Czytelnia

Mirosław Pilśniak OP

Dorosłe dzieci?, Dyskutują: Anna Radziwiłł, Jacek Hołówka, Mirosław Pilśniak OP, WIĘŹ 2003 nr 12.

Zawsze istniało zjawisko konkurencyjności, jednak teraz zaczęli mi mówić, że to jest istota życia, że drugi człowiek jest moim rywalem. Muszę się cały czas piąć do góry i udowadniać wszystkim, że jestem lepsza, najlepsza. Na dodatek w telewizji i w różnych kolorowych magazynach wszyscy mi mówią, że nie warto żyć tak, jak żyli moi rodzice, że praca, rodzina, dom — to wszystko jest bez sensu, że moim podstawowym celem życiowym ma być pięcie się do góry, cały czas, bez przerwy. Jak więc w takim świecie szukać kotwic, dojrzewać, odnajdywać siebie samego?

J. Hołówka: Poruszyła Pani bardzo ważny problem — jak w rzeczywistości, w której żyjemy, młodzi ludzie mogą sobie ułożyć ten plan życiowy, o którym mówiliśmy. To prawda, nie każdy chce być księdzem albo filozofem, nie każdy buduje swoją tożsamość na podstawie decyzji czysto intelektualnych czy duchowych. I właśnie konkret zagrożenia bezrobociem, zagubienie w świecie, udział w jakimś wyścigu szczurów, który nawet nie wiadomo dokąd prowadzi — pozwala nam stanąć przed zasadniczym pytaniem o dojrzałość. Wiadomo, że każdy kiedyś będzie dorosły, jeśli nie umrze przedwcześnie. Na dorosłość jesteśmy skazani, ale czy będziemy dojrzali? Jak budować dojrzałą dorosłość?

M. Pilśniak: Może przydałoby się nam pojęcie „dojrzały jak na swój wiek”. Dziecko półroczne bierze wszystko do buzi i w ten sposób poznaje świat, bo jest dojrzałe jak na swój wiek. Szesnastolatek kontestuje, zakłada kolczyki, przebiera się, nosi niesamowite fryzury... Robi to po to, żeby skonfrontować się ze światem dorosłych. W ten sposób określa swoją tożsamość. To też jest dojrzałość jak na swój wiek. Jeżeli ktoś w wieku piętnastu lat się nie buntuje, nie kontestuje, to jest niestety niedojrzały jak na swój wiek. Ta dojrzałość jak na swój wiek dotyczy także dwudziesto- i trzydziestolatków i w każdym okresie przejawia się czym innym.

Oczywiście w każdej z tych grup pojawiają się geniusze, których w społeczności jest niewielu. Ich zachowania są na ogół niekonwencjonalne, ale bez nich raczej nie byłoby rozwoju cywilizacji. Są to ludzie często niedojrzali w potocznym sensie tego słowa, ale dojrzali w tym, że spełniają swoją rolę. Był taki student, który chciał sprawdzić, czy życie na ziemi może powstać samoczynnie. Zmieszał jakieś pierwotne mineralne składniki, spreparował sztuczne błyskawice, złamał wszystkie konwencje, bo nie wiedział, że tego nie da się przeprowadzić. Dzięki temu odkrył, że żywe białko może powstać z nieożywionych składników. Wspominam o tym po to, żeby pokazać, że geniusze są we wspólnocie ludzkiej potrzebni nawet wtedy, kiedy wydają się nieodpowiedzialni. Ale może na tym polega dojrzałość geniuszy.

Bardzo interesujące jest to, co na ten temat pisze Michael Novak, który twierdzi, że jesteśmy pierwszą w historii świata kulturą, która stworzyła cywilizację ludzi niedojrzałych. Od nastolatków do siedemdziesięciolatków, każdy ma bawić się w swojej grupie wiekowej, nie zajmować stanowiska, unikać podejmowania odpowiedzialności.

J. Hołówka: Z tego wynikałoby, że dojrzałość jest dobrowolnym wyborem. Można jej nie wybrać, a jedynie bawić się swoim życiem, nie traktować go serio. Są to ludzie, którzy nie wiedzą, kim są, nie skonstruowali swojego życia.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Mirosław Pilśniak OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?