Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Nie pod korcem. O społecznym wymiarze praktykowania wiary, WIĘŹ 2010 nr 7.

Rodzina to Kościół domowy i zarazem główne miejsce socjalizacji i wychowania. To po rodzicach dziecko przejmuje wrażliwość społeczną lub jej brak. Dlatego ważne jest, czy chrześcijanie tworzą rodziny otwarte na dalszych krewnych, przyjaciół, znajomych, czy uczą dzieci społecznego zaangażowania, czy uczestniczą na miarę możliwości w życiu szkół, do których posyłają dzieci, czy własnym przykładem pokazują, że wiara prowadzi do przekraczania siebie, swojego egoizmu i egocentryzmu? Czy też przeciwnie: przygotowują je do indywidualnej kariery (w gruncie rzeczy „wyścigu szczurów”, tyle że w wersji pozbawionej łamania podstawowych norm etycznych). Doświadczenia społeczeństw zachodnich pokazują, że rodzina nuklearna zawieszona w społecznej próżni, sprowadzona do funkcji jednostki konsumpcyjnej, ulega silnej atrofii. Taka rodzina jest też środowiskiem, w którym trudno przekazać i praktykować żywą wiarę.

Dużą szansą jest katolickie szkolnictwo. Ważne, aby szkoły katolickie funkcjonowały jako społeczności współtworzone przez nauczycieli, uczniów i rodziców, a nie elitarne placówki, w których za czesne kupuje się dobrą edukację. Szkoły katolickie powinny podejmować się wychowania uczniów sprawiających kłopoty, a nie przerzucać ich do szkół publicznych. Powinny istnieć mechanizmy umożliwiające naukę w tych szkołach dzieciom nie tylko z bogatszych rodzin. Katolicka szkoła musi produkować „społeczną wartość dodaną”, to nie może być wyłącznie placówka edukacyjna. Rzecz jasna, ożywianie społeczności szkolnej to także zadanie rodziców.

Kościelne organizacje społeczne koncentrują się zazwyczaj na działalności charytatywnej, często o charakterze akcyjnym (paczki świąteczne, organizacja wigilii itp.). To bardzo ważne miejsce społecznego zaangażowania chrześcijan. Ważne jednak, aby przechodziły od działalności akcyjnej do zaangażowania ciągłego, by włączały wolontariuszy z różnych grup wiekowych i uzupełniały rozdawnictwo darów o inne formy wsparcia. Aby organizacje aktywizowały społecznie zarówno wolontariuszy, jak i beneficjentów pomocy. Aby były miejscem tworzenia więzi społecznych, a nie tylko redystrybucji zasobów.

Seminaria duchowne powinny ewoluować od instytucji formacyjnych zamkniętych, odgrodzonych od świata” w stronę instytucji „zanurzonych” w życiu społecznym. Społeczne zaangażowanie to dla (przyszłych) księży nie tylko warunek skuteczności pracy duszpasterskiej, ale też ochrona przed samotnością i wypaleniem, których coraz częściej doświadczają osoby duchowne, zwłaszcza zaś księża diecezjalni.

Nie w skansenie

W przeszłości sojusz tronu z ołtarzem służył w Europie budowaniu ziemskiej potęgi Kościoła, a nawet narzucaniu wiary siłą. Przeszłość ta została już jednak przezwyciężona. Dzisiaj obecność religii w przestrzeni publicznej (różnych religii i wyznań) nie ma celów politycznych. W żadnej mierze nie ma też na celu narzucania wiary osobom niewierzącym, ma jedynie umożliwiać jej społeczne praktykowanie wierzącym.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?