Czytelnia

Teologia teatru

Poniższy tekst jest odpowiedzią na ankietę pt. Fauście, gdzie twoja wiara?

Zaproszonych do udziału w ankiecie twórców teatralnych zapytaliśmy o ich stosunek do spraw wiary i Boga w teatrze. Postawiliśmy następujące pytania: Czy kwestia wiary jest ważna dla Pani/Pana jako twórcy? Czy teatr jest sposobem poznawania lub ukazywania Boga i w jaki sposób to robi? Czy teatr ma prawo bluźnić? [Red.]

Tadeusz Słobodzianek

Dla tych, którym nie wystarczy kościół

Homo religiosus jest bohaterem prawie wszystkich moich sztuk. „Car Mikołaj” opowiada o ludziach, którzy tak bardzo wierzą, że dawny porządek z Jezusem i Carem na czele, zburzony przez rewolucje sowiecką i niepodległość Polski, jest fundamentem ludzkiego istnienia, że próbują go stworzyć na nowo. W „Pekosiewiczu” bohaterem jest dziecko wojny, którego wiara kształtowana jest z jednej strony przez kościół, z drugiej równie zawzięcie przez partię. W „Turlajgroszku” podobnemu procesowi poddane jest dziecko z biednej białoruskiej rzeczywistości, które ma przed sobą wybór: z jednej strony tradycyjny, religijny system wartości w połączeniu z biedą; z drugiej — świat szatański w połączeniu z bogactwem i doczesnym spełnieniem. W „Proroku Ilji” bohaterowie powtarzają gest, który leży u początków chrześcijaństwa: próbują ukrzyżować kogoś, w kogo wierzą, że jest nowym bogiem. W „Merlinie” wiara w nowy wspaniały świat, którą zaszczepia ludziom syn szatański jednorodzony, prowadzi do tragedii i apokalipsy. W „Malambo” kowal prowadzi spór z Jezusem o sens życia i nie wychodzi z tego sporu przegrany. W „Śnie pluskwy” wreszcie próbuję pokazać, jak wiara w komunizm w Rosji bliska była wierze chrześcijańskiej i jak obie wiary wiele sobie do dziś zawdzięczają. Dodam jeszcze, że każda z moich sztuk w sensie konstrukcji dramaturgicznej bardziej albo mniej odwołuje się do obrzędu, mszy: łacińskiej, prawosławnej, a nawet kreolskiej. Tak więc chyba mogę powiedzieć, że kwestia wiary jest dla mnie dość ważna.

Jest takie bardzo odważne powiedzenie Osterwy, było nie było jednego z ojców duchowych polskiego papieża, że teatr Bóg stworzył dla tych, którym nie wystarczał kościół. I niewątpliwie historia polskiego teatru w XX wieku dowodzi, że Bóg był w nim często obecny. Dość przypomnieć „Księcia Niezłomnego” i „Apocalypsis cum figuris” Grotowskiego, przedstawienia Swinarskiego z „Nie-boską komedią”, „Klątwą”, „Sędziami” i „Dziadami”, Dejmka z „Dziadami”, „Historyją o chwalebnym zmartwychwstaniu” i „Dialogus de passione”, „Wielopole” Kantora i wielu innych spektakli rozmaitych, których tylko z braku miejsca tu nie wymienię. Myślę, że teatr odwołujący się do korzeni, do rytuału, ukazujący w jakiejś formie ofiarę i zstąpienie na ziemię bóstwa przyjmującego ofiarę, jest czymś archetypicznym i fundamentalnym w swoim sensie. Bez tego najbardziej poważnego czynu, jakim jest przeżycie duchowe, iluminacja bądź katharsis w ogóle jest bez sensu.

1 2 następna strona

Teologia teatru

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?