Czytelnia

Piotr Wojciechowski

Piotr Wojciechowski, Był Has, nie było nas..., WIĘŹ 2000 nr 11.

Patrzę na studentów i myślę sobie, że Has był młodszy od nich, kiedy poróżnił się z Historią, odebrał Historii całą nadzieję i z tym bagażem wysiadł z pociągu Czasu w wymyślonym przez siebie Mieście Snu i Sztuki. Kilkunastoletniemu Jurkowi Hasowi (Wojciechem Jerzym został debiutując w filmie) okupacyjny Kraków pokazał swoje krwawe, trywialne i heroiczne tajemnice. Był świadkiem żydowskiej martyrologii, pracował na chleb, zetknął się i z podziemnym życiem artystycznym i z podziemnym kształcenim. Chodził do koncesjonowanej przez Niemców szkoły rzemiosł artystycznych, która była przykrywką dla konspiracyjnej ASP. Pierwszymi dziełami Hasa-rytownika były robione na zlecenia podziemia kartki na żywność.

W styczniu 1944 do Krakowa weszły sowieckie wojska Koniewa. Dziewiętnastoletni Has przeżył wtedy osobliwą noc, w której wymarły chłopięce i młodzieńcze marzenia.

Jestem z Krakowa i nic mnie tutaj nie zaskoczyło przez te czterdzieści lat, wszystkiego się już spodziewałem... — powiedział po latach w rozmowie z Janem Słodowskim i Tadeuszem Wijatą; (Jan Słodowski, „Rupieciarnia marzeń” ; W-wa1994.) Pojął więc Has, że Historia jest przeciw niemu, że jeśli chce być sobą, musi szukać innej przestrzeni. Zwrócił się ku sztuce, postanowił ukryć się w kulturze. Film pojawił się na drodze ucieczki dość przypadkowo — kursy filmowe przy ASP, możliwości robienia filmów animowanych przez uzdolnionego rysunkowo studenta. Potem przyszedł „przydział pracy” w wytwórni filmów oświatowych. Kiedy po odwilży roku 1956 pojawiła się możliwość debiutu fabularnego, za kamerą stanął trzydziestolatek w pełni przygotowany nie tylko do zawodu, ale i do samotnego sukcesu. Wiedział, że współczesności musi przeciwstawić osobistą wizję, własny sen, własną konstrukcję. Krakowskie środowiska, krakowskie kawiarnie nauczyły go dobrego smaku, pokazały mu, że są skarbnice piękna w malarstwie, muzyce, literaturze, teatrze. Dlatego z uporem, konsekwencją i przebiegłością gromadził wokół siebie najlepszych aktorów, kompozytorów, scenografów, upierał się przy adaptacjach pierwszorzędnej literatury, dlatego pracując solidnie i innych przymuszając do solidności przenosił te skarby w domenę swoich ekranowych snów.

Kraina wizji nie była dla niego miejscem emigracji wewnętrznej. Zdarzało się to raczej jego bohaterom — przypomnijmy Chłopca ze „Złota” (1961) czy lokatorów ze „Wspólnego pokoju” (1960) — samemu reżyserowi to nie było potrzebne. Przestrzeń marzenia i snu to było wybrane przez niego miejsce pracy, podważanie materialności, banalnej logiki przyczyn i skutków. Uwierzywszy w sztukę, uwierzył w ludzi wychowanych przez sztukę, w ludzi wrażliwych, obdarzonych wyobraźnią — dla nich chciał robić filmy. Tak jak posługiwał się literackimi tekstami, aktorskimi i kompozytorskimi talentami, biegłością scenografów, tak z łatwością przemieniał w swoje narzędzia doświadczenia włoskiego neorealizmu („Złoto”1961), francuskiej „nowej fali („Jak być kochaną”1962), niemieckiego ekspresjonizmu („Pętla” 1957), surrealizmu („Rękopis znaleziony w Saragossie” 1964; „Sanatorium pod Klepsydrą” 1973). Czuł się równie swobodnie w poetyce baroku jak i jarmarcznego kiczu czy turpistycznej groteski. Nie przemieniał się pod wpływami mody, nie ulegał naciskom — przeciwnie, przemieniał w swoje wizje wszelkie tworzywo.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Piotr Wojciechowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?