Czytelnia

Joanna Petry Mroczkowska

Joanna Petry Mroczkowska, Adopcja po amerykańsku, WIĘŹ 2008 nr 6.

W USA adoptuje się ok. 120 tys. dzieci rocznie, w tym 15% z zagranicy. Szacuje się, że w Stanach żyje 1,6 miliona adoptowanych dzieci poniżej 18 roku życia, a wliczając dorosłych – ­5-6 milionόw ludzi adoptowanych. Dodając do tego pozostałych członkόw „adopcyjnej triady” – rodzicόw biologicznych, przybranych oraz ich rodziny – otrzymamy dalszych kilka milionόw. Oblicza się więc, że ponad połowa Amerykanόw ma bezpośredni kontakt z sytuacją adopcyjną.

Prasa i telewizja odnotowują modę na adopcję. Obce dzieci przysposabiają gwiazdy filmowe i słynni sportowcy. Zdarza się to też w rodzinach politykόw. Ale jest i druga strona medalu. Niechęć do adopcji nie dotyczy tylko skrajnych feministek. Amerykańscy chrześcijanie ewangeliczni są za adopcją, ale bywają wśród nich tacy, ktόrzy uważają, że upadłe kobiety powinny wychowywać dzieci pozamałżeńskie w ramach ekspiacji. Popularny kaznodzieja Bill Gothard głosił, że rodziny chrześcijańskie nie powinny adoptować, bo grzechy rodzicόw biologicznych rozplenią się też wśrόd ich dzieci. Fundamentalistka Mary Pride, związana z ruchem „Pełnego kołczanu” (czyli, powiedzielibyśmy, apoteozy “mnogości potomstwa” – quiver full, zob. Psalm 127), zaatakowała potencjalnych rodzicόw adopcyjnych, ktόrzy cierpią na bezpłodność w wyniku wcześniejszych aborcji czy chorόb, za to, że szukają ucieczki od konsekwencji swoich czynόw, a przecież widać Bόg uznał, że nie powinni mieć dzieci.

W dyskusji publicznej adopcja ma wielu zwolennikόw. Mόwi się często w Stanach, że adopcja nie może przegrywać w konkurencji ze wspomaganą prokreacją (sztucznym zapłodnieniem i nowszymi technikami). Według wielu powinna wpłynąć na ograniczenie zabiegόw sztucznej prokreacji. Nastawienie na adopcję mogłoby oznaczać wcześniejszą decyzję o rodzicielstwie.

Dzisiaj rodzina jest wynikiem wyboru osobistego w znacznie większym stopniu niż działo się to dawniej, kiedy w grę wchodziły interesy rodowe czy „konieczności” np. ciąża. Anita L. Allen przedstawia dwa modele adopcji – fuzję i rekonfigurację. Rekonfiguracja to w dalszym ciągu rodzina nuklearna, ale wcale niekoniecznie – jak to widzą feministki – patriarchalna czy tradycyjna. Adopcyjna fuzja oznacza natomiast zlepek pewnej grupy ludzi uznających się za rodzinę. Jest to model wspierany przez zwolennikόw otwartej adopcji.

Adopcja generalnie sprawdza się. Potwierdzają to rodzice adopcyjni. Więcej problemόw mają adoptowani, ktόrzy – jak wykazują badania – przy kształtowaniu tożsamości szczególnie wrażliwi są na kwestię swoich początków (i aury wokόł tychże) oraz okoliczności, w wyniku ktόrych znaleźli się w nowych rodzinach. Techniczne kłopoty z dojściem do korzeni w przypadku tajnego modelu przysposobienia sprawiają, że wokόł otwartych adopcji panuje przychylny klimat. Można też przypuszczać, że nie pozostaje on bez związku z rozszerzaniem się pojemności pojęcia rodziny.

Stany są krajem emigrantόw. Można przeprowadzić analogię. Skoro za naturalne (a nawet z punktu widzenia krajόw macierzystych – chwalebne) uważa się przywiązanie do starego kraju i chęć podtrzymania z nim kontaktόw, czyż powinno niepokoić, kiedy adoptowany decyduje się poszukiwać swoich rodzicόw biologicznych, dowiedzieć się o nich więcej?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?