Czytelnia
Bardziej z bliska
Z matką Jolantą Olech, przełożoną generalną urszulanek szarych, rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Zbigniew Nosowski
– Jest Siostra jedyną kobietą regularnie uczestniczącą w posiedzeniach Konferencji Episkopatu Polski – jako przewodnicząca Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych. Od jak dawna stało się to możliwe?
– Zazwyczaj nie jestem jedyna. W imieniu naszej Konferencji staramy się chodzić we dwie, wraz z wiceprzewodniczącą. Nie chodzi o to, że samotnie czułybyśmy się jakoś zagrożone, ale po prostu tak się przyjęło. Biskupi są nawet zdziwieni, gdy przyjdzie tylko jedna z nas…
Ten dobry zwyczaj trwa od kilku lat. Nie potrafiłabym nawet powiedzieć dokładnie, od kiedy. Na pewno nie dłużej niż osiem lat, bo zaczęło się to za mojej kadencji w Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonnych. Dochodzono do tego etapami. Najpierw Episkopat zapraszał przewodniczących Konferencji zakonów męskich i żeńskich na swoje majowe, tzw. międzynarodowe obrady. Później Ksiądz Prymas, jako przewodniczący Konferencji Episkopatu, zaczął nas regularnie zapraszać do uczestniczenia we wszystkich zebraniach plenarnych KEP.
– Czy oficjalny przedstawiciel zakonów męskich pojawiał się między biskupami wcześniej niż przedstawicielka zakonów żeńskich?
– Wydaje mi się, że był to proces równoległy. Chodziło tu o powolne wdrażanie zasad współpracy z zakonami w myśl dokumentów Stolicy Apostolskiej, między innymi instrukcji „Mutuae relationes”.
– A ma Siostra prawo zabierać głos na obradach Episkopatu?
– Ściśle biorąc, nie wiem, czy mam prawo… Ale czasem się to zdarza. Gdy jestem o coś pytana, to odpowiadam, a czasem sama proszę przewodniczącego o głos. Do tej pory nigdy nam nie odmówiono. Ale nie nadużywamy tej możliwości, bo to nie jest przecież nasza konferencja. Jesteśmy tam gośćmi.
Zrozumieć tajemnicę
– Przygotowując do „Więzi” zestaw tekstów o zakonnicach, wielokrotnie spotykaliśmy się z opiniami, także samych sióstr, że jest to temat niewygodny. Dlaczego tak jest?
– Nie patrzyłabym na to w kategoriach wygody. Doświadczenia zakonnic z mediami są raczej zniechęcające. Nawet poważne media zazwyczaj nie potrafią podjąć tego problemu w sposób pogłębiony, uczciwie i kompetentnie. Temat zakonnic nie jest interesujący, to nie jest news. No, chyba żeby był jakiś skandal…
Nie jesteśmy też „otrzaskane” z mediami. A poza tym w ogóle nie jest łatwo mówić publicznie o swojej najgłębszej tożsamości, o formie życia, która ociera się nieustannie o tajemnicę. W dużym stopniu jest to także kwestia braku odpowiedniego języka, komunikowania w sposób zrozumiały dla przeciętnego słuchacza. W Polsce współczesna teologia życia konsekrowanego jest jeszcze na początku swej drogi. Nie wypracowaliśmy jeszcze prostego języka, którym można by mówić w jasny sposób o wielkich tajemnicach.
– Może trzeba o tym mówić bardziej życiem niż słowem? I życiem przezwyciężać stereotyp zakonnicy jako osoby gorszej kategorii…