Czytelnia

Wierzę, więc działam

Kościół w Polsce

Ewa Karabin

Ewa Karabin

Już nie kuźnia?

Duszpasterstwa akademickie dzisiaj

Za czasów PRL duszpasterstwa akademickie pełniły funkcję niezwykłą: to w nich można było czytać dzieła wybitnych myślicieli potępianych przez władze, dyskutować na trudne tematy omijane w dyskursie publicznym, poznawać fakty z historii wymazane ze szkolnych podręczników. Młody człowiek, który pragnął obcować z odważną, nonkonformistyczną myślą, znajdował w DA azyl i oparcie w innych poszukiwaczach prawdy.

Po roku 1989 w dostępie do informacji zmieniło się wszystko: przestały istnieć tematy zakazane, zaczęło się mozolne oczyszczanie historii, ostatnie bariery zniósł szybki rozwój internetu. Pojawiło się wiele nowych uczelni, studia stały się łatwiej dostępne, przestały być elitarne. To wszystko nie mogło pozostać bez wpływu na funkcjonowanie duszpasterstw akademickich. Czego zatem młodzi ludzie szukają dzisiaj w DA? Jak na ich potrzeby odpowiadają duszpasterze?

Głodny duszpasterz

Kościół akademicki pw. Św. Ducha w Toruniu stoi w samym sercu miasta, nieopodal ratusza, otoczony gwarnymi kawiarniami, księgarniami (w promieniu 100 m można znaleźć ich 16!), w dostojnym sąsiedztwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. W każdą niedzielę o 19.00 odprawiana jest w tej świątyni akademicka Msza święta, po której wszyscy studenci zaproszeni są na wspólnie przygotowane kanapki do budynku duszpasterstwa.

— Wymyśliliśmy taki chwyt reklamowy — przyznaje o. Lesław Ptak, od pięciu lat duszpasterz akademicki w kościele Św. Ducha, oprowadzając z dumą po siedzibie jezuickiego duszpasterstwa. — Kanapki mają być zachętą do tego, żeby zostać z nami na dłużej. Na tej kolacji zawsze jest jakiś duchowny. Gdyby kogoś przypiliło, to może poprosić o spowiedź albo o rozmowę. Często zdarza się, że na górze trwa zabawa, a na dole duszpasterz spowiada na głodnego — dodaje z uśmiechem o. Lesław.

Aspekt gastronomiczny nie jest całkowicie bez znaczenia, skoro w podobny sposób do warszawskiego duszpasterstwa dominikańskiego w klasztorze na Freta trafił Grzesiek, student IV roku mechaniki na Politechnice Warszawskiej: — Przez kilka lat przychodziłem raz w tygodniu na tzw. siódemki, czyli poranne Msze połączone ze śniadaniem w kuchni duszpasterstwa.

— A zdarzają się sytuacje, gdy te śniadania ratują życie! — wtrąca jego kolega Michał, student medycyny.

— Na IV roku zacząłem mieć trochę więcej wolnego czasu — kontynuuje Grzesiek — więc zaangażowałem się w śpiewanie w duszpasterskiej scholi i tak poznałem nowych ludzi. Szybko okazało się, że są to jedni z ciekawszych, jakich kiedykolwiek spotkałem.

Przez siódemki trafiła do duszpasterstwa także Paulina, absolwentka socjologii i studentka V roku stosunków międzynarodowych: — Najpierw spodobała mi się liturgia dominikańska, nie należałam do żadnej wspólnoty i wcale nie miałam na to ochoty, ale byłam zmęczona atmosferą kościołów, jaką znałam: ciężką i nieprzyjemną. Zaczęłam przychodzić tu na Msze wieczorne, potem na siódemki, a stamtąd już dałam się wciągnąć do duszpasterstwa.

Teraz, jako doświadczona członkini dominikańskiego DA, na porannych siódemkach wspiera onieśmielonych nowicjuszy. — Staramy się, żeby czuli się tutaj mile widziani. Gdy ktoś przychodzi pierwszy raz na siódemkę i stoi przerażony, nie wiedząc, co robić, zwykle ktoś z nas podchodzi i mówi: „No to teraz możesz pokroić chleb, a przy okazji powiedz nam coś o sobie”.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Wierzę, więc działam

Kościół w Polsce

Ewa Karabin

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?