Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Nie pod korcem. O społecznym wymiarze praktykowania wiary, WIĘŹ 2010 nr 7.

Orientacja na odpłatne usługi religijne czy brak więzi z parafią to tylko ilustracje postawy konsumpcyjnej, którą ilustruje sekwencja: przyszedłem (do kościoła), uczestniczyłem (w nabożeństwie, zaspokajając potrzebę religijną), wyszedłem (bez zaciągnięcia czy zwerbalizowania jakichkolwiek zobowiązań względem wspólnoty wiernych i szerszej społeczności). Taka postawa nie tylko niszczy wspomniane społeczne wektory wiary, ale również przerywa integrację wiary z życiem. Samo życie staje się ciągiem konsumowania różnych dóbr i usług; wśród których znajdują się również usługi religijne. Tak przeżywana wiara nie rodzi zobowiązań, a zwłaszcza zobowiązań społecznych.

Zauważmy też, że osią życiowej „integracji” staje się wówczas zdobywanie zasobów umożliwiających konsumpcję, a więc praca zawodowa. Tyle że i ta ostatnia zostaje pozbawiona orientacji prospołecznej. Istotą pracy jest przecież, o czym dzisiaj często zapominamy, robienie rzeczy potrzebnych innym. Jeżeli owoce mojej pracy są innym niepotrzebne, praca jest bezużyteczna i nie ma wartości rynkowej; nie można więc jej „sprzedać” za wynagrodzenie (pensję). Współcześnie pracę postrzegamy jednak w kategoriach silnie zindywidualizowanych. Praca zawodowa ma zapewnić wykonującemu ją niezależność ekonomiczną (także względem członków własnej rodziny), odpowiedni poziom życia, prestiż, pozycję społeczną, wreszcie tzw. samorealizację.

Tradycyjny, silny w Europie Zachodniej (zwłaszcza w społeczeństwach protestanckich) etos pracy pozwalał się cieszyć z dobrze wykonanej pracy poprzez dostrzeganie tego, że jej owoce (usługi, produkty) dobrze służą innym. Dziś perspektywa taka traci na znaczeniu: nie tyle moja praca ma służyć innym, ile owi inni służą potwierdzeniu mojego indywidualnego zawodowego sukcesu. Jeśli wprowadziłem na rynek produkty firmy A, które są ewidentnie gorsze niż produkty konkurencyjnej firmy B, wyparte w ten sposób z rynku, to znaczy że jestem świetnym menedżerem i odniosłem sukces. Możliwość zarządzania pracownikami to nie funkcjonalne zadanie względem firmy oraz odpowiedzialność za podwładnych, ale miara mojej „samorealizacji” definiowanej w kategoriach władzy. Czy można oczekiwać, że człowiek o takiej zindywidualizowanej orientacji będzie chciał po pracy zawodowej aktywnie działać w stowarzyszeniu, gdzie funkcje zarządcze zdecydowanie bardziej kojarzą się z odpowiedzialnością niż władzą? Że włączy się on w przedsięwzięcia parafialne, gdzie wartość pracy woluntarystycznej nie jest mierzona przez pryzmat „utraconego” zarobku (w myśl podejścia, ile mógłbym zarobić, gdybym w tym czasie pracował zawodowo), co oznacza, że pozycja zawodowa nie ma prostego przełożenia na prestiż?

Społeczeństwo konsumpcyjne i religijny konsumeryzm to nie futurologiczna wizja przyszłości. Pozbawione w gruncie rzeczy sfery sacrum bezwyznaniowe świątynie w centrach handlowych (ich otwieranie to nowe zjawisko w aglomeracjach miejskich, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych) czy stowarzyszenie księży publicznie deklarujących się jako osoby niewierzące, ale zainteresowanych dalszym sprawowaniem posług religijnych jako praktyką „zawodową” — to przykłady z życia wzięte. Póki co są one dalekie Polsce. Ale zastanówmy się, czy proces „odspołecznienia wiary”, chociaż w mniej spektakularnej formie, nie postępuje również w naszym kraju.

Próżnia aksjologiczna polskich reform

Warto z tej właśnie perspektywy przyjrzeć się przemianom sfery społecznej w Polsce po 1989 roku. Kluczowe znaczenie ma społeczne doświadczenie lat dziewięćdziesiątych — pierwszego okresu transformacji ustrojowej.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?