Czytelnia

Liturgia

Ireneusz Cieślik

Czy potrzebna jest reforma reformy?, Dyskutują: Ireneusz Cieślik, Tomasz Kwiecień OP, Paweł Milcarek, WIĘŹ 2002 nr 12.

Bałbym się powiedzieć, że są dwa ryty. W sensie wyrazów rytualnych różnice są istotne, ale równie daleko od rytu watykańskiego odbiega mszał dla diecezji zairskich, który jednak ciągle należy do rytu rzymskiego. W ogóle intencją tej reformy był powrót do średniowiecznej zasady wielości form rytualnych wewnątrz jednego rytu rzymskiego. Czy to się udało? Moim zdaniem nie, bo mamy właściwie jeden rytuał, stały i niezmienny. On naprawdę nie został zaakceptowany twórczo przez większość kościołów lokalnych, przetłumaczono go tylko odtwórczo.


I. Cieślik: Nie wiem, czy bym się nie obawiał, gdyby on zaczął być twórczo akceptowany…


T. Kwiecień: To da się zrobić, jeśli zechcemy sięgnąć do starych tradycji lokalnych, zamiast wymyślać Mszę na nowo. Natomiast rzeczywiście twórczość można źle rozumieć. Niedawno w Stanach Zjednoczonych uczestniczyłem w niewiarygodnie dopracowanej rytualnie Eucharystii, po której wyszedłem ciężko zmęczony. Miałem poczucie, że za dużo się kręciło wokół nas, a za mało wokół misterium Chrystusa.


– Jak to jest, że reforma liturgiczna o historycznym znaczeniu i światowym zasięgu, została zaakceptowana przez lud Boży bez większych problemów?


P. Milcarek: Kardynał Antonelli pisze w swoim dzienniku pod datą 1 listopada 1967 roku: „Daje się odczuć zmęczenie. Jesteśmy zmęczeni ciągłymi reformami, wszyscy pragną dojść do czegoś stabilnego.” To opinia charakterystyczna dla tamtego czasu. Po zakończeniu Soboru doszło go głosu poczucie ulgi, że oto na miejsce eksperymentu, który toczył się z dużym nasileniem co najmniej od 1964 roku, pojawia się reguła, mająca za sobą autorytet: papież wprowadza mszał rzymski. Wielu ludzi to uspokoiło, dało im poczucie stabilności (jak się okazało – na krótko, gdyż i tak dalej mnożyły się różne wariacje liturgiczne).

Druga przyczyna, to bardzo silny kapitał przedsoborowego posłuszeństwa kościelnego. W tamtym czasie to była rzecz oczywista, że – mimo zastrzeżeń – trzeba się podporządkować zarządzeniu. Kolejnym elementem, który należy mocno podkreślić, był fakt, że przy sposobie wprowadzania tej reformy nie było praktycznie wyboru, postawiono księży pod ścianą. Nawet ci, którzy nie chcieli, przyjmowali tę liturgię z musu. Miłość do liturgii tradycyjnej przedstawiano, jakże fałszywie, jako „niezgodę na Sobór”. Interesujące, że najbardziej boleśnie witano zmiany w liturgii tam, gdzie wcześniej ruch liturgiczny miał największe wpływy: we Francji, w Anglii i w Niemczech. Środowiska, które stawiały tu największy opór, nie chciały zmian w liturgii, którą znały i kochały. Zresztą w katolickich środowiskach angielskich odbierano tę reformę dość jednoznacznie jako protestantyzację katolicyzmu.


T. Kwiecień: Jest prawdą, że środowiska związane z ruchem liturgicznym przed soborem, przyjmowały najtrudniej nową liturgię. A działo się to między innymi właśnie dlatego, że one praktycznie zrealizowały bardzo dużo soborowych postulatów już przed Soborem, i nie miały potrzeby wprowadzania dodatkowych nowości.


– Czy powszechna zgoda na reformę dokonała się tylko poprzez zmęczenie albo niedokształcenie ludu Bożego? A może miała ona też głębsze i bardziej pozytywne przyczyny? Czy nie było tutaj autentycznej radości?


poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 następna strona

Liturgia

Ireneusz Cieślik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?