Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska

Chłopiec o świetlistym sercu

Świat sfotografowany przez Majida Majidi w „Kolorach raju” przypomina piękny ogród. W zapierającej dech urodzie natury, którą uwiecznił w swoim filmie irański reżyser, zawarta jest jednak nie tylko opowieść o ogrodzie, ale również o ogrodniku, a właściwie o... Ogrodniku. I dzieje się tak nie tylko dlatego, że film rozpoczyna się słowami – wyznaniem: w imię Boga wszechmogącego...

Patrząc na rajskie krajobrazy północnego Iranu, które roztacza przed nami Majidi, trudno oprzeć się wrażeniu, że ogrodnik zakładający ten „ogród” był nie tylko mistrzem w swej dziedzinie, ale kimś, komu to, co tworzy, sprawiać musiało jakąś szaleńczą wręcz radość. Uroda piękna, sfotografowana przez twórcę „Kolorów raju”, jest zupełnie wyjątkowa – owszem, zachwyca sobą, ale na samej sobie się nie zatrzymuje. To piękno nie tylko opowiada o ogrodniku, lecz jest również rodzajem tkliwego wyznania, czynionego przezeń temu, kto zechce je dostrzec i przyjąć. Ogrodnik trudził się zatem nie dla samego siebie ani nie dla samego piękna, ale dla tego, komu pragnął je podarować. Być może nawet właśnie to pragnienie obdarowania wzmagało jego hojność i pomagało mu być jeszcze bardziej twórczym?

Opowieść o ogrodniku jest piękna, ale zarazem smutna. Jest to bowiem również opowieść o nieprzyjęciu daru. Odnosi się oczywiście przede wszystkim do Boga, ale również chyba do każdego, kto odważył się ofiarować drugiemu człowiekowi to, co ma najcenniejszego i – podobnie jak Ogrodnik-Bóg – doświadczył bólu odrzucenia.

Piękna natury, sfotografowanego w „Kolorach raju”, nie da się opowiedzieć. Można jedynie próbować je wypowiedzieć, tak jak poeta wypowiada wiersz, malarz – obraz, a człowiek – modlitwę czy słowa miłości. Nie każdy zatem ma wstęp do ogrodu, choć – jak się zdaje – każdy jest tam nie tylko zaproszony, ale wręcz bardzo oczekiwany. Bezbłędnie potrafi odnaleźć do niego drogę bohater filmu – ośmioletni Mohammad, od urodzenia niewidomy.

Pozbawiony wzroku chłopiec – widzi. Patrzy bowiem słuchem, dotykiem, a nade wszystko swoją wrażliwością. Chcąc zobaczyć świat, Mohammad musi odważyć się nawiązać z nim bardzo bliski kontakt, a to wymaga niezwykłej uwagi, skupienia i otwartości. Jego spotkanie ze światem jest bardzo intymne – żeby zobaczyć, musi dotknąć: wody, powietrza, twarzy sióstr, ręki babci. Musi patrzeć całym sobą, cały musi zamienić się w słuch – bo powietrza można próbować dotknąć, jednak lecącego ptaka dotknąć nie sposób. Takie patrzenie jest nie tylko intensywne, ale jest w nim coś dojmującego. Zobaczyć znaczy tutaj poznać osobowo, doświadczyć, rzeczywiście spotkać, czyli również samemu się odsłonić, zaufać temu, co i kogo się spotyka.

Nie widząc – Mohammad widzi więcej i istotniej, bowiem (co oczywiste, a jednak bardzo trudne w praktyce) najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Dostrzega to, co często umyka uwadze ludzi widzących. Nie tylko „zauważa” bezbronne pisklę, które wypadło z gniazda, ale ochrania je przed śmiertelnym niebezpieczeństwem i pomaga mu wrócić do gniazda. Czyni to sam bez niczyjej pomocy – zdając się na to, co słyszy i czego dotyka, zapominając o swoich ograniczeniach. Gdyby o nich pamiętał, pewnie by się nie odważył wspinać na drzewo w poszukiwaniu gniazda.

1 2 3 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?