Czytelnia

Kościół w Polsce

Szymon Hołownia

Szymon Hołownia, Dar trzęsienia ziemi, WIĘŹ 2004 nr 12.

Ten układ ma same korzyści — ksiądz nie musi zajmować się tym, na czym się nie zna; wierni mają księdza, który zajmuje się tym, do czego został powołany. A gdy ksiądz dostaje propozycję zbudowania bursztynowego konfesjonału albo okazyjnego zakupu wykładziny do nowego kościoła i tłumacząc się, że przecież okazja się nie powtórzy, wyciąga z kieszeni plik spiętych gumką banknotów — znajduje się ktoś, kto mówi: „Księże proboszczu — stop! Sprawa jest słuszna, ale takie metody mogą nas doprowadzić do prokuratora”.

To nie finansowy aspekt działań ks. Jankowskiego stał się jednak powodem jego odwołania. „Trzęsieniem ziemi”, które uruchomiło działania pozbawiające go funkcji proboszcza, stało się — paradoksalnie — fałszywe oskarżenie o pedofilię. Dziś wiadomo, że niczego podobnego na plebanii nie było, było natomiast co innego: jego patologiczne uzależnienie się od grupy młodych chłopców, którzy tę słabość starszego człowieka cynicznie wykorzystali.

Lawina jednak ruszyła. Gdyby prałata oskarżano „tylko” o matactwa czy antysemityzm, w pałacu arcybiskupa Gocłowskiego być może znów pojawiłyby się pielgrzymki zacnych osób, proszących o podarcie dekretu odwołującego Jankowskiego. Teraz nie bronił go już prawie nikt, poza krzykliwą grupą zwolenników, za nic mających zasady obowiązujące w Kościele.

Cała sprawa odsłoniła poważny problem, którego nie potrafiły dostrzec szukające sensacji media. Skupiały się one głównie na dociekaniu, czy prałat oglądał zministrantami filmy pornograficzne, tymczasem problem leży chyba zupełnie gdzie indziej. Chodzi o instynkt ojcowski — potężną siłę, która samotnym mężczyznom około czterdziestki każe zadać sobie pytanie: dlaczego nie mam syna?

O tym, że celibat wiąże się zpracą nad własną seksualnością, jakoś (pomińmy jak) młodym księżom się mówi. Ale chyba rzadziej mówi im się o utraconym ojcostwie. Osobiście znam księży, dla których poważnym wysiłkiem emocjonalnym jest nie tyle ślub pięknej młodej pary, ile chrzest przyniesionego do kościoła dziecka. Kiedy ten instynkt staje się nie do okiełznania, tacy księża zaczynają opiekować się dziećmi swego brata czy siostry, „usynawiają” ministrantów czy oazowiczów, robią to wszystko, co zpsychologicznego punktu widzenia staje się niebezpieczne — i dla nich, i dla ich podopiecznych, a czego być może by uniknęli, gdyby ktoś wcześniej nauczył ich, jak sobie z tym problemem radzić.

Można oczywiście powiedzieć, że przecież opisywane zjawiska stanowią margines, a większość księży radzi sobie zproblemami, które pogrążyły gdańskiego prałata. To prawda, jednak zamiast przyjmować postawę obronną i wytaczać kolejne armaty do obrony kościelnych szańców, warto wyciągnąć wnioski ze sprawy ks. Jankowskiego. Przynajmniej takie: rada ekonomiczna w każdej parafii, w każdym seminarium — zajęcia z psychologii ojcostwa, w każdej diecezji i zakonie — profesjonalna pomoc psychologiczna dla tych duchownych, którzy ze swoją męskością czy instynktem ojcowskim będą nadal mieli problemy. Gdyby to się udało, przypadki księdza Jankowskiego moglibyśmy wspominać nie tylko jako sprawę przykrą i gorszącą.

Szymon Hołownia

poprzednia strona 1 2

Kościół w Polsce

Szymon Hołownia

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?