Czytelnia

Piotr Wojciechowski

Piotr Wojciechowski

Ideologiczna bielizna

Jesień już, zima blisko, sezon raczej na półkożuszki, a nie na podkoszulki, wypada mi więc przeprosić, że zawracam głowę P.T. Czytelnikom sprawą tiszertów. Wychyliłem się jednak z krytyką bielizny ideologicznej na łamach naszego miesięcznika, przypolemizowano mi i obyczaj dziennikarski wypada odpowiedzieć.

Cóż mam jednak odpowiedzieć mojej Polemistce — Elżbiecie Korolczuk — skoro ona ma po stokroć rację, skoro szlachetnie i celnie broni piórem spraw tak ważnych, jak prawo do współczucia, do pluralizmu i żarliwie broni tych prześladowanych artystów, co chcą się w pełni wypowiedzieć mieszając w jednym dziele symbole religijne i wizerunki części wstydliwych.

Na wstępie z właściwym młodości wdziękiem podkreśliła ona, że ma do czynienia z osobą, która jest z innego pokolenia. No i w istocie tak jest. Dodała potem, że mijam się z prawdą, ale przecież nie nazwała mnie starym kłamczuchem, tylko wykazała, że moja wiedza o szlachetnej bieliźnie ideologicznej jest niepełna i nieaktualna. To oczywiste, powinienem głębiej poznać sprawę, nim do pisania zasiadłem.

Zupełnie też słusznie doszła Elżbieta Koroluczuk do tego, że moje podstawowe założenie streszcza się tak: środowiska liberalno-lewicowe — cytuję — pod ramię z wszechobecną machiną komercji chcą zawładnąć umysłami młodego pokolenia. Zostawmy to „pod ramię”, które jest całkiem nie z mojej stylistyki, starsi pamiętają z czyjej. Czyż jednak nie mam podstaw, aby tak sądzić? Machina komercji byłaby źle skonstruowanym mechanizmem, gdyby zaniedbała promocyjne opanowanie segmentu młodych. Młodzi wydają pieniądze łatwiej niż starsi, są bardziej spragnieni nowości, mniej krytycznie nastawieni do jakości towarów, ich pieniądze łatwiej opuszczają kieszeń. Stąd młodzieżowa moda, młodzieżowe jedzenie i picie, młodzieżowa muzyka, młodzieżowe kluby i gadżety — to wszystko jest świetnym biznesem i zaniedbać tego nie wolno. Z kolei — jeśli środowiska liberalno-lewicowe traktują same siebie poważnie, chcą trwać, mieć wpływy, liczyć się w opinii publicznej — muszą dbać również o to, aby na ile się da zawładnąć umysłami młodego pokolenia. Czy można mnie ganić, że to widzę? Przecież widzą to wszyscy. Podobnie jak wszyscy dostrzegają, że te środowiska mają pewne trudności ze zdobywaniem młodych przez ukazywanie im takich wzorów osobowych jak Cimoszewicz, Broniarek, Szyszkowska, marszałek i profesor Pastusiak, więc muszą wyszukiwać inne sposoby, aby młodych przyciągnąć.

Myślę, że Elżbieta Korolczuk jakoś wyczuła, że ja sam nie jestem nazbyt lewicowo-liberalny. Przyznaję, nie jestem. Wyrosłem w środowiskach reakcyjnych i tam spotykałem ludzi prawych, dobrze wychowanych, uroczych, hojnych, ludzi służby i ludzi wiary. Nie dorastam im do pięt, ale staram się trzymać kierunek. Stąd moja podejrzliwość w stosunku do akcji ideologicznej bielizny, stąd próba obrony tych, którzy poczują się urażeni czytając pewne napisy na piersiach młodych bojowników tolerancji. Gdy jemy pierogi w barze mlecznym, jako agresję odczujemy przecież, jeśli ktoś przy sąsiednim stoliku położy na talerzu coś obrzydliwego, nawet jeśli to coś jest w najwyższym stopniu naturalne, fizjologicznie uzasadnione. Dla ludzi starej daty — a ci stanowią coraz liczniejszy odsetek społeczeństwa — napisy o celowo szokującej treści są trudne do przyjęcia. Afiszowanie się z napisami dotyczącymi fizjologicznych funkcji swoich organów płciowych czy szczegółów życia erotycznego na pewno nie jest eleganckie, a może być dla innych przykrością, tak samo jak głośne posługiwanie się wyrazami wulgarnymi w miejscach publicznych.

1 2 następna strona

Piotr Wojciechowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?