Komentarze
blog ogólny
Forum Romanum

12 stycznia 2015
Jerzy SosnowskiBóg mówi półgębkiem
Sprawa ma się według mnie tak: nie ma religii bez instytucji, natomiast wiąże się z tym dramatyczna ambiwalencja. Wydaje mi się bowiem, że z chwilą gdy chrześcijaństwo okrzepło w instytucję – czasami połączoną wręcz tożsamościowym sojuszem z państwem – zyskało moc przetrwania przez stulecia, ale w pakiecie otrzymało szatańską pokusę pozostania w y ł ą c z n i e instytucją. To z oporu przeciwko temu utożsamieniu bierze się dość popularny pogląd, że „mnie nie trzeba kościoła, bo mogę pójść do lasu i tam sobie doskonale doświadczać Boga samemu” – mówi Jerzy Sosnowski w rozmowie z Arturem Madalińskim w miesięczniku „Znak”.
Artur Madaliński: Jeszcze kilka lat temu wiele pisano o sekularyzacji naszego kontynentu. Religia została jakoby skutecznie wyrugowana z dyskursywnego uniwersum Europy. Dzisiaj z kolei – przeciwnie – nikt poważny nie ma chyba wątpliwości, że religia powróciła do centrum europejskiej debaty społecznej. Pytanie brzmi więc, nie „czy”, ale przede wszystkim „jak” powróciła.
Jerzy Sosnowski: Obawiam się, że powrót religii dokonał się w bardzo szczególny sposób – głównie za sprawą debaty politycznej. Po pierwsze, jej powrót wiązał się bowiem z religiami „zemsty Boga”, które w słynnej książce opisał Gilles Kepel, mając na myśli fundamentalistyczne wersje islamu, chrześcijaństwa i judaizmu. Po wtóre – wróciła jako oskarżony przy okazji afery Rocco Butiglione, po trzecie zaś – choć w najmniejszym stopniu – wróciła za sprawą pytania o antysemityzm po Holokauście. Powrót religii do debaty publicznej był więc przede wszystkim powrotem jej aspektu instytucjonalnego i wiązał się z pytaniem, jak religia ma się odcisnąć na zasadach organizujących życie społeczne. Dopiero później zaczęły się pojawiać głosy mówiące o tym, co w moim przekonaniu jest istotą religii – że jest ona wyrazem pewnego doświadczenia egzystencjalnego czy metafizycznego. Ciekawe zresztą, że ten następny krok, krok w stronę egzystencjalnego aspektu religii, wykonują często ludzie niewierzący. Przypomina mi się tutaj niezwykle intrygujący film Lourdes Jessici Hausner, która – będąc, o ile wiem, zdeklarowaną ateistką – dała znakomite dzieło o doświadczeniu religijnym. Jednak trzeba podkreślić, że to przede wszystkim od chrześcijan zależy, jak ten powrót religii wykorzystają, czy zdołają od nowa go opowiedzieć.
Więcej można przeczytać na stronie miesięcznika „Znak”.
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.