Komentarze
blog Katarzyny Jabłońskiej
W stronę Słońca
8 maja 2009
Z pamiętnika kuracjuszki - Dzień piąty
Jakieś pięć kilogramów do lektury i komputer z pracą pilną, a wciąż z braku czasu odkładaną – te dobra uczyniły moją podróżną torbę jeszcze bardziej nieforemnie pękatą i nieprzyjemnie ciężką. Upychałam je jednak z niewzruszonym przekonaniem, że to świetny pomysł, bo przecież trzy tygodnie w sanatorium to szmat czasu. Najprawdopodobniej zabraknie mi lektur, nic to są przecież księgarnie i będę wreszcie miała czas na poranną gazetę i popołudniowy tygodnik... A zaległa praca? Najwyżej poproszę o dosłanie...
Tymczasem wszystkie książki, poza rozpoczętymi w pociągu Opowieściami galicyjskimi (w drodze przeczytałam ¾ tej magnetyzującej książki Andrzeja Stasiuka i jest to już powtórna jej lektura) tkwią nieruchomo na półce nad łóżkiem, niezaprzeczalnie dodając jej nieosiągalnej urody. Laptop rozstawiony na biurku przy oknie. Podchodzę doń jak do jeża, a jeśli już usiądę przy biurku to zazwyczaj po to, żeby zaczadzać się zapachem konwalii, które włożyłam do zaimprowizowanego wazonika albo wpatrywać w jaśmin tuż za oknem, który z każdym dniem coraz bardziej szalony.
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.