Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła

Ewangelizacyjna kokieteria
Eucharystia w czasach popkultury

Dawno nie czytałem tak ostrego tekstu. Autor nie przebiera w słowach i nie szczędzi wyrażeń gorzkich, bardzo krytycznych i aż nadto jednoznacznych. Wystarczy przytoczyć tylko niektóre: idiotyczny i niczym nieuzasadniony kanon, żałosny spektakl, widowisko, zorganizowana obraza Boska, piramida nieporozumień, no i oczywiście tytułowe – „Msza święta infantylna”. Podczas takiej Mszy – wg Autora – „obłuda aż kapie z obu stron”, panuje “graniczący ze świętokradztwem bałagan”, „musi więc dziać się show, bo inaczej panuje rozgardiasz”. Mowa o Mszy z udziałem dzieci. Stwierdzenie, że ks. Jacek Dunin-Borkowski, bo o nim mowa, ma do Mszy dla dzieci stosunek krytyczny, to mało. Autor artykułu pt. „Msza święta infantylna” zamieszczonego w grudniowym numerze „Więzi” takich Mszy po prostu nie akceptuje.

Główny zarzut, jaki Autor stawia wobec naszych parafialnych Mszy świętych dla dzieci, to upraszczanie, infantylizacja czy banalizacja misterium, jakim jest Ofiara Eucharystyczna. Z większością zarzutów Autora wypada się zgodzić. To prawda, że liturgia z udziałem dzieci balansuje pomiędzy policyjną tresurą a zabawą. To prawda, że niejeden z jej elementów pozostawia wiele do życzenia, chociażby wspomniane śpiewy czy liturgia słowa Bożego. To prawda, że łatwo w takiej sytuacji przekształcić Eucharystię w jej karykaturę.

To wszystko prawda. Ale czy tak rzeczywiście być musi? Czy rzeczywiście to sam „koncept” Mszy świętej dla dzieci – jak sugeruje Autor – jest genetycznie skażony, czy może jego wykonanie? Czy wszystko w czambuł można i należy potępić? Żebyśmy czasami z rozpędu nie wylali dziecka (sic!) z kąpielą. A są ważniejsze jeszcze pytania, które trzeba sobie postawić. Jakie jest rzeczywiste miejsce dziecka w k/Kościele? Po co dziecko na Mszy świętej i po co Msza święta dziecku? Komu i po co w ogóle Msza święta? Pytania – zdaje się – naiwnie proste, ale odpowiedzi wcale nie są takie ewidentne. A jeśli problem poszerzymy o młodzież, to – przepraszam za porównanie – otworzy się nam puszka Pandory pełna fundamentalnych acz niebezpiecznych dla duszpasterstwa pytań. Wszak Msza święta z udziałem dzieci to jeden z filarów tzw. zwyczajnego duszpasterstwa.

Nie „dla dzieci”, ale „z dziećmi”

Najpierw jednak istotna kwestia terminologiczna. Ks. Jacek Dunin-Borkowski w swoim artykule posługuje się pojęciem „Msza św. dla dzieci”. Nie chciałbym wyręczać tutaj liturgistów, ale wystarczy chociażby zajrzeć do Mszału, by się przekonać, iż w katolickiej liturgii mamy zasadniczo Msze św. „z udziałem dzieci”, a nie „dla dzieci”. Tak właśnie nazwane są specjalne modlitwy eucharystyczne. To samo wyrażenie pojawia się w poświęconym temu problemowi rzymskim dyrektorium1, które powinno zresztą stać się lekturą obowiązkową i punktem wyjścia dla całej dyskusji. Myślę, że gdyby nasi duszpasterze dzieci trochę bardziej zaufali mądrości Kościoła niż własnej pastoralnej intuicji i zapoznali się ze wspomnianym dyrektorium (zapoznali się = przejęli się), wiedzieliby, jakie są granice liturgicznych adaptacji.

1 2 3 4 5 6 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?