Czytelnia

Wierzę, więc działam

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Piotr Gliński, Obywatele rodzą się (też) w Kościele, WIĘŹ 2010 nr 7.

Po roku 1989 bywało różnie. Współpraca była słabsza, pojawiały się wzajemne podejrzliwości i nieufność. Jakie były przyczyny tej nieufności w łonie środowisk kościelnych wobec sektora obywatelskiego? I vice versa: jakie były powody podejrzliwości świeckich działaczy wobec obywatelskiej funkcji Kościoła?

Wskazałbym pięć takich przyczyn. Dwie pierwsze są strukturalne. Po pierwsze, chodzi po prostu o naturalną różnicę priorytetowych wartości i interesów obu środowisk, co związane jest z ich odmienną tożsamością. Po drugie, na atmosferę wzajemnej nieufności mogły wpływać regulacje prawne, które często dzieliły te środowiska, dając pewne uprawnienia czy przywileje jednym, co nie zawsze znajdowało zrozumienie wśród drugich. Ta akurat sytuacja poprawia się w ciągu ostatnich lat, ale w dalszym ciągu przepisy prawne różnicują podmioty działające w obu sferach, co może powodować stan nieufności.

Kolejną przyczyną narastania wzajemnej nieufności było postrzeganie przez różnych ludzi w Polsce, a także przez stronę kościelną — częściowo słusznie, częściowo niesłusznie — projektu społeczeństwa obywatelskiego jako projektu lewicowego, czy wręcz lewackiego, zbytnio otwartego na różnego typu „podejrzane” wartości. To akurat prawdą nie jest. Społeczeństwo obywatelskie wywodzi się z bardzo różnych tradycji, a jego istotą jest łączenie w sobie idei na pozór sprzecznych czy nieprzystawalnych, np. wspólnotowości z liberalizmem. Ważnym wątkiem tej tradycji jest też myśl chrześcijańska. Przecież jedną z podstaw współczesnego społeczeństwa obywatelskiego jest zasada pomocniczości, wywodząca się z nauki społecznej Kościoła. A jedną z zasadniczych funkcji Kościoła, o czym pięknie mówił w wywiadzie abp Nycz, jest praca ze społecznością wiernych — praca formacyjna z jednostką, ale i ze wspólnotą — dla dobra publicznego. Nawet w prawicowej myśli narodowej Romana Dmowskiego można znaleźć silne wątki dotyczące samoorganizacji obywatelskiej.

Nie powinniśmy zatem poddawać się procesowi zawłaszczania idei społeczeństwa obywatelskiego przez myśl lewicową — zarówno tę opozycyjną lub oficjalną (co miało miejsce u progu transformacji) z czasów PRL, jak i obecną (w ideologii niektórych ośrodków lewicy w wolnej Polsce). Na początku naszej transformacji za bardzo chyba ulegliśmy przekonaniu, że za ideą społeczeństwa obywatelskiego stoi jedynie lewica — i przekonanie to trwa, niestety, nadal, powodując nieuzasadnioną nieufność wielu środowisk konserwatywnych, prawicowych, centrowych, religijnych czy kościelnych wobec tego projektu.

Istotnym, czwartym już powodem narastania nieufności po stronie Kościoła był też fakt, że daleko nie wszyscy w Kościele postrzegali, jak istotna jest funkcja społeczna religii, że wiara powinna uspołeczniać, uwrażliwiać na innych, także na innych inaczej wierzących czy słabiej wierzących. Abp Nycz pięknie o tym mówił w wywiadzie, używając metafory otwartego okna. Kościół powinien być otwarty, bo wtedy jest bliższy społeczeństwu obywatelskiemu — a przez to bliższy ludziom. Przymiotnik katolicki — co podkreśla metropolita warszawski w tym wywiadzie — znaczy powszechny, a nie partykularny, elitarny, sektorowy czy korporacyjny.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Wierzę, więc działam

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?