Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Modlitwa

Konstanty Gebert, Wdzięczność, WIĘŹ 2009 nr 3.

Po co wychwalać Boga?

Nasze modlitewniki są strasznie grube. Cierpimy, owszem, na „grzech wielosłowia”, ponieważ mamy Bogu tak dużo do powiedzenia. Istotną część naszej modlitwy stanowi chwalenie Boga. Sporo jest też próśb do Niego zanoszonych.

Na zdrowy rozum jedno i drugie nie ma jednak sensu. Bóg nie jest przecież jakimś zarozumiałym tyranem, któremu trzeba mówić: jesteś wielki, potężny, wspaniały. W takiego Boga ja nie wierzę. Co ważniejsze: w takiego Boga Bóg nie wierzy. Chwalenie wcale nie jest Bogu potrzebne. Jest potrzebne nam, bo czyni nas troszkę lepszymi. Jest tak jak z wdzięcznością, dzięki której rosną oboje — ten, który ją odczuwa i ten, do którego jest skierowana. Gdy chwalimy, stajemy się lepsi. Trzeba jednak byśmy chwalili szczerze. Nieszczera modlitwa jest jak świadomie, dobrowolnie pita trucizna, która zatruwa, korumpuje, oddala.

Największą próbą żydowskiej wiary jest modlitwa za zmarłych — kadisz. Odmawiana jest w języku aramejskim, bowiem napisana została dosyć późno. To bardzo dziwna modlitwa żałobna, nie ma w niej bowiem ani słowa o śmierci. Jej istotą jest wyłącznie chwalenie Boga.

Jaki sens ma taka modlitwa? Trudno przecież wyobrazić sobie, żeby ktoś, kto utracił kogoś bliskiego chciał właśnie w tym momencie chwalić Boga, który jest Panem życia i śmierci. To rzeczywiście strasznie trudne. Jeśli jednak potrafię to robić, jeżeli mimo straty, której doświadczam, chwalę sprawcę tej straty — oznacza to, że moi rodzice dobrze mnie wychowali. Dlatego tę modlitwę mówi się ku pamięci rodziców. Ona przynosi im zasługę, jest sprawdzianem, czy wychowali mnie tak, bym umiał dziękować Bogu nawet wówczas, kiedy to niewyobrażalnie trudne.

Kadisz to najczystszy przykład tego, jak wielkim dobrem jest wdzięczność. Pamiętam, jak właśnie ta modlitwa przeprowadziła mnie przez bardzo długą żałobę po śmierci obojga moich rodziców, jak bardzo mi pomogła. Jestem pełen wdzięczności wobec tych, którzy ją napisali i którzy mnie jej nauczyli.

Bóg wie — i ja wiem

Podobnie jak chwalenie, również i modlitwa prośby wydaje się czymś absurdalnym. Czy Bóg nie wie, powiedzmy, że moja żona jest chora, a ja i pozostali bliscy pragniemy jej zdrowia. A jeżeli wie, to dlaczego nic Go to nie obchodzi? Miałoby być tak, że dopiero, jak Go bardzo poproszę, żeby wyzdrowiała, On z łaski spuści jej niebiańską penicylinę? Groteska. W takiego Boga również nie wierzę.

Wierzę jednak w to, że ludzie mają coś do wniesienia we wszechświat i że tym czymś jest dobrowolnie wybrane dobro. I tylko my, ludzie, możemy tym dobrowolnie wybranym dobrem obdarować wszechświat. Nie mogą tego aniołowie, są doskonali i czynią dobro, bo tak zostali zaprogramowani. Człowiek może czynić zło. I czyni je chętnie, i często. Ale może też czynić dobro. Jeżeli proszę Boga o coś dla innych, wówczas wybieram wniesienie we wszechświat kawałeczka dobra.

Nie umiem wyobrazić sobie Boga jako mechanizmu dobra, który zmieni swoje decyzje pod wpływem mojej modlitwy. Bóg wie lepiej, jednak i ja wiem swoje. Wiem, że może w Bożym planie jest przyczyna, dla której moja żona jest chora. Mam jednak prawo nie godzić się na to i mam prawo dane od Boga, aby poprosić Go o zdrowie dla mojej żony.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Dialog chrześcijańsko-żydowski

Modlitwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?