jest gorzej – na razie)”.

Odpowiedź:
Ze względu na niejasność idei prawa naturalnego, różnica między tym, co „naturalne” i „nienaturalne” jest względna, natomiast Kościół w tym aspekcie wyklucza jakąkolwiek wymianę poglądów.

W Polsce idea prawa naturalnego przywoływana jest nieczęsto, zdaje się być nieobecna, dla wielu ludzi to pojęcie bardzo mgliste. Jedyną nośną kulturowo ideę naturalnych fundamentów rodziny głoszą socjobiologowie i psychologowie ewolucyjni. Zasadniczo mówi się jednak raczej o kulturowych podstawach i formach życia rodzinnego. Wielu odczuwa napięcie między prawem naturalnym a zdefiniowanymi w nowoczesnej kulturze politycznej prawami człowieka. Katolicką koncepcję prawa naturalnego uważa się za zbyt biologistyczną (tzn. zbyt wąsko odnoszoną do sfery seksualnej), a przecież za „naturalną” można też uznać potrzebę bliskości i wsparcia w relacji osobowej z kimś drugim – „bycie dla”. Takie rozumienie coraz rzadziej jest jednak wynoszone z domu.

Prawo naturalne jest potrzebne jako punkt odniesienia dla prawa pozytywnego, które niekiedy może przybierać formy dość przypadkowe. Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że prawo naturalne jest czymś innym niż Boże objawienie. Jest rzetelnym rozpoznaniem ludzkiej kondycji człowieka. Wobec tego prawo naturalne może posiadać także elementy zmienne, w miarę jak pogłębia się nasza wiedza o człowieku. Czasem pojęcie tego prawa zostaje sprowadzone tylko do biologii, ekologii, ewolucjonizmu itp. (jako tzw. „wola Boża zapisana w biologii”). Niekiedy zapominamy, że człowieka nie można redukować do biologii, gdyż jako istota rozumna winien właśnie rozumem kierować się w życiu!

Trzeba też pamiętać, że ewangeliczne prawo miłości sięga znacznie głębiej, niż prawo naturalne. Typowym przykładem jest kwestia czystości przedmałżeńskiej. Klasycznym katalogiem „praw człowieka” jest ten zawarty w encyklice Pacem in terris, ale mało kto o nim pamięta.

b. Czy idea prawa naturalnego jako fundamentu związku mężczyzny i kobiety jest powszechnie akceptowana przez ogół ochrzczonych?

Wypowiedź:
„Na ogół ta idea jest przyjmowana”.

Odpowiedź:
Prawo naturalne jest rozumiane a) biologistycznie, b) jako coś zakorzenionego w naturze/istocie bytu oraz c) coś naturalnego przez swoją oczywistość. We wszystkich tych rozumieniach wydaje się, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety.

Idea prawa naturalnego jest tu akceptowana w tym sensie, że wielu wierzy, że trwały, wierny, bezpieczny, nieprzygodny związek kobiety i mężczyzny jest możliwy i jako ideał pożądany, choć wśród młodych częste pojawia się przekonanie, że taki ideał jest obecnie bardzo trudno osiągalny.

c. Z jakimi wyzwaniami spotyka się przyjęcie powyższej idei (w teorii i praktyce) w kontekście budowania rodziny? W jakim stopniu jest ona promowana i rozwijana przez instytucje świeckie i kościelne?

Wypowiedź:
„Według mojego rozeznania, w polskiej społeczności miejskiej kwestionowanie rodziny naturalnej to działalność małych, ale bardzo głośnych grup”.

Odpowiedź:
Młodzi nie chcą przystępować do sakramentu małżeństwa, bo się boją rozpadu związku. Pojawiają się też kłopoty z wiernością i ich „socjobiologiczne” wytłumaczenia („mężczyzna musi mieć wiele partnerek seksualnych, bo natura zaprogramowała go tak, by mógł rozsiewać jak najskuteczniej swoje geny”). Najpoważniejszym problemem wydaje się to, że małżeństwo traktowane jest jak przedmioty codziennego użytku, które, gdy tylko się psują, nie są naprawiane, lecz wyrzucane.

Coraz więcej ludzi nie pojmuje, czym jest prawdziwa bliskość, dlatego seks staje się jej surogatem. Idea naturalnego „bycia dla” nie jest promowana ani przez instytucje świeckie, ani przez kościelne. W rodzinach nie podejmuje się również z dziećmi głębokiej rozmowy o uczuciach.

Niepokojąca bywa obserwowana niekiedy rozbieżność między prawem kościelnym (czyli: głównie nakazy i zakazy) a dobrem, które byłoby dostrzegane i akceptowane. Jeśli wyjaśnienia, jakie ludzie otrzymują, wydają się im absurdalne, prowadzi to do ośmieszania nauczania Kościoła.

Czy wobec napotykanych trudności lepiej jest stosować wyjątki, czy też na nowo zrewidować zasady? Kwestia o tyle trudna, iż znane są niedobre efekty zarówno mnożenia wyjątków, jak i rewizji zasad, można to było zaobserwować w praktyce życia kościelnego w wielu wspólnotach protestanckich, zarówno w Europie, jak i w USA.

Bardzo trudna jest sprawa obecności w Kościele osób o wyraźnych skłonnościach homoseksualnych. Jakie jest ich miejsce w Kościele? Czy potrafią żyć w czystości? Na ile może im pomóc pogłębienie świadomości wiary i powołania chrześcijańskiego, a na ile potrzebne są specjalistyczne terapie?

d. Jaka jest praktyka duszpasterska w sytuacjach, kiedy katolicy niepraktykujący lub zadeklarowani niewierzący proszą o ślub kościelny?

Wypowiedź:
„Powinno się zaproponować Mszę w ich intencji, błogosławieństwo, coś ładnego z rytuałem, żeby nie czuli się odrzuceni. Ale nie sakrament. Sakrament powinien być dla osób świadomych!”

Odpowiedź:
Praktyka duszpasterska w sytuacjach, gdy ludzie nie(zbyt) wierzący lub niepraktykujący proszą o ślub kościelny jest niedobra – zbyt łatwo/często pozwala się na kościelną ceremonię ślubu.

Poza ośrodkami wielkomiejskimi Kościół często zdaje się nie zauważać problemu. Siła rytuału jest tak wielka, że niejednokrotnie w tej sprawie księża nie stawiają nikomu przeszkód. Nawet ateiści, byle tylko uzyskać ślub kościelny bez kłopotu, przyznają się do wiary. Konieczność uzyskania dyspensy jednak nadal obowiązuje i jest już na początku sygnałem, że nie będzie łatwo.

3. Troska duszpasterska o rodzinę w procesie ewangelizacji.
a. Jakie są doświadczenia ostatnich dziesięcioleci odnośnie przygotowania do małżeństwa? Jakie wysiłki są podejmowane w celu ewangelizacji par i rodzin? Jak można rozwijać świadomość, że rodzina jest „domowym Kościołem”?

Wypowiedź:
„Przygotowania do małżeństwa są dosyć powszechnie organizowane w parafiach. Efekty chyba nie są najlepsze, skoro małżeństwa zawierane w Kościele rozpadają się z podobną częstotliwością jak świeckie. Z przekazywaniem wiary też nie najlepiej – bardzo duży odsetek dzieci z rodzin katolickich traci kontakt z wiarą, a przynajmniej z Kościołem. Wiele do życzenia pozostawia katecheza, ale nie widzę zorganizowanej refleksji na ten temat ze strony świeckich, a hierarchia uważa, że przygotowała świetne programy, wysłała do szkół katechetów i wszystko jest znakomicie”.

Odpowiedź:
Przygotowanie do małżeństwa jest słabe. Problemem wydaje się zbytni wpływ niekompetentnych duchownych na organizację i działalność nauk przedślubnych i poradni małżeńskich. Biskupi i księża nie chcą bądź nie są w stanie zauważyć głosu świeckich. Tymczasem w tej materii bardziej przydałaby się rozmowa niż pouczanie. Należałoby świeckich wpuścić do kościołów, aby dawali świadectwo, a nie udostępniać im tylko salki parafialne.

Niepokojącym zjawiskiem obserwowanym tu i ówdzie jest tendencja do skracania czasu kursów przygotowawczych, do ich „umasowienia”, a także do swoistej „profesjonalizacji”; tymczasem ważne jest, aby prowadzący przygotowanie występowali bardziej jako świadkowie własnej wiary, a nie tylko jako (płatni) eksperci. Dobrze byłoby, aby w każdej diecezji wypracowano jakieś ogólnie obowiązujące standardy. Przygotowanie powinno być bardziej zindywidualizowane, z uwzględnieniem specyficznej sytuacji poszczególnych par. Winno też zadbać o swego rodzaju informację zwrotną, aby prowadzący wiedzieli, jakie są efekty ich posługi.

Kursy kościelne zbyt mały nacisk kładą na kwestie ekonomiczne i uzgodnienie ról w małżeństwie przed ślubem. Zbyt głęboka ingerencja w intymne życie małżonków, zapominanie o tym, że sakramentu udzielają sobie oni sami, w tym sakramencie zapraszając do swojego związku Boga „na trzeciego”, który obwarował ich życie intymne dwoma przykazaniami: nie zabijaj i nie cudzołóż. W odczuciu wielu małżonków Kościół „wchodzi na czwartego”, stawiając małżonkom ograniczenia większe niż sam Bóg.

Wiele ciekawych rzeczy w kwestii ewangelizacji par i rodzin wydarza się we wspólnotach, które czasem mają dość luźny związek z parafiami (ale, trzeba stwierdzić, że i w parafiach – nierzadko prężnie – działają oazowe wspólnoty „domowego Kościoła”).

Istnieje kilka ruchów skupiających rodziny – Oaza Rodzin, Domowy Kościół – ale często narzucają one określony model rodziny, w którym nie wszyscy potrafią się odnaleźć. Przy obecnym tempie życia brak nam czasu dla najbliższych, a co dopiero dla innych, z którymi można by się dzielić doświadczeniami.

b. Czy udało Ci się wprowadzić taki sposób modlitwy w rodzinie, który może sprostać złożoności życia i kultury współczesnej?

Odpowiedź:
Pytanie bezpośrednio skierowane do biskupa. W Polsce generalnie brakuje formacji modlitewnej małżonków. Istnieją publikacje (modlitewniki), które temu służą, ale z pewnością nie są powszechnie znane. Wydaje się ważne i pożądane, aby kandydaci do małżeństwa uczyli się wspólnej modlitwy już na etapie narzeczeństwa.

c. Jak, w obecnej sytuacji kryzysu pokoleniowego, rodziny chrześcijańskie radzą sobie z realizacją swojego powołania do przekazywania wiary?

Wypowiedź:
„Największa siła jest we wspólnej modlitwie. I przykładzie rodziców, którzy niosą pomoc innym (poza rodziną)”.

Odpowiedź:
Niestety nie radzą sobie dobrze. W wielu przypadkach pod dachem katolickich domów i mieszkań dzieci współżyją przed ślubem bądź trwają w wolnych związkach. Rodzice, mimo częstych niepokojów sumienia, zezwalają na to w imię tzw. „kumpelskiej relacji” z dziećmi, niechęci do strofowania, obawy przed negatywnie traktowaną przez młodych „kontrolą rodzicielską”.

Młodym przyznaje się „prawo do błądzenia”, ale często między rodzicami i dziećmi pojawia się niemożność komunikacji. Młodzi – w epoce niesamowitego postępu technologicznego – mają wielki kłopot z wyrażaniem swych uczuć. Zazwyczaj język rodziców (i Kościoła) jest dla nich całkowicie obcym idiomem.

d. Jakie sposoby działania lokalnych Kościołów i ruchów związanych z duchowością rodziny mogą służyć za przykład do naśladowania?

Wypowiedź:
„Ruch Małżeńskie drogi, gdzie starsze małżeństwa prowadzą kursy dla narzeczonych, dzielą się swoimi doświadczeniami i świadczą własnym życiem”.

Odpowiedź:
Wspólnoty „domowego Kościoła” i – mimo trudności – Ruch Rodzin Nazaretańskich. Są także parafie i sanktuaria promujące rodzicielstwo, np. skupione wokół kultu św. Joanny Beretty Molli.

e. W jaki sposób pary i rodziny mogą przyczynić się do rozpowszechnienia wiarygodnej i całościowej wizji chrześcijańskich związków i rodzin?

Wypowiedź:
„Odpowiadam łącznie na powyższe pytania. Podstawową sprawą jest przyjęcie Chrystusa do swojego życia – jako Pana, czyli przeżycie w życiu dorosłym wiary jako swojej własnej. Wtedy można mieć nadzieję, że małżeństwa, rodziny, ludzie samotni, starsi, młodsi – sami będą starali się żyć po Bożemu, ale z własnego wyboru i w radości, bo spotkali Pana, a nie z kościelnego przymusu”.

Odpowiedź:
Przez świadectwo, jeśli nie zastępuje ich sklerykalizowany system, i przez zaangażowanie modlitewne, z którym rodziny powinny wychodzić na zewnątrz.

Mamy – jako chrześcijanie – dawać świadectwo naszej wiary wobec społeczeństwa, które w dużej mierze jest praktycznie zdechrystianizowane. Stąd tak ważny „powrót do źródeł”: głoszenie Dobrej Nowiny. Trzeba uczyć się, aby bardziej polegać na Bogu, a mniej na zasobach materialnych.

f. Jaką opiekę duszpasterską zapewnia Kościół parom przygotowującym się do małżeństwa i parom w kryzysie?

Wypowiedź:
„Niektóre duszpasterstwa i poradnie tym się zajmują, ale w mojej ocenie wiele jest jeszcze w tej dziedzinie do zrobienia”.

Odpowiedź:
Poza indywidualnymi działaniami duszpasterzy nie zapewnia prawie nic albo wierni nic o takich działaniach nie wiedzą.

Istnieje wspólnota „Sychar” dla małżeństw z trudnościami; „Abraham i Sara” – dla małżeństw nie mogących mieć dzieci lub starających się o dziecko, są też wspólnoty małżeństw niesakramentalnych. Także wśród par niesakramentalnych należy budzić poczucie wzajemnej odpowiedzialności. Zarazem cała wspólnota Kościoła winna podejmować (wedle możliwości) odpowiedzialność za sytuację par w kryzysie. Ważne jest uświadamianie ludzi, że „nie tyle droga jest trudna, ale to raczej trudności są drogą”.

4. Opieka duszpasterska w trudnościach małżeńskich.
a. Czy wspólne zamieszkiwanie „na próbę” jest zjawiskiem spotykanym w praktyce duszpasterskiej w Twoim Kościele lokalnym? Czy możesz oszacować, jakiego procenta par to dotyczy?

Wypowiedzi:
„Wygląda na to, że wobec takich sytuacji »argument grzechu« jest złym argumentem. Trzeba raczej ukazywać, jakie dobro powinno być chronione; podobnie – wyjaśniać, na czym polega wartość małżeństwa jako sakramentu.”

Odpowiedź:
Wspólne zamieszkiwanie „na próbę” stanowi praktykę często spotykaną, nawet w najbardziej katolickich rodzinach. Zjawisko to jest też coraz częściej akceptowane, także przez rodziców. Trudno powiedzieć, jaka jest jego skala. Świeccy nie wiedzą też, czy hierarchia kościelna w Polsce dysponuje w tym zakresie wiarygodnymi statystykami.

Warto zaznaczyć, że część z tych związków przekształca się później w związki nieuregulowane prawnie i/lub religijnie. Wśród powodów tej sytuacji wymieniane są czynniki ekonomiczne (mniejsze koszty wspólnego utrzymywania mieszkania, próby uzyskania zasiłku przysługującego samotnym matkom), psychologiczne (młodzi ludzie twierdzą, że chcą się lepiej poznać) lub niezrozumienie istoty sakramentu małżeństwa.

b. Czy istnieją związki nieuregulowane ani od strony prawnej, ani religijnej? Czy są dostępne wiarygodne statystyki w tym zakresie?

Wypowiedzi:
„Znam takie pary. Nie wiem jaka jest skala tego zjawiska.”

„Warto zwrócić uwagę na sytuację samotnych matek, kiedy mąż wyemigrował zarobkowo i nie wrócił. Nie sposób ustalić, czy żyje, co robi, czy zawarł nowy związek cywilny. Należałoby opracować jakieś procedury uznawania ważności bądź nieważności związku.”

Odpowiedź:
Tak, w Polsce istnieją związki nieuregulowane ani od strony prawnej, ani religijnej. W powszechnym przekonaniu jest ich coraz więcej. Wiadomo z pewnością, że 1/5 – 1/4 dzieci w Polsce rodzi się w związkach nieuregulowanych. Można przypuszczać, że ludzi żyjących w związkach nieuregulowanych a niewyrażających chęci posiadania dzieci jest również dość sporo.

c. Czy pary w separacji i powtórne małżeństwa po rozwodzie są spotykane w praktyce duszpasterskiej w Twoim Kościele lokalnym? Czy możesz oszacować, jakiego procenta par to dotyczy? Jak traktowane są takie sytuacje w programach duszpasterskich?

Wypowiedzi:
„Pilnie potrzebna jest pogłębiona diagnoza sytuacji, w której około 30 procent par małżeńskich rozwodzi się. Jaka jest tutaj odpowiedź Kościoła?”

„Duszpasterstwo związków niesakramentalnych pełne jest fundamentalnych, teologicznych sprzeczności (zawartych nawet w dokumentach Kościoła, np. Familiaris consortio). Po pierwsze, uznanie powstrzymania się od współżycia za warunek dopuszczenia do sakramentów jest utożsamieniem zdrady poprzedniego małżonka z seksem – to perspektywa zbyt wąska, oddzielająca seks od całości związku. Po drugie, wiąże się z legalistycznym, redukcyjnym pojmowaniem grzechu. Uznaje się (zgodnie z faktami), że ludzie żyjący w takich związkach mogą pogłębiać swoją wiarę, modlić się, a nawet praktykować »komunię duchową«. Wszystko to jednak oznacza, że nie są oni całkowicie i świadomie odwróceni od Boga – a właśnie to (całkowite i świadome odwrócenie od Boga jest istotą grzechu ciężkiego – a nie przekroczenie prawa).”

Odpowiedź:
Takie pary są spotykane coraz częściej. W Polsce rozpada się ok. 1/3 małżeństw. Wiele z nich to małżeństwa „konkordatowe” – zawarte w Kościele katolickim.

d. Jak wygląda życie osób ochrzczonych, znajdujących się w powyższych sytuacjach? Czy mają świadomość swojego nieuregulowanego statusu? Czy jest to im obojętne? Czy czują się marginalizowani? Czy cierpią z powodu braku dostępu do sakramentów?

Wypowiedzi:
„Spośród par o nieuregulowanym statusie, a jest ich coraz więcej, pewna liczba cierpi z powodu braku dostępu do sakramentów.”

„Wzrasta liczba rodziców, którzy, żyjąc w nieuregulowanych związkach, proszą o udzielanie sakramentów dzieciom i ich katechizację. Decyzje podejmowane są przez konkretnych duszpasterzy, np. jedni udzielają sakramentu chrztu, a inni odmawiają (…). Warto też zwrócić uwagę na to, że kwestia nie przystępowania do sakramentów pojawia się już w okresie, gdy ktoś niszczy swój jeszcze istniejący związek sakramentalny.”

Odpowiedź:
Zdecydowana większość ma świadomość swego statusu w Kościele. Przez zakaz dostępu do Eucharystii czują się marginalizowani, karani i krzywdzeni przez Kościół. Niektórym z nich – szczególnie starszym parom po 50. roku życia – proponuje się heroiczne „białe małżeństwa”. Jednak często słyszy się z ambon ostre wypowiedzi o złamaniu nienaruszalności małżeństwa, w których nowi partnerzy przedstawiani są jako konkubenci czy konkubiny (w domyśle: ci, którzy przyczyniają się do trwania w grzechu). Mimo wszystko wydaje się, że księża starają się być w tej kwestii bardziej delikatni niż dawniej.

W Polsce nie praktykuje się znanej gdzie indziej „komunii duchowej” – oddawania czci Eucharystii w pochodzie z tymi, którzy ją podczas liturgii przyjmują. Bardzo rzadko też księża błogosławią niesakramentalne związki.

e. Jakie pytania odnośnie Eucharystii i sakramentu pojednania stawiają Kościołowi ludzie w ponownych związkach po rozwodzie? Jak wielu spośród nich prosi o sakramenty?

Wypowiedzi:
„Trzeba radykalnej zmiany podejścia. Wypracowania praktyki, która nie banalizowałaby zła, jakim jest rozpad sakramentalnego związku, a z drugiej strony uznawała niewątpliwe dobro, które tworzy się często w nowym związku, uznawała, że Bóg daje szansę w każdej sytuacji. Warto inspirować się praktyką prawosławną – błogosławiącą nowe związki, ale z wyraźnym akcentem pokutnym. Dobry byłby okres pokuty po rozpadzie małżeństwa, przeżywany we wspólnocie Kościoła, która towarzyszyłaby w takiej pokucie.”

„Jeśli chodzi o dostęp do sakramentów świętych, po zawarciu kolejnego związku: wydaje się, że dziś nie ma już zastosowania tradycyjne pojęcie zgorszenia. Wobec tego, może warto by więcej polegać na sumieniu, zarówno sumieniu osoby w nowym związku, jak i sumieniu duszpasterza, który opiekuje się tą nową parą. Trzeba pamiętać, że Eucharystia to lekarstwo, a nie nagroda.”

Odpowiedź:
Ludzie w ponownych związkach po rozwodzie są nieszczęśliwi i pytają, dlaczego Kościół traktuje ich tak niemiłosiernie. Często przywoływane są rozwiązania funkcjonujące w prawosławiu. Świeccy w Polsce nie mają świadomości, jak wielu spośród rozwiedzionych prosi o sakramenty. Żądania orzekania nieważności sakramentu małżeństwa są jednak coraz częstsze.

f. Czy uproszczenie kanonicznej praktyki orzekania nieważności małżeństwa przyczyniłoby się do rozwiązania problemów tych osób? Jeśli tak, to jaką formę mogłoby ono przyjąć?

Wypowiedzi:
„(…) upraszczanie procedury stwierdzania nieważności małżeństwa nie jest dobrą drogą (to hipokryzja, obniża wartość małżeństwa w oczach ludzi, uczy postawy poszukiwania kruczków prawnych). Z drugiej strony spory procent małżeństw »zawartych« w Kościele to w istocie małżeństwa nieważne (m.in. z powodu braku wiary i świadomości, na czym polega istota celebracji – nie można udzielić sobie sakramentu, jeśli się nie wie, że to trzeba zrobić (wielu ludzi myśli, że to ksiądz »udziela im ślubu«).”

„Na pewno trzeba poszczególne sytuacje traktować indywidualnie, elastycznie. Warto zbadać, jakie zwyczaje postępowania w podobnych przypadkach stosowane są w Kościołach prawosławnych (i z jakim skutkiem!). Może warto pomyśleć nad możliwością jakiejś formy akceptacji ponownego związku, zwłaszcza, gdy ważność pierwszego jest nie do stwierdzenia. Na przykład, dla kościelnego »uznania « potrzebny byłby zarówno odpowiedni wiek obu stron, jak i pewien staż tego związku (np. 10 lat); ewentualnie także odpowiedni staż nowej pary w grupie duszpasterskiej par niesakramentalnych. Natomiast wysuwany także pomysł np. zgody pierwszego współmałżonka, choć sensowny z punkt widzenia teologii, jest nie do przyjęcia od strony psychologicznej”.

„Uważam, że sądowo nieważność małżeństwa można orzekać jedynie z obiektywnie sprawdzalnych, oczywistych, fundamentalnych powodów (np. oszustwo, pomyłka co do osoby, impotencja, przymus zewnętrzny, itp.), a nie drugorzędnych usterek formalnych (np. niekanoniczna forma zawarcia) lub jakiś obiektywnie nieweryfikowalnych racji. Obecna (…) praktyka orzekania nieważności pod problematycznymi pretekstami bywa w gruncie rzeczy substytutem zwykłego rozwodu i trąci hipokryzją. Uważam, że zdrowszym wyjściem byłoby uznanie, że trwałe i dobrze funkcjonujące drugie, niesakramentalne małżeństwo może uzyskać pewną akceptację Kościoła i dopuszczenie do sakramentów. Być może należałoby uzależnić to od jakiejś formy pokuty (podobnie jak w prawosławiu). Sprawę ewentualnej nieważności poprzedniego małżeństwa z powodu np. niedojrzałości psychicznej lub innych podobnych racji należałoby pozostawić sumieniu zainteresowanych. Wydaje mi się, że tzw. przywilej Pawłowy wzywający, by nie opuszczać pogańskiego współmałżonka, jeżeli on tego nie żąda, wskazuje, że w czasach św. Pawła możliwe było uznanie ważności i godziwości niesakramentalnego związku. Być może, można i obecnie”.

Odpowiedź:
Uproszczenie niekoniecznie byłoby czymś dobrym, gdyż pociągnęłoby za sobą zmianę w postrzeganiu wagi sakramentu małżeństwa. Z pewnością jednak sama procedura powinna trwać krócej, co jednakowoż nie powinno wpływać na jej rzetelność. Skrócenie czasu oczekiwania na stwierdzenie o nieważności zawarcia związku małżeńskiego przyczyniłoby się do rozwiązania problemów osób, które żyją w ponownym związku niesakramentalnym.

g. Czy istnieją duszpasterstwa dla osób w powyższej sytuacji? Opisz je. Czy istnieją programy duszpasterskie ustalane na szczeblu krajowym i diecezjalnym? Jak głosi się Miłosierdzie Boże parom w separacji, i w ponownych związkach po rozwodzie? W jaki praktyczny sposób Kościół pomaga im na drodze wiary?

Wypowiedzi:
„Pary będące w separacji i powtórne małżeństwa po rozwodzie powinny być obejmowane opieką duszpasterską, ale w praktyce zależy to od konkretnych duszpasterzy. Często małżonkowie czują się wykluczeni ze wspólnoty kościelnej i cierpią z powodu braku dostępu do sakramentów.”

„Są grupy duszpasterstw par niesakramentalnych.”

„Niezwykle istotne w przekazywaniu nauki moralnej Kościoła są kompetencja duszpasterzy i język, jakim się posługują. Brak delikatności i zrozumienia dla problemów ochrzczonych nieraz skutkują ich całkowitym odwróceniem się od Kościoła”.

Odpowiedź:
W Polsce istnieją takie duszpasterstwa, które działają jednak przede wszystkim w ośrodkach wielkomiejskich. Jednak nawet w dużych miastach nie ma ich wiele, jeśli weźmie się pod uwagę skalę problemu rozwodów.

Pary spotykają się na wspólnej modlitwie lub uczestniczą we mszy świętej, podczas której głoszona jest dla nich specjalna homilia. Być może modlitewne spotkania odbywają się też poza budynkami kościelnymi, w domach.

5. Związki między osobami tej samej płci.
a. Czy prawo w Twoim kraju uznaje związki jednopłciowe i czy zrównuje je w jakiś sposób z małżeństwem?

Wypowiedzi:
„Prawo polskie nie uznaje takich związków; natomiast tam, gdzie są, ważną rzeczą byłyby odpowiednie regulacje dotyczące dzieci: jakie są uprawnienia i obowiązki zarówno rodziców biologicznych, jak i nowego(ej) homoseksualnego partnera(ki)”.

Odpowiedź:
Nie, prawo w Polsce nie uznaje związków jednopłciowych i nie zrównuje ich z małżeństwem.

b. Jaka jest postawa Kościołów partykularnych i lokalnych wobec państwa promującego związki jednopłciowe i wobec osób pozostających w takich związkach?

Wypowiedzi:
„Potrzebna jest radykalna zmiana w podejściu do osób homoseksualnych. W kontekście aktualnego nauczania Magisterium, osoby homoseksualne nie mogą radować się i być wdzięczne Bogu za to, że stworzył je takimi, jakie są. Teologia moralna nie różnicuje też postaw tak różnych jak na przykład: z jednej strony nawiązywanie przypadkowych i krótkotrwałych związków opartych wyłącznie na relacji seksualnej, a z drugiej strony próba tworzenia trwałego związku jednopłciowego, obejmującego m.in. relację seksualną, ale dążącego do zbudowania głębokiej przyjaźni, obejmującego wszechstronną wzajemną troskę partnerek/partnerów. Obie postawy kwalifikowane są jako grzeszne śmiertelnie – dobro tworzone w drugiej z nich nie zostaje zauważone. Trzeba wypracować nowe podejście, które rozpozna dar, jakim dla Kościoła i świata są osoby homoseksualne i pozwoli na pozytywną ocenę związków jednopłciowych (takich jak w drugim opisywanym przypadku). Chodzi o perspektywę teologiczną (rozpoznanie wartości osób homoseksualnych w całości ich kondycji może mieć miejsce niezależnie od oceny homoseksualizmu (np. jego przyczyn) na poziomie biologicznym; podobnie jak teologiczne uznanie wartości osób niepełnosprawnych – np. z zespołem Downa – jest niezależne od biologicznej oceny, że zespół Downa jest patologiczną mutacją genetyczną). Podejście, które postulujemy, musi oczywiście obejmować odpowiednią interpretację biblijnych fragmentów na temat homoseksualizmu”.

„Ważne, aby, w zgodzie z KKK 2358, nie dyskryminować osób homoseksualnych”.

Odpowiedź:
Postawa Kościołów partykularnych i lokalnych wobec państwa promującego związki jednopłciowe i wobec osób pozostających w takich związkach jest zdecydowanie negatywna.

c. Jaka opieka duszpasterska może być zapewniona ludziom, którzy wybrali życie w takim związku?

Wypowiedzi:
„Czynione są próby objęcia opieką duszpasterską osób homoseksualnych”.

Odpowiedź:
W tej chwili w Polsce rzadko tworzą się wspólnoty odpowiedzialne za wiernych homoseksualnych, są one raczej niejawne, a hierarchowie czy przełożeni zakonni odnoszą się do nich z wyraźną niechęcią. Proponuje się czasem osobom homoseksualnym terapię reparacyjną. W Kościele radzi się im, by usiłowały się pozbyć swych skłonności. Nie wydaje się, by w każdym przypadku była to najlepsza droga.

d. W przypadku par jednopłciowych adoptujących dzieci, co można zdziałać na niwie duszpasterskiej w zakresie przekazu wiary?

Wypowiedzi:
„Duszpasterstwo osób homoseksualnych jest potrzebne, zwłaszcza wówczas, gdy są to osoby odrzucone przez własne rodziny. Ważne jest też podkreślenie: tu potrzebne duszpasterstwo osób, a nie związków. Ponadto warto podkreślać, że chodzi o duszpasterstwo, a nie o duszpasterstwa, gdyż to drugie określenie mogłoby wywołać wrażenie, że homoseksualizm to też ‘normalna’ opcja”.

„Istnieje zasadnicza różnica, którą należy podkreślać: nieformalny związek heteroseksualny może stać się małżeństwem, homoseksualny – nie”.

Odpowiedź:
Przede wszystkim – nie stygmatyzować takich dzieci w sposób, w jaki dawniej stygmatyzowano w Kościele dzieci nieślubne. Poza tym trzeba też pamiętać, że dzieci żyjące w takich związkach zwykle mają świadomość istnienia swego drugiego biologicznego rodzica (są np. zabierane przez matki, które wstępują w związki lesbijskie po związku z mężczyzną), często się z nim kontaktują. Takie i inne podobne okoliczności należy brać pod uwagę w indywidualnej praktyce duszpasterskiej, która – mimo oczywistych trudności – powinna być do dzieci i wychowujących je osób kierowana z miłością i wielką delikatnością.

6. Edukacja religijna dzieci z nieuregulowanych związków.
a. Jaka jest szacunkowa liczba dzieci i młodzieży urodzonych i wychowywanych w nieuregulowanych związkach?

Odpowiedź:
Ok. 20-25 proc. dzieci rodzi się w takich związkach. W niektórych polskich powiatach liczba ta w ostatnich latach przekroczyła 50 proc.

b. Jaka jest postawa rodziców tych dzieci wobec Kościoła? Jakie są ich oczekiwania? Czy proszą tylko o sakramenty, czy także o katechezę i przekazywanie wiedzy o religii?

Wypowiedzi:
„Doświadczenia wskazują, że jeśli rodzice żyją w związku niesakramentalnym, to dzieci z tego związku nie lgną do sakramentów świętych. Podobnie, katecheza dzieci ochrzczonych, ale żyjących w rodzinach neopogańskich, jest mało skuteczna. Cóż z tego, że w klasie szkolnej przy okazji lekcji religii jest wspólna modlitwa, skoro takiej modlitwy nie ma w domu? Dla takich dzieci powinny powstać specjalne programy katechetyczne; może w oparciu o działające w parafii wspólnoty ewangelizacyjne”.

„Ważną sprawą jest promocja ‘Kościoła domowego’: w szczególności, wspólnej modlitwy zarówno małżonków (we dwoje) jak i całej rodziny (razem z dziećmi)”.

Odpowiedź:
Rodzice w Polsce proszą o sakramenty i katechizację, nawet jeśli nie praktykują i nie chcą – nierzadko z dość błahych powodów – udzielić sobie sakramentu małżeństwa w Kościele. W zrytualizowanym polskim katolicyzmie na takie prośby odpowiada się albo szybko i łatwo, albo księża robią trudności, niejednokrotnie nie wykazując się przy tym pożądaną delikatnością.

c. Jakie są wysiłki Kościołów partykularnych w celu pomocy rodziców tych dzieci w zapewnieniu im chrześcijańskiego wychowania?

Wypowiedź:
„Pojawia się „pytanie, jak przebiega i jakie skutki przynosi masowa katechizacja dzieci z rodzin, w których nie ma zaangażowania w życie wiary? W szczególności wypadałoby lepiej sprawdzać religijność i kompetencje wychowawcze rodziców chrzestnych”.

Odpowiedź:
Często taka pomoc ma mało ewangeliczny charakter. Kapłani grożą, że dzieci bez katechizacji nie przystąpią do Pierwszej Komunii Świętej, a bez bierzmowania nie mają co marzyć o ślubie kościelnym. W związku z tym bierzmowanie jest w Polsce często nazywane „sakramentem pożegnania z Kościołem”.

d. Jaka jest praktyka sakramentalna w tych przypadkach: jak wygląda przygotowanie do sakramentów, ich udzielanie i późniejsze towarzyszenie?

Wypowiedź:
„W wypadku chrztu dzieci ze związku niesakramentalnego potrzebny jest znacznie staranniejszy dobór rodziców chrzestnych, pod nadzorem i opieką duszpasterza”.

Odpowiedź:
Praktyka jest zbyt mocno zrytualizowana. Księża w takich przypadkach rzadko podejmują wysiłki ewangelizacyjne mające na celu prawdziwą (a nie tylko urzędową) przemianę serc. Dlatego rodzice chrzczący dzieci deklarują ich katolickie wychowanie w przyszłości, ale często w ogóle tego nie robią. Trzeba próbować temu zapobiegać przez katechezę dzieci i dorosłych.

7. Otwartość małżonków na życie.
a. Jaka jest wiedza współczesnych chrześcijan odnośnie nauczania Humanae vitae na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa? Czy potrafią oni dokonać oceny moralnej różnych metod planowania rodziny? Prosimy o uwagi odnośnie duszpasterstwa w tym zakresie.

Wypowiedź:
„Świadomość tego nauczania wśród wiernych istnieje, choć częste są zachowania egoistyczne, ograniczające planowanie rodziny do wygodnego minimum. Występuje często własna interpretacja rozwoju rodziny, potrzebny jest szerszy (powszechniejszy) wykład Kościoła na temat Humanae vita”.

Odpowiedź:
Wiedza większości współczesnych chrześcijan odnośnie nauczania Humanae vitae sprowadza się do zakazu stosowania sztucznych środków antykoncepcyjnych i ograniczenia kontroli poczęć do metod naturalnych. Pojawia się alternatywa: metody skuteczne, ale nielegalne – metody legalne (NPR), ale nieskuteczne.

Spora grupa ludzi nie potrafi dokonać moralnej oceny różnych metod planowania rodziny. Inni (coraz większa liczba) potrafią, ale ocena moralna (dobre/złe) nie pokrywa się z oceną grzech/nie-grzech. Grzech jawi się jako niezgodność z normą kościelną, a nie jako czyn zły. Jeśli ktoś czuje wyrzuty sumienia, to z powodu łamania normy, a nie przekonania, że czyni coś złego. Nieznajomość naturalnych metod planowania rodziny i przekonanie o ich nieskuteczności także prowadzą do ich odrzucenia i zaniechania sakramentu pokuty.

W procesie przygotowania do małżeństwa kwestia praktyk antykoncepcyjnych wydaje się stanowić najtrudniejszy punkt formacji. Tutaj trzeba zaczynać od wezwania do stałego pogłębiania wzajemnej miłości w małżeństwie.

Istnieje poważny niedostatek odnośnie pozytywnego przekazu zasad regulacji poczęć. Z jednej strony istnieje wielka wizja Jana Pawła II („Mężczyzną i kobietą stworzył ich”), z drugiej – miałkość, powierzchowność powszechnej debaty. Często brak świadomości, że dopiero podstawowe pytania o sens pozwalają rozsądnie prowadzić rozważania o ludzkiej seksualności, o kwestii antykoncepcji itp.

b. Czy to moralne nauczanie jest akceptowane? Które aspekty nauczania Kościoła sprawiają największą trudność parom akceptującym je?

Wypowiedź:
„Nauczanie Kościoła, szczególnie dotyczące układania współżycia małżeńskiego według naturalnego rytmu płodności kobiety, jest wykładana na kursach przedmałżeńskich i teoretycznie znana, szczególnie w młodym pokoleniu. Natomiast stopień negowania tych norm jest w małżeństwach wysoki. Trudności są następujące:
1. Uwzględnienie naturalnego rytmu płodności jest trudne do stosowania w sytuacjach, w których jedna ze stron – z powodu na przykład charakteru pracy – często przebywa na długich delegacjach. Gdy wróci do rodziny, pragnie zbliżeń, co jest naturalne.
2. Istnieją sytuacje, w których małżeństwo w ogóle nie powinno mieć potomstwa. Do takich należy na przykład ciężka, inwalidująca choroba jednej ze stron (przykładowo: schizofrenia, ciężka depresja), która ujawniła się już po zawarciu małżeństwa. Co wtedy? Pragnę zauważyć, że niekiedy stan psychiczny jednej ze stron może utrudnić prawidłowe rozeznanie i działanie w konkretnej sytuacji.
3. Prawidłowe oznaczenie dni płodnych jest niekiedy bardzo trudne. Trzeba pamiętać, że wyznaczanie okresu płodnego na podstawie wykresu objawów (jednak w pewnym sensie wtórnych wobec naturalnych zmian hormonalnych w organizmie) może być zakłócone poprzez inne procesy w organizmie, dające podobne objawy obserwowalne”.

Odpowiedź:
Nie jest akceptowane, nie jest znane i internalizowane. Kościół postrzega się jak intruza – czwartą osobę w związku (obok małżonków i Pana Boga). Słychać wciąż narzekania, że wymagania Kościoła nie biorą pod uwagę mnogości ludzkich sytuacji czy specyficznych uwarunkowań (np. zdrowotnych czy społecznych).

Powtarzane przez duszpasterzy nauczanie papieskie jawi się jako nieprzystające do doświadczenia. Wiele par stwierdza, że sztuczna antykoncepcja nie niszczy wcale związku – stosują ją więc i traktują jako dobrą. Zdarza się nawet, że pary przystosowujące się do ograniczeń „kościelnych” rozpoznają je jako coś niszczącego związek. Argumentacja za nauczaniem kościelnym utożsamiająca sztuczną antykoncepcję z hedonizmem seksualnym czy mentalnością aborcyjną jest sprzeczna z doświadczeniem wielu par nawet głęboko wierzących i jawi się jako absurdalna, śmieszna albo wręcz nieetyczna. Próby uzasadnienia, że sztuczna antykoncepcja jest zawsze zła, są nieracjonalne i zaciemniają wizję NPR jako pięknego ideału, do którego warto dążyć, ale który nie zawsze możliwy jest do realizacji. Można by też powtórzyć za kard. Königiem, że nie ma metod naturalnych, bo każda jest trickiem w stosunku do natury.

Kościół – zdaniem wielu wiernych – stara się przede wszystkim mechanicznie wpływać na cielesność zamiast formować sumienia (a sumienie dla większości katolików z pewnością nie oznacza przyzwolenia na moralną dowolność). Wzorem Jezusa warto prowadzić ludzi do bezpośredniego związku z Bogiem, a ludzką intuicję moralną inspirować przykładami (przypowieści!) zmuszającymi każdego do twórczej, samodzielnej konfrontacji z prawdą o samym sobie, o jakości relacji i rozwijać w ten sposób zdolność do samodzielnego rozpoznawania własnej moralnej drogi, tego, co dobre, a co złe.

c. Jakie metody naturalnego planowania rodziny są promowane przez poszczególne Kościoły w celu ułatwienia małżonkom wcielenia w życie nauczania Humanae vitae?

Wypowiedź:
„Promowane są metody naturalne. W moim odczuciu zbyt słabo. Potrzebny jest szerszy dostęp do aktualnej wiedzy na temat naturalnych metod planowania rodziny”.

Odpowiedź:
„Kalendarzyk”, „metoda Billingsów”. Metody te nawet w środowiskach kościelnych są krytykowane – nawet nie tyle za nieskuteczność, co większe trudności w ich stosowaniu w porównaniu z metodami sztucznej antykoncepcji. Coraz częściej mówi się o naprotechnologii.

d. Jakie są Twoje doświadczenia w tym zakresie, jeśli chodzi o sakrament pokuty i uczestnictwo w Eucharystii?

Wypowiedź:
„Według mojej wiedzy, takim parom odmawia się udziału w Eucharystii”.

Odpowiedź:
Wiele osób podczas spowiedzi nie przyznaje się do stosowania sztucznej antykoncepcji, w sumieniu nie uznając jej za grzech (chyba że chodzi o tzw. środki wczesnoporonne, ale i tu częste są przypadki samousprawiedliwień).

Ci, którzy wyznają, że stosują sztuczną antykoncepcję, często szukają tzw. „łagodnych księży”, którzy w konfesjonale nie będą z tego tytułu robić wielkich problemów. Różnice w podejściu spowiedników są duże. Niekiedy kapłani mają trudności z właściwym wyjaśnianiem tych kwestii przy okazji spowiedzi. Jedną z przyczyn jest obserwowany brak głębszego rozumienia własnego powołania kapłanów do celibatu.

e. Jakie są różnice pomiędzy nauczaniem kościelnym i świeckim w tym zakresie?

Wypowiedź:
„Świat promuje antykoncepcję hormonalną; dodam, że niekiedy jedyną – z różnych powodów – możliwą do zastosowania”.

Odpowiedź:
Różnice są olbrzymie. W mediach głównego nurtu i do pewnego stopnia w systemie edukacji (bo w Polsce edukacja do życia w rodzinie nie ma zbyt liberalnego charakteru) promowany jest absolutnie inny niż katolicki model seksualności i planowania rodziny.

W dzisiejszym świecie seksualność często bywa sprowadzana do płytkiego naturalizmu. Brakuje pogłębionej formacji do miłości; ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że tam, gdzie jest niedostatek miłości, dochodzi potem do alienacji seksualności. Myli się „prawo do miłości” (także: tej wyrażanej przez ciało) i „prawo do seksu” (w oderwaniu od miłości). Gubi się także świadomość, że podmiotem „seksu” jest para, a nie jednostka.

f. W jaki sposób można propagować postawę otwartości wobec posiadania dzieci? Jak można wspomóc wzrost liczby urodzeń?

Wypowiedź:
„Wydaje się, że niska dzietność w Polsce ma złożone przyczyny. Są nimi między innymi (ale zapewne nie wyłącznie):
1. Rozpowszechnienie hedonistycznych, egocentrycznych i egoistycznych postaw życiowych lansowanych przez współczesną kulturę masową.
2. Wysokie koszty utrzymania licznej rodziny na pożądanym poziomie, połączone z obawami o przyszłość.
3. Sygnalizowany przez specjalistów gwałtowny spadek płodności mężczyzn, prawdopodobnie z powodu trybu życia i zmian środowiska.
Kościół może mieć wpływ jedynie na pierwszą z tych przyczyn, usiłując zwalczać te niepożądane postawy. Można też zwracać uwagę, że wobec niepewnej przyszłości systemów emerytalnych dostatecznie liczne i dobrze wychowane dzieci są najlepszym zabezpieczeniem na starość.
1) mówić w Kościele więcej o tajemnicy powołania człowieka;
2) mówić i domagać się od państwa godziwych warunków (pomocy) dla młodych do zakładania rodziny”.

Odpowiedź:
Jednym z zaniedbanych sposobów wspierania postawy otwartości wobec życia (gotowości posiadania większej liczby dzieci) jest tworzenie wspólnoty Kościoła bardziej „gościnną” dla ludzi z małymi dziećmi (tj. umożliwiającej im większe zaangażowanie (np. w liturgię). Należy stale pokazywać, że rodzina nie musi być źródłem opresji dla jednostek. Parafie powinny opierać się na wzajemnej współpracy rodzin.

Dziś rodzi się mniej dzieci nie tylko z powodu egoistycznego podejścia ludzi do życia i ogólnej sytuacji ekonomicznej, ale także z powodu większej świadomości, jak trudnym zadaniem jest wychowanie dziecka i chęci zapewnienia mu maksimum czasu i uwagi. Należy propagować postawę, że przez nasze dzieci i ich wychowanie możemy dać coś innym. Otwartość na posiadanie dzieci, wobec wzrostu kosztów i trudności w wychowywaniu musi uwzględniać wyważony stosunek miedzy „otwartością na życie” i „odpowiedzialnością za życie”, w szczególności – za własne dzieci. Palącą potrzebą jest zwłaszcza ponowne odkrycie roli ojca i jego odpowiedzialności za rodzinę.

Dla zwiększenia liczby urodzeń bardzo ważne byłoby tworzenie silnego lobby na rzecz polityki prorodzinnej. Tymczasem często brakuje nawet pozytywnego obrazu rodziny wielodzietnej. Warto też ukazywać wartość rodzin wielopokoleniowych. Bardzo przydatne mogłyby być np. różnorodne formy pomocy rodzicom ze strony zarówno środowisk parafialnych, jak i zgromadzeń zakonnych. Najważniejsze jednak wydaje się realne zabezpieczenie możliwości szybkiego powrotu kobiet do pracy po urodzeniu dziecka. Z doświadczenia wiadomo, że poczucie bezpieczeństwa w tej dziedzinie działa bardziej skutecznie niż umożliwienie kobietom pozostania w domu. W Kościele zbyt mało mówi się także o możliwościach adopcji, brakuje wsparcia dla par, które byłyby gotowe ją podjąć.

8. Relacja między osobą a rodziną.
a. Jezus Chrystus objawia tajemnicę i powołanie osoby ludzkiej. W jaki sposób rodzina może być szczególnym miejscem tego objawienia?

Wypowiedź:
„Rodzina jest darem Pana Boga. Człowiek uczestniczy w tajemnicy przekazywania życia. Poprzez godne chrześcijańskie życie w rodzinie człowiek przeżywa tajemnice objawienia i powołania Jezusa Chrystusa. Rodzina może i powinna urzeczywistniać te prawdy”.

Odpowiedź:
Ewangelia poszerza pojęcie rodziny wskazując, że nie może być ona ograniczona do więzów krwi. Przecież każda przestrzeń budowania głębokich relacji jest rodziną.

Jezus objawia, że powołanie człowieka stanowi miłość. W rodzinie chodzi o otwieranie się na drugą osobę, wejście w głęboką relację. Objawienie dotyczy „mięsa życia” (logos sarksegeneto J 1, 14), z którym szczególnie mamy do czynienia właśnie w rodzinie. Małżonkowie powinni dawać przykład sobie i innym przez naśladowanie Jezusa Chrystusa we własnym życiu. Praca wychowawcza w rodzinie to współpraca ze stwórczym dziełem Boga. Trzeba uczyć, jak budować wzajemne relacje. Przecież gdy rodzice naprawdę się kochają, dzieci nie muszą już nikogo pytać, co to jest miłość.

b. Jakie sytuacje kryzysowe w życiu współczesnej rodziny mogą przeszkodzić człowiekowi w spotkaniu z Chrystusem?

Wypowiedź:
„Zakłócić je mogą: kłótnie małżeńskie, niewierności, alkoholizm, brak czasu dla siebie, kryzys wiary rodziców, sprzeczne z nauką Kościoła poglądy głoszone przez zlaicyzowane media”.

Odpowiedź:
Powodem sytuacji kryzysowych jest brak jedności ujawniający się w wewnątrzrodzinnych podziałach (np. politycznych czy towarzyskich) i niedostatecznej komunikacji wzajemnej (małżonkowie i dzieci często nie rozmawiają ze sobą o ważnych sprawach duchowych). Często też odzywa się konflikt pokoleń. Powszechność rozwodów nie skłania do postawy wytrwałości i wierności. W takich wypadkach zbyt mało mówi się o krzywdzie rodziny i jej otoczenia, o negatywnej społecznej ocenie czynów. Nastąpiła swoista „prywatyzacja małżeństwa”, przez co wspólnocie Kościoła bardzo trudno jest pomagać ludziom, którzy napotkali na trudności. Trzeba pamiętać, że niekiedy kryzys zaczyna się jeszcze przed ślubem – gdy np. zawarcie małżeństwa jest odwlekane ze względów materialnych. Istnieje zatem poważna potrzeba rozwoju i pogłębiania zarówno odpowiedzialności każdej pary małżeńskiej za Kościół jak i Kościoła za każdą parę małżeńską.

Poważne problemy często wywołują także kwestie ekonomiczne, np. emigracja zarobkowa jednego czy obojga małżonków, która uniemożliwia uczestniczenie całej rodziny w życiu religijnym.

Kryzysy mogą być jednak także momentami rozwojowymi. Właściwie bez nich trudno o pełny rozwój. Odnosząc to do kontekstu rodziny: dobrzy małżonkowie to trudni małżonkowie – przez wymagania, stawianie pytań itp. pomagają sobie nawzajem w samopoznaniu i rozwoju. Kryzys może być oczywiście niszczący. Potrzeba więc nauki „jak mądrze żyć” i rozwijać się poprzez kryzysy.

c. Do jakiego stopnia przeżywany przez poszczególne osoby kryzys wiary może dotknąć życie rodziny?

Wypowiedź:
„Kryzysy wiary innych ludzi mogą wpływać negatywnie na rodziny katolickie. Utrwalają bowiem przekonanie, że można żyć w oparciu o inne normy niż chrześcijańskie”.

Odpowiedź:
W Polsce wiara poddawana jest powszechnie i mocno sile obyczaju religijnego oraz rytuału. Kryzys wiary nieczęsto ma chyba charakter egzystencjalny. Częściej jako jego powód można by wymienić tzw. trudności życiowe, np. nałogi czy utratę pracy oraz stopniowe odchodzenie od praktyk religijnych.

9. Inne wyzwania i propozycje. Jakie inne wyzwania i propozycje związane z tematyką powyższych pytań uważasz za naglące i warte podjęcia?

W Polsce konieczne są zmiany w katechezie szkolnej, która na poziomie języka i treści nie przystaje do zachowań współczesnych młodych ludzi. Konieczne są też nowe duszpasterskie programy formacji dorosłych, w których urzędową rytualizację zastąpić powinno bardziej egzystencjalne przeżywanie wiary oparte na czytaniu Biblii, wspólnym dzieleniu się przemyśleniami i modlitwie. Programy te powinny być wspólnym dziełem kleru i świeckich. Hierarchia nie może zamykać się w swym szczególnym systemie „nakazowo-rozdzielczym”. W kwestiach rodziny z pewnością bardziej powinna się otworzyć na słuchanie głosu świeckich.

Istnieje zasadnicze pytanie odnośnie całej naszej debaty: czy chcemy bronić tradycyjnego modelu duszpasterstwa małżeństw i rodzin, czy też chcemy go poprawiać („reaktywować”)? Pytanie ważne, gdyż w ankiecie nie dotykamy bezpośrednio innej kwestii, która w naszej polskiej rzeczywistości wydaje się mieć kluczowe znaczenie: na dłuższą metę nie poprawimy znacząco apostolstwa Kościoła, jeśli nie zostanie gruntownie zrewidowany i zreorganizowany obecny system katechezy. Coraz więcej osób jest przekonanych, że obecny system, gdzie katecheza odbywa się w szkołach, nie zdaje egzaminu. Warto starannie sprecyzować, jaki materiał miałby być nauczany w szkole, a jaki w parafii. Katechizacja w parafii mogłaby wielu rodzinom, zmieniającym miejsce zamieszkania, ułatwić integrację w nowym środowisku. Z kolei powszechne nauczanie w szkołach zarówno etyki, jak i „wiedzy o religii” ułatwiłoby możliwość porozumiewania się ludzi reprezentujących różne tradycje religijne i kulturowe. W tej kwestii nie można traktować religii i etyki jako programów przeciwstawnych! Etyka mogłaby natomiast pełnić rolę propedeutyki dla filozofii.

Ponadto zapomnieliśmy o podstawowej zasadzie, że to rodzice są pierwszymi nauczycielami wiary i oni przede wszystkim odpowiadają za chrześcijańską formację dzieci. Tym niemniej, bardzo potrzeba dobrych katechetów, a tych jest zdecydowanie zbyt mało. W tej sytuacji najważniejsze jest tworzenie pozytywnych wzorców. Nie można już liczyć na obyczaje, prawo cywilne, media; te instancje nam nie pomogą.

Rekolekcjom przewodniczył bp Grzegorz Ryś, biskup pomocniczy krakowski.

Uczestnicy rekolekcji:
Klub Inteligencji Katolickiej w Krakowie, prezes Zbigniew Mortek
Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie, prezes Joanna Święcicka
Klub Inteligencji Katolickiej w Toruniu, wiceprezes Michał Białkowski
Klub Inteligencji Katolickiej w Żywcu, prezes Marek Moszczak
Krakowski Klub Tygodnika Powszechnego, Joanna Eysmont
Miesięcznik ZNAK, redaktor naczelna Dominika Kozłowska
Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK , prezes Henryk Woźniakowski
Stowarzyszenie Pokoju i Pojednania „Effatha”, prezes Danuta Baszkowska
Stowarzyszenie Przymierze Rodzin, przewodnicząca Izabela Dzieduszycka
Kwartalnik WIĘŹ, redaktor naczelny Zbigniew Nosowski
Tygodnik Powszechny, redaktor Piotr Sikora
Warszawski Klub Tygodnika Powszechnego, Joanna Rózga

Materiał opracowały: Anna Goc , Elżbieta Kot, Ilona Klimek

30 stycznia 2014 r.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?