Czytelnia

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Czy widmo sekularyzacji krąży po Europie?, Dyskutują: Aniela Dylus, Ksawery Knotz OFMCAP, ks. Janusz Mariański, Tadeusz Szawiel, WIĘŹ 2002 nr 3.

K. Knotz: Cechą religijności jest chyba zawsze pewna subiektywność, skłaniająca człowieka do posługiwania się Bogiem dla rozwiązania swoich potrzeb życiowych. Człowiek szuka jakiegoś odniesienia do Boga, który jest potężny, żeby Bóg pomógł mu zrealizować jego plany – to jest przecież myślenie dokładnie odwrotne od wiary. Bo wiara sprawia, że człowiek nastawia się na słuchanie Słowa Bożego, na przyjmowanie tego, co Bóg mu mówi i na realizację Jego nakazów nawet wtedy, gdy są one dla niego trudne, czasami bardzo trudne. I jeśli dostrzeżemy tę cechę religijności jako ludzkiej potrzeby, to zaraz zobaczymy, że człowiek tam szuka jej zaspokojenia, gdzie może ją zaspokoić w możliwie najprostszy sposób. Jeżeli odkrywa, że nie zaspokaja jej na nudnej Mszy świętej, której kompletnie nie rozumie, lub której nie umie przeżyć na innym, głębszym poziomie, to szuka cichego pokoiku, gdzie może się modlić i jest wtedy szczęśliwy.

Wydaje mi się, że gdy ludzie z jakichś powodów zaczną się zrażać do Kościoła, to będą szukali Boga gdzieś indziej. A jeżeli ktoś wylansuje inny model zaspokajania potrzeby religijnej, to po prostu pójdą w tym kierunku. Pocieszają mnie tutaj prognozy socjologów, które mówią, że kierunek „kościelny” raczej się utrzyma – bo to oznacza, że mamy jeszcze trochę czasu na pewne przemodelowanie Kościoła, na złapanie jeszcze lepszego kontaktu z tymi ludźmi, którzy jako tylko religijni są bardzo chybotliwi.

J. Mariański: Przestrzegam Ojca, by socjologów za te pozytywne prognozy nie chwalił, bo prognozy mają to do siebie, że się najczęściej nie sprawdzają.

J. Borkowicz: Jak umacniać tę „chybotliwą” religijność?

K. Knotz: Kościół, póki nie nazywał katolikami ludzi religijnych, miał świadomość, że w chrześcijaństwo trzeba inicjować, czyli trzeba tych ludzi religijnych ewangelizować i powoli wdrażać, krok po kroku, etap po etapie, w głąb tajemnicy Kościoła, czyli ku przyjęciu Objawienia, które zostało nam dane przez Jezusa Chrystusa. Istniała więc wyraźna struktura katechumenalna, która nie zakładała z góry wiary u człowieka, tylko dlatego, że ten przyszedł się pomodlić do kościoła. Gdy taki człowiek przyszedł i chciał poznać Ewangelię, to był to tylko znak, że w tym człowieku rzeczywiście działa Pan Bóg, który go przyprowadził do Kościoła. I człowiek wchodził poprzez katechumenat w głąb Kościoła, tej bosko-ludzkiej struktury, może coraz bardziej instytucjonalnej, ale jednocześnie dla niego zrozumiałej, w której umiał dostrzec Boga. Dlaczego umiał? Ponieważ był wtajemniczany w pewne trudne rzeczy związane z wiarą.

Obecnie dużo akcji duszpasterskich zakłada wiarę wiernych – i to jest poważny błąd pastoralny, bo to jest założenie nieprawdziwe. Jeżeli przypatrzymy się ruchom religijnym, które pojawiły się po Soborze Watykańskim II, to wszystkie one mają właśnie strukturę wtajemniczenia, katechumenalną, gdzie zaczyna się powoli, od początku formować chrześcijanina, nie przeskakując pewnych etapów, których po prostu nie da się rady przeskoczyć.

Z. Nosowski: Chce Ojciec powiedzieć, że nie mają sensu wielkie akcje typu Lednica, gdzie zjeżdżają tysiące młodzieży, ale liczy się tylko porządna, formacyjna praca u podstaw?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 następna strona

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?