Czytelnia

Polecamy do czytania

Michał Płoski, Dynamit brata Morisa, WIEŹ 2010 nr 11-12, (Brat Moris, Z powodu Jezusa i Ewangelii. Autobiografia – i nie tylko).

Brat Moris, rocznik 1928, znalazł czas na pisanie dopiero po przejściu na emeryturę. Również dziś, poza modlitwą i posługą kapłańską, codziennym jego zajęciem jest robienie zakupów, przygotowywanie posiłków dla pracujących współbraci, podtrzymywanie kontaktów z sąsiadami, gośćmi, przyjaciółmi. Tak bardzo potrzebna jest wszystkim jego serdeczność, ciepło, zwyczajność. Wiele osób namawia go, aby zapisał to, co znają z rozmów z nim, z homilii, z rozmaitych spotkań, w których bierze udział. Tak powstają kolejne artykuły, potem książki, niejako na marginesie życia przenikniętego modlitwą. Tak było też z ostatnią książką, która powstała najpierw z potrzeby utrwalenia pamięci o zmarłych już braciach i ludziach napotkanych na przestrzeni długiego i ciekawego życia.

Autor z wielką prostotą i szczerością opowiada o swoim dzieciństwie u dziadków w Masywie Centralnym, o burzliwej młodości w Paryżu, o nawróceniu podczas pielgrzymki do Chartres, o rodzinie, zranieniach, drodze do małych braci Jezusa. Tytuł książki zaczerpnięty jest z pierwszych słów profesji: „Z powodu Jezusa i Ewangelii, ze względu na miłość do Boga i do moich braci najbardziej samotnych i opuszczonych” Wraz z autorem wędrujemy przez różne kraje świata, w których wypełniał swoje powołanie: przez Saharę, Maroko, Hiszpanię, Francję, Rzym, kraje Czarnej Afryki

Do Polski, jeszcze za czasów komunistycznych, w ukryciu, brat Moris przybył po raz pierwszy w roku 1978. Później przyjeżdżał do naszego kraju wielokrotnie, a od 1990 r. zamieszkał tu na stałe. Ma polskie obywatelstwo. Ten długi już okres pobytu w Polsce jest w książce zaledwie zasygnalizowany — domyślamy się, że autorem kierowała dyskrecja. Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem brat Moris dopisze osobny tom.

Autobiografię brata Morisa można by porównać do Siedmiopiętrowej Góry Thomasa Mertona. Merton prowadzi nas przez świat za mury opactwa trapistów — brat Moris pozwala nam poznać bliżej anonimowe, ukryte, choć wplecione w losy świata życie małych braci Jezusa. Ukazuje nam — nie zawaham się powiedzieć — wielki heroizm tego powołania, pójścia za Tym, „który uniżył samego siebie”, pójścia do obcych z ufnością, bez jakichkolwiek zabezpieczeń.

Czytam opis ryzykownej misji podjętej przez brata Morisa przed laty w środkowej Afryce, na polecenie władz zakonnych, dla ustalenia okoliczności śmierci i odnalezienia grobów braci zamordowanych w okrutny sposób w afrykańskiej dżungli podczas wojny domowej: „odsłoniłem warstwę ziemi tam, gdzie powinny znajdować się stopy, i rozpoznałem nasze charakterystyczne sandały, z podeszwami z opon samochodowych. Umieściliśmy więc tam przygotowane drewniane krzyże i modliliśmy się wspólnie, razem z księdzem i z mieszkańcami wioski. Była to chwila silnego wzruszenia dla nas, lecz także dla wszystkich uczestników, z których większość była świadkami tych tragicznych wydarzeń. Wzruszenie ogarnęło nas także, gdy zbierając się już do odwrotu, usłyszeliśmy skierowane do nas pytanie ze strony tamtejszej ludności: ”.

Każda obecność braci, gdziekolwiek są, pozostawia światło, nawet w miejscu, które moglibyśmy nazwać „jądrem ciemności”. Śmierć małych braci Andr, Bernarda, Heinza, Bernharda w Kamerunie, czy Mauricea w Algierii, to jednak wypadki wyjątkowe. Spośród wielu nakreślonych w książce sylwetek małych braci wybieram brata zwanego Wielkim Do, który dożył późnego wieku — to piękny przykład zwykłego, a zarazem heroicznego wypełnienia powołania. Będąc już stary i chory na astmę mieszkał samotnie w Paryżu, w małej służbówce na szóstym piętrze bez windy i pracował jako stróż w wielkim biurowcu. Codziennie dojeżdżał do pracy metrem. Ludzie ustępowali mu miejsca — nazywał to nową formą ubóstwa przeżywanego publicznie.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Polecamy do czytania

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?