Czytelnia

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Czy widmo sekularyzacji krąży po Europie?, Dyskutują: Aniela Dylus, Ksawery Knotz OFMCAP, ks. Janusz Mariański, Tadeusz Szawiel, WIĘŹ 2002 nr 3.

T. Szawiel: Wykształcenie jest skorelowane z innymi czynnikami. Jeśli ktoś urodził się w Czechach, to prawdopodobieństwo, że będzie religijny w dorosłym wieku, wynosi 30%, jeśli urodził się w Irlandii – to prawdopodobieństwo wyniesie 90 proc. Dalej współdecyduje płeć (wiadomo, że kobiety są bardziej religijne), wiek (bardziej religijne są również osoby starsze), jeszcze dalej miejsce zamieszkania i dopiero potem, na samym końcu, wykształcenie i poziom dochodów. Na przykład w Polsce, jak się okazuje, wśród osób mieszkających na wsi bardziej religijne są osoby z wyższym wykształceniem niż osoby z wykształceniem podstawowym. W środowisku wiejskim częściej też praktykują osoby z wykształceniem wyższym, niż z podstawowym.

J. Borkowicz: Wspomniał Pan o możliwym spadku poziomu religijności na wsi do poziomu wielkich miast. Ale wydaje mi się, że w dzisiejszej Polsce to właśnie wieś idzie szybciej od miasta w kierunku areligijności. To prawda, w wielkich miastach praktykuje zaledwie kilkanaście procent – ale w obrębie tych kilkunastu procent mieści się prawie wszystko, co jest czymś nowym, fermentującym, idącym pod prąd, co świadczy o żywotności wspólnoty chrześcijańskiej. A wcale nie jest tak, że polska wieś zawsze biernie przyjmowała wzory z miasta. Podam tylko przykład kościelnych bractw trzeźwości, które w XIX wieku przeorały świadomość ludu wiejskiego w wielu regionach.

A. Dylus: Czy czasem te aksjomaty, w których rozpatruje się religijność, nie pasują bardziej do minionej epoki? To właśnie wtedy rozumowano w kategoriach miasto-wieś, a modernizację rozumiano jako urbanizację i industrializację. A przecież żyjemy już w społeczeństwie postindustrialnym.

J. Mariański: Przez wiele lat uprzemysłowienie i urbanizacja były traktowane jako narzędzia dechrystianizacji. Ale zmiany społeczne i gospodarcze tworzą tylko zewnętrzne ramy dla rozwoju, czy też regresu postaw i zachowań religijnych. Podobnie widziałbym dyskusje, czy wejście do Unii Europejskiej spowoduje u nas jakąś katastrofę religijną. Wszystko zależy od tego, czy spowoduje ono zmiany w szerszych systemach społecznych. Bo jeżeli w tym przypadku nic albo niewiele się zmieni, to i zmiany w religijności będą niewielkie. Z jednym zastrzeżeniem – jeśli istnieje coś takiego, jak mentalność zachodnioeuropejska, której składnikiem jest daleko posunięty indyferentyzm religijny, i jeżeli ten zachodnioeuropejski duch będzie jakoś przenikał do mentalności Polaków, to zmiana dotyczyć może nie tylko struktur społeczno-gospodarczych, ale także umysłów ludzi. I wtedy, być może, wejście do Unii będzie początkiem modernizacji, prowadzącej do poszerzania się zasięgu postaw religijności pozainstytucjonalnej, czy prywatnej.

W moim przekonaniu zmiany, związane z szeroko pojętą modernizacją społeczną, nie będą w Polsce pociągały w sposób nieuchronny upadku religijności, mogą natomiast sprzyjać spowolnionej, „pełzającej” sekularyzacji. Ciekaw jestem tylko, czy w Polsce będzie się realizował scenariusz synkretycznej religijności postmodernizmu, dostrzegalny w Europie Zachodniej, o której mówi się dzisiaj, że „miasto bez Boga” zmieniło się teraz w „miasto z wieloma bóstwami”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 następna strona

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?