Czytelnia

Liturgia

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska

Eucharystia, czyli codzienność

… z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.
… przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu.

(Pwt 6, 5-7)

Nadzwyczajność w zwyczajności. W znaku Eucharystii nie ma nic odświętnego, nic spoza zwykłego życia. Prostota do ostatnich granic. Chleb, wino. Codzienność w złocie, na ołtarzu. To pomoc, by potem zobaczyć chleb bez złota, na desce, na kuchennym stole. Eucharystia, czyli codzienność…

Kuzynka zagląda przez ramię – pyta, co piszę. Tłumaczę roztargniona, że o przeżywaniu Eucharystii w życiu codziennym, domu, kuchni, sypialni, przedpokoju, no wszędzie. Ona staje zdumiona i mówi, że przecież tylko kościół, niedziela, ołtarz, że kapłan, że adoracja, ale nie codzienność! Patrzymy obie na siebie bez zrozumienia. Zastanawiam się jak miałabym żyć, od niedzielnej Eucharystii do niedzielnej Eucharystii – jeśli byłbyś tylko tam obecny…

Tak – ołtarz, tak – adoracja. Jeśli jednak ołtarzem nie będzie także moja codzienność, to czym ona jest? Nieistotnym przerywnikiem? Co ma przeminąć i tak przeminie. Co ma zranić, zrani – do krwi, do szpiku kości. Jedyne, czego się mogę naprawdę uchwycić – to właśnie to, że Ty jesteś. A gdzie jesteś? Wiadomo – Eucharystia to szczyt i źródło. Ale jeżeli z tego szczytu nic nie widać, a ze źródła nic nie wypływa? Realnie jesteś – w Eucharystii i dlatego także każdego dnia. Niedzielna Eucharystia jest jak urodziny – cudownie, ze się je obchodzi, przynosi prezenty i mówi: „dobrze, że jesteś”; ale jeśli pomiędzy urodzinami nie spotyka się tej osoby, nie mówi do niej i nie pisze, to co znaczą te prezenty i te życzenia, i po co to wszystko?

Adoracja to szkoła widzenia Ciebie tu i teraz. Siedzenie w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem to wielki luksus – u mnie ściśle reglamentowany. Późno zauważyłam, że rozżalenie z tego powodu jest jakoś nieuczciwe – jesteś tu, we mnie, w osobach z rodziny, w gościach, we wszystkim i we wszystkich. To cudowne, że w różnych miejscach wokół nas są kościoły i klasztory z tradycją wystawienia i adoracji. Niestety, siedzenie w nich nie jest moim powołaniem. Niestety? Mój Boże, co za niewierność! Jestem przecież z Tobą, a Ty ze mną…

Uwielbiam adorację i bardzo porusza mnie procesja Bożego Ciała (jako wychodzenie ku zwyczajności), rozumiem zachwyt celebracją i ciszą, co jakiś czas sama mam pokusę wyjechania gdzieś w ciszę, w jakiś luksus morza jesienią albo klasztoru, gdzie byłoby więcej adoracji i milczenia niż mówienia… Ale właśnie dlatego – jeśli nie znajdę Cię w codziennej krzątanie w kuchni, cóż mi pomoże klauzura? Na adorację mogę pójść właśnie dlatego, że jesteś ze mną stale. Jeśli nie zdołasz być obecny w codzienności dnia, jak mam Cię zobaczyć w niedzielę, i po co by była ta niedziela?

Wiem, że to dziecinne trochę, ale bardzo sobie cenię, ze mogę patrzeć w chwili podniesienia. Cóż, kiedy właśnie tym razem widać było tylko plecy wysokiej osoby przede mną. Po pierwszej sekundzie żalu pomyślałam – jakże symbolicznie; zasłania Cię człowiek-Twój obraz, a Ty jesteś w nim. Wiem, że jesteś też tam, przed nim – czyli jak zawsze. I jakaś wielka radość, i wielki pokój.

1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?