Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do bloga

blog Katarzyny Jabłońskiej

W stronę Słońca

blog Katarzyny Jabłońskiej
27 maja 2009

Z pamiętnika kuracjuszki - Dzień dziewiąty




– Jak to, nie byłaś jeszcze na dancingu??? Przyjaciółka – ta sama, która mogła pójść, a ja musiałam zostać – śmieje się szelmowsko.
– No, nie byłam. Wieczorem wciąż bardziej ciągnie mnie nad morze niż na tańce. Może, gdyby dancing był na plaży… – rozmarzam się.
– Na plaży czy nie plaży, a najpewniej w „Kormoranie” (restauracja najbliżej mojego domu sanatoryjnego)… Nie ma mowy, wieczorem idziemy na dancing – informuje mnie przyjaciółka.
– Faktycznie, głupio byłoby być w sanatorium i nie być na dancingu – więc nie protestuję.

Początek nie był łatwy. W ogródku „Kormorana” tercet bardzo egzotyczny, na scenie imitującej muszlę koncertową, eksploatuje repertuar Abby i Boney M. Trzeba mieć kondycje, żeby sprostać tym rytmom.

Na parkiecie garstka – kilka osób solo i kilka par. Za to za płotem ogródka mnóstwo gapiów, niektórzy podrygują w rytm muzyki. My też zaczynamy podrygiwać, tyle że na parkiecie i zaraz porwane zostajemy do tańca. Panowie świetnie prowadzą, tylko dlaczego ta piosenka zdaje się nie mieć końca, jeszcze chwila, a trzeba będzie rozpocząć reanimację. Po kolejnym tańcu wymykamy się po angielsku, bo zadyszka coraz większa. Idziemy deptakiem w rytmie sanatoryjnym, co sprawia, że oddech i puls niebawem się stabilizują. Trudno więc oprzeć się Cohenowi, który nawołuje z mijanego kawiarnianego ogródka „Dance Me To The End Of Love”. Nie opieramy się – dołączamy do tańczącej gromadki. Tańczymy do taktów Perfectu i Budki Suflera aż do przerwy, ogłoszonej przez zespół. Zamierzamy pójść na spacer nad morze, ale w kolejnym kawiarnianym ogródku zabawa wre. Dajemy się jej przywołać, przez moment nawet ją współanimujemy. Tyle że tu z każdym kolejnym utworem repertuar coraz bardziej przaśny. Kiedy zespół intonuje „Majteczki w kropeczki” opuszczamy parkiet, idziemy nad morze. Ciemno, mały lasek przed wydmami bez trudu udaje o tej porze całkiem duży las, żeby nie powiedzieć puszczę. I bardzo dobrze, dzięki temu można zaintonować „Zaproszenie” na… dancing:

wy wiewiórki tańczące wśród liści
wy cietrzewie profesjonaliści
i wy wilki biegłe w saksofonie
i żyrafy i małpy i słonie
wy za puszczą stęsknieni wygnańcy
posyłam wam zaproszenie na dansing

Ech, w takim towarzystwie to dopiero byłyby dancing! Ja jednak muszę się już oddalić – dziesiąta na zegarze i w sanatorium gaszą światła groźni gospodarze…



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (29)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?