Czytelnia

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Bez okoliczności łagodzących. Dlaczego należy czytać Grossa i się z nim nie zgadzać.

A z jakiej perspektywy ja patrzę na tę książkę? Po pierwsze, nie jestem historykiem. Po drugie, jestem socjologiem. Po trzecie, jestem uczestnikiem dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Po czwarte, jestem katolikiem.

Skoro nie jestem historykiem, nie chciałbym włączać się w specjalistyczny dyskurs dotyczący poszczególnych wydarzeń. Będę jednak musiał dotknąć bardziej ogólnej kwestii narracji historycznej, jaką stosuje autor „Strachu”. Jestem bowiem czytelnikiem literatury historycznej i redaktorem miesięcznika „WIĘŹ”, który poświęca wiele miejsca historii, także historii stosunków polsko-żydowskich.

Misja prokuratora

Wiadomo, że „Strach” zasadniczo nie zawiera faktów nowych, które nie byłyby opisywane przez polskich historyków. Dlaczego jednak ich publikacje nie wywoływały takiej dyskusji? Oni po prostu podchodzą do prezentacji wiedzy historycznej inaczej niż Jan Tomasz Gross. I nie chodzi o to, jak twierdzi sam Gross, że w polskiej historiografii nie ma tradycji pisarstwa eseistycznego czy — jak to dosadnie i wyjątkowo złośliwie ujął w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” — „są ludzie, którzy nie odróżniają książek historycznych od książek telefonicznych”. Przecież u nas jest także tradycja pisarstwa historycznego symbolizowana chociażby przez Pawła Jasienicę, które nie jest tylko suchym podawaniem faktów z mnóstwem przypisów. A wiele książek polskich historyków czyta się z zapartym tchem.

Nie chodzi też wcale — jak pisała prof. Joanna Tokarska-Bakir w „Gazecie Wyborczej” — że Gross „pisze książki, bojkotując standard szczerości przyjęty w polskiej literaturze historycznej”. To stwierdzenie jest z kolei obraźliwe dla znakomitych polskich historyków, którzy niejednokrotnie pisali o sprawach opisywanych przez Grossa. Czyżby oni pisali z obniżonym poczuciem szczerości? Przecież sam autor „Strachu” przyznaje, że nie odkrywa nowych faktów. On zasadniczo korzysta z pracy źródłowej wykonanej przez innych. Niewiele jest materiałów archiwalnych osobiście przebadanych przez Grossa. Dlaczego zatem mielibyśmy traktować te obficie udokumentowane prace naukowe polskich historyków jako kompletnie nieznaczące społecznie czy wręcz nieuczciwe, nieszczere? Przecież ci ludzie piszą z prawdziwą pasją poszukiwaczy prawdy. Chcą wiedzieć, jak było. Chcą zrozumieć, dlaczego było tak jak było.

Gross po prostu pisze inaczej. On nie pisze z pasją historyka, lecz z misją publicysty, który wie, że będą go czytały tysiące ludzi, i zarazem z misją prokuratora, który chce oskarżać. Gross niewątpliwie ma misję — jest nią zdemaskowanie mało znanych społecznie epizodów powojennego polskiego antysemityzmu jako dokonanych z wyjątkowo niskich pobudek, i tym samym doprowadzenie do całkowitego zniszczenia hydry antysemityzmu w Polsce.

Kłopot jednak w tym, że właśnie czytelność faktu, iż Gross ma misję, utrudnia, a niekiedy wręcz uniemożliwia mu przekonanie tych, do których najbardziej chciałby dotrzeć: polskiej „milczącej większości”.

Gdy mówię o oskarżycielskim, prokuratorskim tonie autora „Strachu”, nie chodzi mi wcale o to, żeby historyk był obrońcą. W moim przekonaniu historyk nie powinien być ani obrońcą, ani prokuratorem, lecz sprawiedliwym sędzią. Gross chce jednak bardziej oskarżać niż wyjaśniać.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?