Czytelnia

Tomasz Wiścicki

Tomasz Wiścicki

Coraz szybciej?

Trudno o większą, powszechniej przyjmowaną oczywistość niż to, że nasze tempo życia wciąż rośnie. Żyjemy coraz szybciej, zmian w naszym życiu przybywa, podczas jednego ludzkiego życia świat zmienia się bardziej niż kiedyś w ciągu stuleci. Szybciej i nieporównanie powszechniej podróżujemy. Kiedyś wyprawa przez ocean to była wielodniowa podróż dla wybranych — najbogatszych. Biedni mogli sobie pozwolić na nią najwyżej raz w życiu, w jedną stronę — w ponurym, emigranckim międzypokładzie, gdy rzucili na szalę cały swój los. Dziś wystarczy trochę oszczędności i kilkanaście godzin. O krótszych podróżach nawet nie ma co wspominać — stały się oczywistością i coraz mniej ludzi przeżywa życie, jak niegdyś, w swojej miejscowości i najbliższej okolicy.

Rosnące tempo życia czujemy zresztą nie ruszając się z miejsca. Coraz częściej i coraz więcej ludzi w ciągu życia zmienia zawód, sposób życia. Ruchliwość społeczna zaczyna dorównywać tej dosłownej, fizycznej.

Nie mam na nic czasu

Nawet zresztą gdy nie zmieniamy ani miejsca w sensie dosłownym, ani też miejsca w strukturze społecznej, czujemy, że żyjemy coraz szybciej. Coraz więcej rzeczy musimy zdążyć zrobić, coraz więcej wymagają od nas inni, coraz więcej wymagamy od siebie sami. Coraz częściej mówimy: „Nie mam na to czasu”. Coraz częściej mamy poczucie, że naszych wyborów nie dokonujemy dobrowolnie, tylko pod rozmaitymi zewnętrznymi presjami. Nie rezygnujemy z tego, co sami uznamy za mniej ważne, tylko z tego, na co „nie mamy czasu”.

A przecież mamy go tyle samo, co zawsze — ani mniej, ani więcej, tylko 24 godziny na dobę. Określenie „nie mam czasu” jest skrajnie relatywne — nie mam czasu na coś konkretnego, w ogóle mam go tyle samo co zawsze. Tymczasem owo poczucie braku czasu wydaje nam się narzuconym z zewnątrz ograniczeniem. „Przepraszam, że nie mogłem się z Tobą spotkać — ostatnio zupełnie nie miałem czasu”...

To poczucie jest tak przemożne, że aż zaczyna być podejrzane. Czy rzeczywiście tempo życia rośnie aż tak bardzo, jak nam się wydaje?

Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje gwałtownego przyspieszenia technicznego i cywilizacyjnego. Szybciej i częściej się poruszamy — to fakt. Zmiany cywilizacyjne następują coraz szybciej, tak że odwrócony został naturalny porządek rzeczy i — przynajmniej w dziedzinie obsługi urządzeń technicznych, odgrywających skądinąd coraz ważniejszą rolę w naszym życiu — to rodzice uczą się od dzieci, a dziadkowie od wnuków. Rodzinnymi ekspertami od komputerów stają się uczniowie szkół podstawowych.

W naszych warunkach na te zmiany, obecne przynajmniej w całej cywilizacji atlantyckiej, a w jakiejś formie w całym świecie, nakłada się wyjście z cywilizacyjnej, komunistycznej lodówki. Ludzie, którzy w tamtych czasach mieli na wszystko (albo prawie) czas, na czele z „długimi nocnymi rodaków rozmowami”, teraz wiecznie gdzieś pędzą, przestają czytać, bywać, spotykać się. Nie mają czasu... Gwałtowne poszerzenie się możliwości wyboru zaowocowało tym, że ludzie rzucili się w wir zajęć, które wcześniej były niewyobrażalne. Dostępne dla każdego (przynajmniej teoretycznie) stały się zajęcia związane z działalnością gospodarczą, polityczną czy szerzej — publiczną, które wcześniej były ściśle reglamentowane i nie do przyjęcia dla większości uczciwych ludzi. Tak się składa, że te właśnie dziedziny ludzkiej aktywności wymagają szczególnego zaangażowania, pochłaniają czas i energię.

1 2 3 następna strona

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?