Czytelnia

Joanna Petry Mroczkowska

Joanna Petry Mroczkowska, Adopcja po amerykańsku, WIĘŹ 2008 nr 6.

Na ktόrymś ze zgrupowań radykalnych feministek znalazły się plakaty z ciężarną kobietą na krzyżu i rozdawano ulotki popierające aborcję. Panowała zgodność, że posiadanie dzieci jest aberracją, a za decyzję o adopcji odpowiadają kobiety oddające dzieci. W odpowiedzi na to członkinie CUB skierowały do feministek odezwę, nazywając wymuszoną adopcję „wieczną karą”. Starały się walczyć z dominującym poglądem, że jeżeli kobieta nie jest w stanie wychowywać swojego dziecka, powinna dokonać aborcji, a skoro się na aborcję nie decyduje, nie jest dość odpowiedzialna, aby dziecko wychowywać. Kobiety z CUB – zignorowane przez radykalne feministki – zostały tez odrzucone przez konserwatywnych politykόw jako nienadające się na matki i nastawione „antyadopcyjnie” (chociaż przecież nie proaborcyjnie).

Zwolennicy zagranicznych przysposobień akcentują humanitarny aspekt adopcji dzieci z sierocińcόw i zakładόw społecznych. Krytycy zwracają uwagę na to, że biedne kraje dostarczają dzieci, bogate je „przywłaszczają”. Wytyka się także fakt, że naruszane są prawa dzieci, ktόre przerzucane są w inne środowisko, w obcą kulturę. Feministki widzą szczegόlny wyzysk kobiet. Są ostrymi krytykami tradycyjnej rodziny i na ogόł nie są przychylne adopcji.

Na garnuszku państwowym

Najmniej może słyszy się o trzeciej drodze adopcji. Nie ma tu sentymentalnych historii z upragnionymi niemowlętami w roli głόwnej, nie ma głośnych procesόw sądowych stron dramatycznie walczących o Amy, Richarda czy Jessikę, ani skandali, ktόre zaraz podchwyciłyby media. Dzieci oczekujące na adopcję znalazły się pod opieką państwa w wyniku rażącego niewywiązywania się rodzicόw z obowiązkόw wychowawczych, polegającego nader często, powiedzmy otwarcie, na ich karygodnym zaniedbaniu lub wręcz maltretowaniu. Blisko 60% tych dzieci wywodzi się z mniejszości etnicznych.

W 1997 roku wydano ustawę ułatwiającą przechodzenie dzieci z rodzin zastępczych do stałych, uproszczono nieco długą i zbiurokratyzowaną procedurę. Usankcjonowana przez prawodawstwo zasada łączenia (dysfunkcjonalnych) rodzin zbyt długo bowiem powodowała, że dzieci były wielokrotnie przerzucane z rodziny zastępczej do naturalnej i odwrotnie. Zrozumiano też konieczność skutecznego przygotowywania potencjalnych rodzicόw adopcyjnych do przysposabiania dzieci z systemu państwowego. Problem jednak nie jest całkowicie rozwiązany. W 2002 roku, na przykład, z ponad pόł miliona takich dzieci adopcja mogła dotyczyć jedynie 126 tysięcy. W praktyce adoptuje się tylko 10% dzieci z tej grupy, choć liczba ta rośnie. W gestii państwowej znajdują się też dzieci specjalnej troski. Jedna czwarta spośrόd tych dzieci adoptowanych jest przez tzw. osoby samotne.

Już teraz gejόw i lesbijki wychowujących dzieci liczy się w setki tysięcy. Adopcja w tym środowisku napotyka trudności i wzbudza to wiele emocji. Najbardziej skrajne głosy domagają się obalenia „heteronormatywności” w kulturze, ktόra za jedynie normalne uważa małżeństwa między osobami płci przeciwnej. W środowiskach lesbijskich i gejowskich podnosi się problem utrudnień w adopcji przez pary jednopłciowe. Osoby homoseksualne starają się więc często o adopcję, występując pojedynczo. Siedem stanόw oraz dystrykt stołeczny zezwalają w teorii na adoptowanie dzieci przez pary homoseksualne. Dodajmy też, że stanowisko Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Krajowego Towarzystwa Pracownikόw Społecznych głosi, że dzieci wychowywane przez gejόw i lesbijki nie rόżnią się w kwestii zdrowia psychicznego od dzieci heteroseksualnych rodzicόw.

Moda na adopcję?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?