Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
12 listopada 2014
Cezary Gawryś

Rozumiem biskupa Rysia




Przeczytałem w internecie tekst księdza Wojciecha Węgrzyniaka Zmartwienie biskupem Rysiem. Autor tekstu odnosi się do kazania biskupa Grzegorza, przeczytanego na portalu Deon.pl (a zamieszczonego tam pod nieco prowokacyjnym tytułem „Jezus nie jest znakiem sprzeciwu”), i jego felietonu Ani maluczcy, ani prostaczkowie („Tygodnik Powszechny” z 13.10), w tym – do paru proponowanych przez biskupa, odmiennych niż powszechnie przyjęte, tłumaczeń słów Pisma. Kluczową kwestią jest to, że według Pisma – uważa biskup Ryś – Jezus jest „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” i tak należy rozumieć popularne hasło „Chrystus znakiem sprzeciwu”, którym – dopowiadam to już od siebie – chętnie posługują się dziś kaznodzieje i publicyści, interpretując je czasami w ten sposób, że Kościół wierny Chrystusowi musi się nieustannie sprzeciwiać złu świata. Wydawałoby się, że to kwestia oczywista. Tymczasem ks. Węgrzyniak pisze: „Biskup Grzegorz tworzy definicję znaku sprzeciwu, której ja osobiście nie rozumiem”. Dla mnie dziwne jest to, że ks. Węgrzyniak nie rozumie (co wyjaśnię poniżej).

Ksiądz Węgrzyniak polemizuje ponadto z dwoma innymi odczytaniami słów Pisma, proponowanymi przez biskupa Grzegorza. Chodzi m.in. o postawienie kropki w Ef 1,4-5. Są to kwestie bardzo szczegółowe. Autor tekstu, słusznie wskazując na to, jak trudne i nierozstrzygnięte do końca są niektóre dylematy tłumaczy Pisma, zarzuca biskupowi Rysiowi upraszczanie i arbitralność. Przy okazji formułuje daleko idący i nieprzyjemny zarzut: „Martwi mnie (…), że biskup Grzegorz, żeby powiedzieć pozytywną prawdę, musi znaleźć sobie jakąś prawdę przeciwstawną, nawet za cenę, gdyby to była nieprawda”.

Ostatnio miałem możność dwa razy słuchać księdza biskupa Rysia na żywo, podczas rekolekcji prowadzonych przez niego najpierw w Laskach, potem w Warszawie u św. Marcina na Piwnej (za każdym razem po kilka konferencji). Znam więc jego sposób mówienia: żywy, osobisty, niezwykle przejmujący i angażujący słuchaczy. Wychodzi zwykle od egzegezy jakiegoś mniej znanego fragmentu Pisma, a potem analizuje go, myśląc głośno i wydobywając za każdym razem z opowieści biblijnej coś nowego, jakieś zaskakujące słuchaczy prawdy, poruszające nas wewnętrznie. Faktem jest, że czasami podważa rutynowe rozumienie cytowanych słów. Stąd jego retoryczne zwroty: „bez sensu”, „to nie tak”. Ale nie przypominam sobie, by kiedykolwiek było to skierowane przeciwko komuś (przeciwko tłumaczowi?), raczej jest to dialog z samym sobą, z własnym zbyt łatwym i powierzchownym rozumieniem. Owszem, pokazuje, że tłumaczenie w Biblii Tysiąclecia czasami spłaszcza, zakrywając najgłębszą treść. W ten sposób mówca chce nas, słuchaczy, wyrwać z wygodnej rutyny bezmyślnego odbioru. Chce nas zaciekawić. I to mu się – przynajmniej tak wynika z mojej obserwacji grona słuchaczy – w pełni udaje.

Bp Ryś nie jest uczonym biblistą, który wygłasza naukowe referaty – on jest nauczycielem wiary, rekolekcjonistą. A my, słuchacze, nie jesteśmy ciekawi przede wszystkim dylematów biblistów, lecz chłoniemy Słowo Boże. Muszę wyznać, że nauki rekolekcyjne wygłaszane przez bpa Rysia poruszają mnie do głębi, wyrywają z uśpienia, samozadowolenia, otwierają na Chrystusa i Ducha Świętego.

Niestety ks. Wojciech Węgrzyniak, podejmując ciekawy i jak najbardziej uprawniony dialog z niektórymi interpretacjami tłumaczeń Pisma, a także z retorycznymi zwrotami biskupa Rysia (zaczerpniętymi z kazań bądź felietonów), czyni to w formie, którą odbieram jako wyższościową, protekcjonalną. „Bardzo lubię biskupa Rysia – pisze ks. Węgrzyniak – i cieszę się z tego, jak Bóg naprawdę przez niego działa”, ale: „martwi mnie”…itd. Czy nie przemawia tu trochę jak wyrozumiały profesor o uczniu?… Któż z nas ma prawo orzekać, że „Bóg przez kogoś naprawdę działa”? I ten tytuł: „Zmartwienie biskupem Rysiem”. Zauważmy, jaka jest w nim zawarta generalizacja. Nie: zmartwienie wypowiedziami biskupa Rysia, lecz: zmartwienie… biskupem Rysiem!

Jest jednak w tekście przemycone jedno ogólne stwierdzenie bardzo ciekawe: „Może biskup Grzegorz myśli, że w Polsce trzeba stworzyć sobie wroga (nawet gdyby to miał być tłumacz) i walczyć z nim, bo wtedy ludzie tego słuchają lepiej i czują się lepiej”. To prawda, tak niestety myśli i według tej zasady działa u nas wielu publicystów, polityków, a także niektórzy kaznodzieje. Ale moim zdaniem głęboko niesprawiedliwe, wręcz przewrotne, byłoby przypisywanie takiego sposobu myślenia i takiej postawy właśnie biskupowi Rysiowi!

PS. Swoją drogą, czyż Biblia Tysiąclecia nie ma wielu błędów? Przyznają to sami bibliści. Poprawiane są one w kolejnych wydaniach. Wiele błędów znajdujemy też w płytkim powoływaniu się na wyrwane z kontekstu słowa Biblii. Ale to już inny problem.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?