Czytelnia

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Czy widmo sekularyzacji krąży po Europie?, Dyskutują: Aniela Dylus, Ksawery Knotz OFMCAP, ks. Janusz Mariański, Tadeusz Szawiel, WIĘŹ 2002 nr 3.

Myśląc o duszpasterstwie, mam wrażenie, że księża trochę się nauczyli w ciągu tych dziesięciu lat i widzą, że trzeba przejść od stylu dyrektywnego i paternalistycznego do bardziej partnerskiego, do liczenia się z wolą innych. Sądzę, że rady duszpasterskie, gdyby w Polsce autentycznie działały, byłyby takim miejscem dialogu księży z parafianami. Potrzebna jest generalna zmiana modelu duszpasterstwa, której kierunek można by za niemieckimi pastoralistami określić jako przejście od duszpasterstwa urzędowo-nakazowego do zdobywczo-poszukującego, od duszpasterstwa nastawionego na świadczenie posług do duszpasterstwa ukierunkowanego na ewangelizację i tworzenie dynamicznych wspólnot. Austriacki teolog i socjolog Paul Zulehner mówi, że trzeba przejść od duszpasterstwa nawróconych do duszpasterstwa nawrócenia.

A. Dylus: Mam wrażenie, że niewykorzystaną szansą przeciwdziałania sekularyzacji jest katecheza w szkole. To jest właśnie ten obszar, na którym powinno się prowadzić preewangelizację – tymczasem tam się ewangelizuje, odpowiadając uczniom w starym języku na pytania, których dzisiaj nikt nie stawia.

J. Mariański: Obawiam się trochę, aby nauczanie religii w szkole nie produkowało indyferentyzmu religijnego. Że takie niebezpieczeństwo istnieje, widać chociażby po doświadczeniu niemieckim. Nie chciałbym dawać recept Kościołowi, wydaje mi się jednak, że powinien on wskrzesić w jakiejś formie katechezę parafialną.

K. Knotz: Musimy dostrzec, że młodzież w klasie szkolnej zbiera się w celu nauczenia się czegoś, zdania matury, dostania się na studia. Jak uczniowie mają po religii klasówkę z matematyki, to będą się uczyć nie religii, a matematyki. To jest atmosfera szkoły, która bardzo się różni od atmosfery Kościoła. Bo Kościół to wspólnota, która zgromadziła się przede wszystkim ze względu na szukanie i poznanie Boga, a więc w całkiem innym celu. Ma własną dynamikę, własne metody inicjacji – własne struktury, w obrębie których dokonuje się nieustanna ewangelizacja.

Tej różnicy dziś się nie wyłapuje. Mało gdzie dostrzegamy dążenia do odnowy parafii. Kościół jakby przyzwyczaił się do tego, że może osiągać pewne cele ewangelizacyjne, posługując się strukturami świata, zaniedbuje tworzenie swoich własnych, niepowtarzalnych struktur.

A. Dylus: Ale przecież Kościół ma wychodzić na areopag! Katecheza w szkole jest dla części młodzieży jedyną okazją do kontaktu z żywym Kościołem – przez spotkanie z księdzem katechetą. Dlatego dla wielu katechetów takie nieumiejętne spotkania oznaczają utratę wielkiej szansy.

K. Knotz: Oczywiście nie twierdzę, że Kościół ma nie wychodzić do świata. Ale Kościół ma być wspólnotą „zwołaną” czy „zebraną” z katechezy. W szkole można młodym ludziom wiele wyjaśnić, jednak wspólnota szkolna nigdy nie stanie się wspólnotą Kościoła, choć będzie w niej żyło i ewangelizowało wielu katolików. Dzisiaj najpoważniejszy kryzys w Kościele dotyka jego centrum, którego symbolem są puste kościoły. Zanika żywe jądro Kościoła, z którego wychodzi ewangelizacja świata. Kryzys apostolstwa, niemrawość inicjatyw duszpasterskich, bierność świeckich są tylko pochodną tego kryzysu.

A. Dylus: Czyli największym niebezpieczeństwem jest dziś rozerwanie związku pomiędzy nauką religii a katechezą.

Z. Nosowski: Chciałbym na koniec powiedzieć, skąd bierze się moja nadzieja na przyszłość. Po pierwsze tym, co mnie zaskoczyło najprzyjemniej w postawach społecznych wobec religii, to fakt, że te same instytucje badawcze spostrzegały spadek zaufania do Kościoła, ale bez jednoczesnego spadku religijności. Dowodzi to pewnej dojrzałości ludzi…

J. Mariański: Tu składam protest. Sondaże na temat zaufania do Kościoła są najsłabszym punktem polskiej socjologii sondażowej. Te wyniki są po prostu ze sobą niespójne. To tylko według danych CBOS zaufanie do Kościoła spadało do 1993 roku, potem znów zaczęło rosnąć, a już w 1995 r. wzrosło rzekomo o 20 proc. Inne ośrodki badawcze takich tendencji nie potwierdzają. Jeżeli posługujemy się tymi uogólnieniami, jesteśmy ludźmi wielkiej wiary… w jeden instytut badania opinii społecznej.

Z. Nosowski: W takim razie, po drugie – w Polsce możliwe są takie fenomeny jak Lednica. Byłem kiedyś w Dublinie na wieczornej Mszy dla młodzieży – uczestnicy twierdzili, że jest to coś w tym kraju absolutnie nietypowego, by młodzi ludzie gromadzili się na własnej celebracji liturgicznej.

Po trzecie wreszcie, moje kontakty z ludźmi upośledzonymi skłaniają mnie do przyjęcia za swoją ewangelicznej refleksji „moja słabość moją siłą”. Katecheza w szkole, jej słabość, może stać się siłą. Nikt inny, jak katecheci, uczciwi katecheci, nie dostrzeże, że trzeba szukać innego języka porozumienia z wiernymi. Bo kaznodzieja może powiedzieć martwe kazanie – i nikt mu nie odpowie. Natomiast katecheta po prostu widzi reakcję w oczach tych młodych ludzi, których ma na wyciągnięcie ręki.

J. Mariański: Trzeba wreszcie na koniec powiedzieć, że socjolog, który bada Kościół metodami właściwymi jego dyscyplinie – za pomocą statystyk, sondaży itp. – winien pamiętać, że poza tym wszystkim istnieją też imponderabilia łaski Bożej, która przecież dla socjologa jest nieuchwytna. Losy Kościoła, jego przyszłość, i tak zależą ostatecznie od Ducha Świętego.

Opr. JB

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?