Czytelnia

Sławomir Jacek Żurek

Sławomir Jacek Żurek

Biografia żydowskiego anioła

O Arnoldzie Słuckim

Arnold Słucki jest poetą zapomnianym. Niedawno minęła trzydziesta rocznica jego śmierci. Zmarł 15 listopada 1972 roku w Berlinie Zachodnim, gdzie wraz z żoną Inką (Iwoną) mieszkał schorowany przez ostatnie miesiące życia włym mieszkanku w pensjonacie „Alter Westen” przy Genthinerstrasse 30k. Odseparowany od krainy swojej młodości „murem berlińskim”, a od własnej żydowskiej tożsamości „murem jerozolimskim”, widział wszędzie Barbakany Płaczu — tak przynajmniej zapisał swoje doświadczenia z tamtego czasu w wierszu „Mury” (z tomu „W epicentrum”). Pochowany został na cmentarzu Ruhleben. Na kamieniu leżącym na jego mogile widnieje napis „poeta polski”. Trzynaście lat przed śmiercią, w„Promienie czasu”, Słucki, zapowiadając niejako swoją nagłą śmierć, pisał:

umrzemy

— sami.

Znajdą nas w łóżkach jak przedmioty

wykopane z epoki neolitu (...)

Należał do pokolenia, które przyszło na świat w niepodległej Polsce. Urodził się jako Aron Kreiner (Krajner) 15 kwietnia 1920 roku w Tyszowcach nad rzeką Huczwą koło Hrubieszowa, na Lubelszczyźnie. Jego ojcem był Salomon — absolwent żydowskiego jeszybotu i rosyjskiego gimnazjum, urzędnik w gminie żydowskiej w Tyszowcach, matką — Zlata Katarzyna (nazwisko panieńskie Eng). Małżeństwo Kreinerów miało czwórkę dzieci —trzech synów i córkę. Cała rodzina zginęła zamordowana podczas drugiej wojny światowej. Dokładna data i miejsce ich zgonu, jak większości ofiar Holokaustu, nie są znane. Z Zagłady ocalał tylko Aron.

Dzieciństwo powraca w twórczości Arnolda Słuckiego w postaci obrazów, przypominających płótna Marka Chagalla — ostatniego malarza żydowskiego miasteczka. Sam Słucki wizje te nazywał „Szagalewem”:

(...)

Śpi Szagalewo, rzekę ma pod bokiem,

szopa tylko różowym łypie okiem

i czuwa.

Dwunastu muzykantów powraca z wesela,

czarną górą idzie kapela,

nie idzie lecz fruwa...

Leci przed nimi Jasza Hajfec

w smokingu i sztywnej koszuli.

Smyczkiem wodzi po księżycu –

Śpij Szagalewo,

luli!...

„Szagalewo” [z tomu „Dolina Dziwów”]

Początkowo miał zostać rabinem i w tym celu, już jako czternastoletni chłopiec, wysłany został przez rodziców do Warszawy, gdzie uczęszczał do Państwowego Seminarium dla Nauczycieli Religii Mojżeszowej przy ul. Gęsiej (nauczycielami jego byli m.in. historyk Majer Bałaban i polonista Henryk Schipper). Dzisiaj nie wiadomo, czy odbyte w latach 1934-1939 studia teologiczno-filozoficzne odpowiadały światopoglądowi i ambicjom przyszłego poety. Natomiast na pewno krok ten był zgodny z ambicjami i światopoglądem środowiska ortodoksyjnych Żydów, w którym się urodził i wychował.

Pod koniec swej religijnej edukacji znalazł się pod wpływem żydowskich młodzieżowych działaczy komunistycznych. Witold Wirpsza określił tę nagłą zmianę światopoglądową Słuckiego, który z niedoszłego rabina przekształcił się w aktywistę komunistycznego, jako (...) przeskok od jednej ortodoksji do drugiej, skrajnie przeciwnej (...). Sytuacja ta, zdaniem badacza, bywa przy zapalczywości uczuć naturalniejsza, niż się z pozoru wydaje. Wtedy też zaczął zapisywać swoje pierwsze wiersze, w języku jidysz (debiutował na łamach prasy żydowskiej przed rokiem 1939), przychylnie oceniane przez znanego poetę żydowskiego Abrahama Suckewera.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Sławomir Jacek Żurek

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?