Komentarze
blog ogólny
Forum Romanum

17 sierpnia 2009
ks. Andrzej DragułaSiła rażenia
W sporze wokół występu królowej popu chodzi nie tylko o datę, ale i o artystkę. Czy Madonna jest faktycznie zagrożeniem dla naszej wiary? – pyta w „Tygodniku Powszechnym” ks. Andrzej Draguła, członek Zespołu Laboratorium WIĘZI.
W uroczystość Wniebowzięcia NMP wystąpi w Warszawie Madonna. W przekonaniu wielu to świadoma prowokacja ze strony organizatorów czy nawet samej piosenkarki. Etykietka skandalistki przylgnęła do niej tak dalece, że niewiele już jej może pomóc w odzyskaniu przyzwoitszego wizerunku.
Pierwszy kamień obrazy to imię. „Już sam pseudonim, ale także sposób zachowania się, tak na scenie, jak i poza sceną, tej piosenkarki jest dla wielu osób prowokacyjny” – czytamy w liście rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Owszem, zapewne i sama artystka uznała, że imię – uświęcone w tradycji katolickiej – połączone ze scenicznym i pozascenicznym zachowaniem, ma siłę prowokacji.
Tylko że Madonna to jej imię chrzestne.
Nie wiadomo, czy było to imię popularne w środowisku, z którego się wywodzi piosenkarka, dość powiedzieć, że jej matka miała także na imię Madonna Louise. Zapewne to przypadek wyjątkowy. A może wpływ miała data urodzin: 16 sierpnia, dzień po Wniebowzięciu.
Przekonanie o obrazoburczym charakterze pseudonimu może wynikać z polskiej tradycji, gdzie do XIX w. zasadniczo nie nadawano dzieciom imienia Maria jako zastrzeżonego dla Matki Boga. Do dziś – inaczej jest w kulturze iberoamerykańskiej – nie nadaje się chłopcom imienia Jezus. To, co szokujące czy nietypowe w jednej kulturze, w innej może być jednak na porządku dziennym.
Całość artykułu można przeczytać tutaj.
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.