Czytelnia

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Czy widmo sekularyzacji krąży po Europie?, Dyskutują: Aniela Dylus, Ksawery Knotz OFMCAP, ks. Janusz Mariański, Tadeusz Szawiel, WIĘŹ 2002 nr 3.

J. Mariański: Nie możemy wprowadzać czytelników w błąd. To nie jest tak, że tylko 16% ludzi przychodzi do komunii, ale 16% w stosunku do tych, którzy są w przeciętnym kościele w czasie każdej Mszy świętej (jest to tak zwany wskaźnik communicantes). Bo tych, którzy w ogóle przychodzą do spowiedzi i do komunii, jest w Polsce znacznie więcej (to tak zwany wskaźnik paschantes, u nas prawdopodobnie w granicach 70%).

Ojciec Knotz wprowadza nas tutaj na niebezpieczny grunt, bo proponuje nam rozróżnienie niewymierne socjologicznie. Wiem, że jako teolog ma Ksiądz prawo mówić o tej drugiej stronie religijności, dla człowieka wierzącego ważniejszej niż jej przejawy zewnętrzne, ale socjolog nie ma niestety takiego instrumentu badawczego, który by mógł badać wpływ łaski Bożej na życie człowieka. Możemy co najwyżej przyjąć do wiadomości, że istnieje ta druga, głębsza sfera życia religijnego.

A. Dylus: Chyba jednak mamy jakiś punkt zaczepienia między tym, o czym mówił ojciec Knotz, a wynikami badań socjologicznych. Jeśli uznamy, że religijność jest jednak podglebiem wiary, to stwierdzając zanik lub wzrost praktyk religijnych, można powiedzieć co nieco też i o wierze.

J. Borkowicz: To jak jest w końcu z tą sekularyzacją? Jest czy jej nie ma?

J. Mariański: Nie można odpowiadać tak jednoznacznie. Natomiast można powiedzieć, że procesy sekularyzacyjne nie są ani nieuniknione, ani nieodwracalne. Socjologowie podkreślają, że zjawiska związane z działalnością ludzi nie są poddane jakimś deterministycznym prawom rozwoju. Jednak tendencje determinizujące obecne są i tutaj. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych statystycy kościelni w Niemczech konstatowali systematyczny spadek powołań kapłańskich – i wyliczyli, że jeżeli to tempo się utrzyma, to w 2003 roku ostatni młody człowiek wstąpi w Niemczech do seminarium. Taka metoda trochę przypomina dawne badania socjologów radzieckich, którzy wyliczali, w którym to roku w jakimś mieście czy obwodzie zaniknie religia.

I druga taka prognoza, już rodzima, i to zamieszczona – o zgrozo! – w dokumentach PAN na temat rozwoju Polski, opracowanych w 1995 r. Jest tam powiedziane, że w 2010 roku sekularyzacja w Polsce osiągnie taki sam poziom, jaki miała w latach dziewięćdziesiątych sekularyzacja we Francji, a kościoły w Polsce będą wtedy tak puste, jak kościoły francuskie w latach dziewięćdziesiątych. Zostało nam, jak widać, 8 lat na spełnienie się tego proroctwa.

Najogólniej mówiąc, istnieją dwa nurty teorii sekularyzacji. Pierwszy z nich mówi o sekularyzacji globalnej, zmieniającej świat w kierunku bezreligijności, czy nawet ateizmu, i sugeruje jakby kierunek nieodwracalny. Oczywiście taka teza może się opierać na wielu faktach – na przykład na wyraźnym spadku praktyk religijnych, czy występowaniu z Kościołów tam, gdzie uczestnictwo w nich jest sformalizowane. Ta teza jest dzieckiem oświecenia, tak jak dzieckiem oświecenia jest krytyka religii. W tym nurcie socjologii, uprawianym szczególnie od lat pięćdziesiątych aż do połowy siedemdziesiątych, mamy do czynienia z szukaniem jednoznacznych związków pomiędzy sekularyzacją i modernizacją społeczną. Procesy modernizacyjne ujmuje się tu różnie: M. Weber mówi o racjonalizacji, D. Martin o technizacji, industrializacji i urbanizacji, N. Luhmann o zróżnicowaniu funkcjonalnym jako podstawie sekularyzacji, Berger o pluralizmie kulturowym oraz indywidualizacji. Z jednej strony mamy więc te procesy, z drugiej zaś – biedną religię, która jest irracjonalna, tradycyjna, zorientowana na autorytety i wspólnotowość. W takim kontekście te dwie wartości musiały pozostawać w konflikcie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 następna strona

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?