Czytelnia

Historia

Andrzej Friszke

Andrzej Friszke, Czy „Tygodnik Powszechny” był częścią systemu PRL? Nad książką Romana Graczyka, WIĘŹ 2011 nr 4.

W tym świetle pytanie o udział w systemie — kluczowe w książce Graczyka — jest źle postawione. Obecność w życiu kraju automatycznie oznaczała wówczas obecność w systemie, czyli porządku prawnym, a do pewnego stopnia w narzuconym języku peerelowskiej „racji stanu”. Problem tkwi gdzie indziej: czy uczestnicząc w legalnym życiu publicznym, grupa Znak, w tym „Tygodnik Powszechny”, złamała zasady, przed czym przestrzegał „niezłomny z Londynu”? Odpowiedź na to pytanie jest oczywiście o wiele trudniejsza niż proste egzaminowanie z udziału czy braku udziału w systemie.

Co miało być przedmiotem przystosowania i rezygnacji? Do odpowiedzi na to pytanie będę jeszcze wracał. Na początek jeden, zasadniczy wątek. W cytowanym już liście Kisielewski pisał:

„Chodzi natomiast o to, aby nasz stosunek do Rosji podnieść do rangi dobrowolnego i świadomego sojuszu, sojuszu respektującego jednak polskie odrębności światopoglądowe, kulturalne czy gospodarcze. O to właśnie toczy się trudna, częstokroć ukryta walka, walka, w której niestety nie zastąpi nas nikt spoza kraju.

Jak widać, konieczność sojuszu z Rosją motywuję względami narodowymi, nie zaś ideologiczno-ustrojowymi”.

Juliusz Mieroszewski, główny publicysta paryskiej „Kultury”, pokpiwał z Kisiela: „W swej rozbrajającej krakauerskiej naiwności wyobraża sobie Chruszczowa jako drugiego Franciszka Józefa”. Zarazem dodawał, że Kisiel jest optymistą, „niemniej jest optymistą absolutnie uczciwym”2.

Czy polityka kompromisu w popaździernikowej Polsce miała sens? Czy istnienie takiego nurtu — limitowanego i ograniczanego — poprawiało położenie polskiej kultury i polskiej religijności, czy odwrotnie? Odpowiedź na to pytanie jest chyba oczywista. Czy płacono zbyt wiele za zaangażowanie? Tu odpowiedź może być sporna. Roman Graczyk zdaje się uważać, że koszt był duży, bo było nim akceptowanie systemu wyrażone w niektórych cytowanych artykułach. Jestem innego zdania. I mam pretensję, że krytykując ugodowe deklaracje, autor Ceny przetrwania nie przedstawia możliwej według siebie alternatywy, a także zawęża pole obserwacji do kwestii abstrakcyjnej — czyli „za” lub „przeciw” systemowi — nie zastanawiając się, jakie realne dla narodu sprawy były wtedy do załatwienia. I czy należało się w nie angażować, czy też wszystko pozostawić komunistom?

Tu pojawia się między innymi problem budowania podstaw dialogu polsko-niemieckiego, nad czym od końca lat pięćdziesiątych pracowali Stanisław Stomma, Tadeusz Mazowiecki i wielu innych, a co nie mogło się w ówczesnych realiach odbywać wbrew ani poza wiedzą rządzących Polską komunistów. Czy zatem ów dialog był zbyteczny, nie miał znaczenia? Czy należało na to pole nie wchodzić? Pozostawić je wyłącznie rządzącym komunistom?

Wyrażana przez Kisielewskiego i Stommę oraz realizowana w linii politycznej Koła Znak strategia — upominania się o poszerzenie praw do wolności kultury, umożliwienia rozwoju kultury katolickiej, zbudowania modus vivendi między Kościołem a władzą, autonomii uniwersytetów, ożywiania kontaktów z Zachodem, odbudowywania małej przedsiębiorczości — ponosiła klęskę, co było już wyraźne na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Ale sytuacja była jednak inna niż przed Październikiem, radykalnie różniła się od tego, co pamiętano z czasów stalinowskich, minionych zaledwie kilka lat wcześniej. Stąd inny w Znaku stosunek do Gomułki niż do Bieruta, ale też zauważanie, że dla Gomułki jest alternatywa. Zapewne gorsza.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Historia

Andrzej Friszke

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?