Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Nie pod korcem. O społecznym wymiarze praktykowania wiary, WIĘŹ 2010 nr 7.

Co istotne, znaczenie „uwrażliwiającego” świadectwa życia nie jest mierzone wielkością pełnionych funkcji zawodowych czy społecznych, ale właśnie dojrzałością integracji wiary z życiem, spójnością i integralnością postawy życiowej. W zaangażowaniu społecznym chrześcijanina chodzi bowiem o nastawienie prospołeczne, o odczuwanie wspólnoty z innymi, a nie tylko o odgrywanie mniej lub bardziej sformalizowanych ról społecznych, czy, używając języka „kościelnego”, piastowanie godności. Owa integracja pozwala, by na otoczenie społeczne oddziaływał człowiek poprzez sprawowane funkcje (relacja społeczna), a nie funkcje przypisane człowiekowi (relacja władzy). Dojrzała integracja pozwala „być sobą jako osobą” bez względu na to, co się konkretnie robi, w której dziedzinie (sfera publiczna, praca zawodowa, życie prywatne), dla kogo i na jakim poziomie społecznej (czy medialnej) „rozpoznawalności”. Popularne ostatnio wizyty na powodziowych wałach w świetle kamer telewizyjnych nie są bynajmniej miarodajnym świadectwem społecznej orientacji jako życiowej postawy, nie tylko zresztą osób wierzących.

Konsumpcjonizm odspołecznia

Uproszczeniem i błędem byłoby wiązanie procesu uprywatniania wiary wyłącznie z oddziaływaniem wspomnianych na wstępie ideologicznych prądów nowej lewicy. Indywidualizacja przeżywania doświadczenia wiary jest, przynajmniej w Europie, nurtem silnie obecnym wśród ludzi wierzących, jest niejako odzwierciedleniem na poziomie praktyk religijnych ogólnego kierunku ewolucji społeczeństw dobrobytu. W społeczeństwach tych z pokolenia na pokolenie słabną więzi społeczne, a rosną na znaczeniu orientacje indywidualistyczne oraz ugruntowują się postawy konsumpcyjne.

Celnie opisuje ten proces Benjamin Barber w głośnym eseju Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli4, podkreślając uwiąd społeczeństwa obywatelskiego w zachodnich państwach dobrobytu. Owo Barberowskie „połknięcie” obywatela przez konsumenta niewątpliwie znajduje swoje odzwierciedlenie także na płaszczyźnie religii. Zanika orientacja na służbę społeczną i zapał misyjny, słabnie wspólnota wierzących — marginalizują się wszystkie wspomniane wcześniej społeczne wymiary wiary. Praktyka religijna zbliża się do formuły konsumowania „usług” świadczonych w kościołach przez odpowiednią profesjonalną „służbę”. To podejście stanowi grunt dla upowszechniającej się praktyki ustalania wysokości opłat za poszczególne posługi (ślub, pogrzeb itp.) w miejsce dobrowolnych ofiar w wysokości odpowiadającej możliwościom wiernych. Zamiast porządku ewangelicznego — w którym łaskę wiary otrzymujemy za darmo, ale wraz z misją przekazania jej innym i praktykowania miłosierdzia względem potrzebujących — pojawia się porządek konsumencki. Posługi religijne, aby umożliwić ich quasi-rynkowe transakcje, muszą mieć swą rynkową, choćby szacunkową cenę, za to nie powinny nieść ze sobą dalszych zobowiązań, zwłaszcza wobec osób trzecich.

Praktyki religijne traktowane w trybie konsumenckim „odspołeczniają” przeżywanie wiary. Wierni uczestniczą w nabożeństwach niejako obok siebie, nie zawiązując wspólnoty. Pytanie, czy np. poprzez praktyki religijne staramy się utrzymać więź z własną parafią jawi się wówczas jako pozbawione sensu: czas i miejsce usług każdy świadczeniobiorca wybiera przecież wyłącznie pod kątem indywidualnych preferencji i interesów. W aglomeracjach miejskich rośnie więc liczba wierzących w miarę regularnie praktykujących, ale nie związanych z żadną parafią i nie odczuwających takiej potrzeby.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?