Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza

Nie pod korcem

O społecznym wymiarze praktykowania wiary

Społeczny wymiar praktykowania wiary nie jest dzisiaj sprawą oczywistą. Wpływowa część elit politycznych i kulturalnych akceptuje religię jedynie w przestrzeni prywatnej. Niekiedy również niektórzy sami wyznawcy zgadzają się na sprowadzenie religii do prywatności. A przecież wiara sprywatyzowana to wiara ukryta. Bez wspólnoty, bez relacji z bliźnimi, bez możliwości dzielenia się z innymi — wiara jest niepełna. Dlatego związek praktykowania wiary z aktywnością społeczną w przestrzeni publicznej powinien być nierozerwalny.

Refleksję nad tym związkiem rozpocząć trzeba od krótkiego przeanalizowania propozycji, której celem jest jednoznaczne przerwanie go. To propozycja formułowana expresis verbis przez wielu przedstawicieli współczesnej europejskiej nowej lewicy. Chcą oni wyprowadzić religię ze sfery publicznej, w imię zasady neutralności światopoglądowej państwa, pozostawiając wierzącym obywatelom możliwość praktykowania wiary w przestrzeni prywatnej. Najmniej kontrowersyjne są indywidualne praktyki religijne — na własną rękę, poza zinstytucjonalizowanymi strukturami tradycyjnych Kościołów. Praktyki wspólnotowe mogą się ostać, ale koniecznie poza sferą publiczną. W propozycji tej chodzi nie tylko o wprowadzenie zakazu obecności symboli religijnych w instytucjach użyteczności publicznej (np. krzyża na ścianie we włoskiej sali szkolnej czy krzyżyka na szyi stewardesy w samolocie British Airways — podobne przykłady można by mnożyć). Opróżnienie przestrzeni publicznej z symboliki religijnej to tylko warunek wyjściowy sprzyjający kształtowaniu i upowszechnianiu postawy, polegającej na pełnym uprywatnieniu (czytaj: ukryciu) wyznawanej wiary. Moja mowa, zachowanie, ubiór nie powinny — w myśl tej koncepcji — w żaden sposób zdradzać, czy jestem osobą wierzącą, czy nie; to bowiem sprawa czysto prywatna.

Co dzieje się z wiarą wyznawaną w taki czysto uprywatniony sposób? W takiej sytuacji Wiara — pominąwszy ekstremalne, choć wcale nierzadkie, także współcześnie, sytuacje prześladowania — po prostu stopniowo obumiera. Wiara uprywatniona „z wyboru” jest bowiem jak światło ewangelicznej lampy oliwnej przykrytej korcem, a nie postawionej na świeczniku, które gaśnie wraz z wyczerpaniem się zapasów tlenu. Życie wiarą na co dzień ma zarówno swoją wewnętrzną dynamikę (w tym obrazie symbolizuje ją ogień), jak i kontekst społeczny (tlen); nie jest jedynie posiadaniem utrwalonego światopoglądu, to również społeczna relacja. Innymi słowy, praktykowanie wiary jest ze swej istoty czynnością społeczną — osobistą, ale nie prywatną, jak to trafnie ujmuje Zbigniew Nosowski1.

Społeczne wymiary wiary

Warto wskazać trzy kluczowe społeczne wymiary praktykowania wiary: 1) głoszenie dobrej nowiny, 2) doświadczenie wspólnoty wierzących oraz 3) pomoc bliźnim w potrzebie, czyli działalność dobroczynna.

1. Głoszenie dobrej nowiny

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?