Czytelnia

Benedykt XVI

Zbigniew Nosowski

Hamulcowy BXVI?

rozmawiała Aleksandra Klich

Czy religię można łączyć z siłą? Benedykt jasno odpowiada: nie - mówi ks. Tomasz Halik

Aleksandra Klich: „Kościół zdaje się wchodzić w okres zastoju doktrynalnego, liturgicznego i ekumenicznego, który przypomina niestety ostatnie lata pontyfikatu Piusa XII, papieża czasów wojny i pierwszej dekady powojennej” - pisał „Le Monde” po ostatniej wizycie papieża Benedykta XVI we Francji. Czy taka ocena jest uprawniona?

Ks. Tomasz Halik: Nie. Proszę pamiętać, że jesteśmy po Soborze Watykańskim II, podczas którego Kościół postanowił pogłębić swoją solidarność z człowiekiem. „Radość i nadzieja, smutek i trwoga”, słowa z konstytucji „Gaudium et spes”, to jak przysięga małżeńska. Kościół ślubował miłość, wierność i uczciwość człowiekowi. Pytanie jednak, czy przez te kilkadziesiąt lat zawsze dochowywał wierności temu ślubowi.

Wielu z nas ma wrażenie, że w Kościele Benedykta XVI jest więcej trwogi niż nadziei. Że to Kościół Boga bardziej surowego niż miłosiernego.

Ks. Halik: Ja tak nie myślę. Miałem pewne obawy, gdy kardynał Ratzinger został wybrany na papieża, bo wydawało mi się, że jako kardynał był hamulcowym Kościoła posoborowego. Ale może to było trochę jego zadanie - każdy samochód musi mieć nie tylko gaz, ale i hamulec. Jan Paweł II dodawał gazu, Ratzinger hamował. Trochę się bałem, czy kardynał jako papież będzie potrafił dostrzec różnicę między gazem i hamulcem.

Dziś myślę, że podstawowe myśli Soboru są kontynuowane. Oczywiście Benedykt XVI jest papieżem konserwatywnym, ale to konserwatyzm inteligentny. Prowadzi dialog i z Żydami, i z kulturą laicką, i z islamem. Papież ma też w sobie dość odwagi, by prowadzić dialog wewnątrz Kościoła. Rozpoczął rozmowy z lefebrystami, wiele godzin poświęcił przyjacielskiej rozmowie z Hansem Kngiem. Jan Paweł II nigdy się z nim nie spotkał. Mówiono zresztą, że to dlatego, iż stał za nim konserwatywny Ratzinger.

Tadeusz Bartoś: Zgadzam się, że Benedykt XVI kontynuuje pewne linie Soboru Watykańskiego II. Wiele uwagi poświęca temu, co dzieje się wewnątrz Kościoła. Stąd jego przywiązanie do spraw liturgii: chce, żeby choć częściowo wrócił stary ryt, śpiewy gregoriańskie itp. Jeśli chodzi o dialog, to oczywiście nie neguje jego potrzeby. Problem tkwi w nastawieniu. Dla papieża ważna jest tożsamość chrześcijaństwa, podkreślanie jego wyjątkowości. Jednak idąc tą drogą, można dojść do konkluzji: my jesteśmy ex definitione po właściwej stronie, a inni są z reguły w błędzie. Papież jest przekonany, że chrześcijaństwo po Soborze Watykańskim II wyzbyło się istotnych treści, w pewnej mierze zagubiło tożsamość, sól straciła smak. Chce więc powrotu do tradycyjnych form, niechętny jest innowacjom. To kierunek proponowanych zmian: ostatnio zakaz używania imienia Boga Jahwe, który wprowadzono ni stąd, ni zowąd dekretem papieskim. W Ameryce rodzą się obawy, że trzeba będzie zmienić słowa wielu pieśni - bez dyskusji, wyjaśnienia. Takie narzucanie rozwiązań wynika z centralistycznej struktury Kościoła, której Benedykt raczej nie zreformuje. Centralizm wpisuje się w jego teologiczną wizję Kościoła przychodzącego z góry, kierowanego przez Ducha Świętego, jak w teologii Ursa von Balthasara, którego jest wielkim miłośnikiem. Mało tu miejsca na odczytywanie znaków czasu.

1 2 3 4 następna strona

Benedykt XVI

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?