Korepetycje z Jana Pawła II

Jan Paweł II

Korepetycje z Jana Pawła II

Anna Karoń-Ostrowska

Korepetycje z Jana Pawła II - 17 kwietnia 2011

Anna Karoń-Ostrowska, Obecność, WIĘŹ 2005 nr 5-6.

Nasze pokolenie, przeniknięte dwudziestosześcioletnią obecnością Jana Pawła II, będzie musiało zdać z niej sprawę tym, którzy przychodzą po nas i którzy jej nie doświadczyli. Będziemy się musieli nauczyć o niej mówić i ją odsłaniać. I choć wydaje się dziś, że to zadanie przerasta nasze siły, będziemy musieli mu sprostać, bo tę jego obecność nosimy w sobie. Ona jest w nas bez względu na to, jak bardzo jesteśmy tego świadomi. Stanie się obecnością „między nami”, gdy będziemy potrafili się nią dzielić i przekazywać ją dalej. Bo przecież, jak powiedział Jan Paweł II profesorom w czasie spotkania z młodzieżą na Skałce w 1979 roku: My jesteśmy po to, żeby oni byli…

Jakie „ślady” pozostawił po sobie Jan Paweł II? Czego udało się nam dotknąć dzięki niemu? Jaki rodzaj obecności nam pozostawił?

Na początku jego obecność była mocna — promieniowała siłą, radością, jasnością, czułością, uśmiechem Boga. Dawał nam wsparcie i poczucie siły, opieraliśmy się o niego i nawet wtedy, kiedy wydawało się, że jesteśmy bardzo słabi, potrafił nas utrzymać. Jego bliskość przynosiła doświadczenie, o którym pisał Psalmista: W cieniu Twych skrzydeł spoczywam bezpiecznie. Byliśmy przy nim bezpieczni i spokojni nawet w chwilach największych zmagań i ciemnych nocy historii.

Ta obecność niosła też w sobie zwyczajność, naturalność, harmonię. Chciało się po prostu trwać przy nim — kontury świata stawały się jaśniejsze bez zbędnych wyjaśnień i wszystko było takie, jakie zawsze być powinno. My sami w jego obecności też stawaliśmy się prości i naturalni, dobrzy dla siebie nawzajem — były to chwile olśnień, które nie mogły nie zostawiać śladów w duszy…

Z czasem obecność Papieża wśród nas się zmieniała. Zamach z 13 maja 1981 roku odebrał mu część sił fizycznych i blask niczym niezamąconej radości. Wkradł się cień, który z roku na rok stawał się coraz mocniejszy. Zamknął się czas „triumfalnego wjazdu do Jerozolimy”, zaczęła się powolna, trwająca latami droga na Golgotę. Jego obecność coraz bardziej przeniknięta była wysiłkiem, zmaganiem ze słabością i z niezrozumieniem, z rozczarowaniem. Nie było to już radosne bycie razem i wzajemne potwierdzanie się — Jego i nas, nas i Jego.

Papieska obecność była wspierająca i wymagająca jednocześnie. Czy umieliśmy sprostać tym oczekiwaniom? Nie czas tu i nie miejsce na rachunek sumienia. Trzeba jednak pamiętać, że to bycie nie w pełni zrozumianym rodziło naturalną gorycz i żal, który przełamywał przebaczaniem — ciągłym wybaczaniem i rozpoczynaniem od nowa. Bardzo mocno widział i akcentował każde dobro — nawet słaby, nikły jego przejaw. Osłaniał je, wydobywał, wspierał. Siłą dobra pokonywał zło, tak jak przebaczeniem starał się pokonać nienawiść, agresję, szyderstwo.

Patrzył przenikliwie, jakby przez zewnętrzność chciał dotrzeć do serca człowieka, do jego wnętrza. Nie tylko chciał być widziany „od wewnątrz”, ale sam tak umiał wejrzeć w człowieka, którego spotykał na swojej drodze. Historie tych spojrzeń, uścisku ręki, przytulenia, słowa, które zostało skierowane właśnie „do mnie” w najbardziej odpowiednim momencie, niosą w sobie miliony ludzi na całym świecie. To właśnie z nimi przesuwali się w Bazylice św. Piotra przed katafalkiem, na którym spoczywało ciało Jana Pawła II. Czy to też było doświadczenie obecności?

WIĘŹ 2005 nr 5-6

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Jan Paweł II

Korepetycje z Jana Pawła II

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?