Czytelnia
Jak jesteśmy podzieleni, Z Mirosławą Grabowską rozmawiają Zbigniew Nosowski i Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2007 nr 11-12.
Solidarni kontra liberalni
Wtedy powstało hasło Polska solidarna kontra Polska liberalna. Na ile było ono, Pani zdaniem, tylko zabiegiem propagandowym, a na ile odzwierciedleniem rzeczywistych różnic?
Obie strony walczyły o to, żeby nie dać się odepchnąć od tradycji solidarnościowej, ponieważ jest ona w polskim społeczeństwie niezmiernie cenna oraz nośna tak symbolicznie i społecznie, jak politycznie. Wspomniane hasło PiS zmuszało PO do walki o to, żeby nie zostać wydziedziczoną z tej tradycji. Samo hasło okazało się dość chwytliwe, bo solidarność kojarzy się dobrze, a liberalizm od lat dziewięćdziesiątych kojarzył się nie najlepiej czy wręcz źle. Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się narzucić ten podział w kampanii wyborczej 2005 roku. Taki opis rzeczywistości przyciągnął do PiS tych, którzy dali się przekonać, że liberalni nie są solidarni. Przypominam zresztą, że wtedy PiS rozpoczął kampanię od innego podziału: Polska akowska kontra Polska ubecka. Dopiero latem 2005 pojawiło się to bardziej nośne i skuteczne hasło, które się sprawdziło.
Aby było skuteczne, musiało ono mieć jakieś zakorzenienie, uzasadnienie w społeczeństwie?
Do pewnego stopnia tak. I w 2005 roku, i dzisiaj na PiS głosują ludzie trochę gorzej wykształceni, z mniejszych ośrodków, trochę mniej zamożni, mający trochę niższe dochody. Zwolennikami PO są zaś ludzie wyżej wykształceni, z większych i dużych miast, o nieco wyższych dochodach. Chcę jednak podkreślić, że są to tylko różnice stopnia. Nie jest tak, że na PiS głosuje dół, a na PO góra hierarchii społecznej, na PiS współczesny proletariat, a na PO współczesna burżuazja. PiS także ma swoich zamożnych, swoich wykształconych, swoich wielkomiejskich. Jest to kwestia proporcji, a nie różnica jakościowa.
Zatem te różnice istnieją, ale moim zdaniem nie da się ich zawrzeć w haśle solidarni kontra liberalni. Przede wszystkim dlatego, że tradycja Solidarności zawiera i wartości liberalne wszak kilka pierwszych z 21 postulatów z sierpnia 1980 roku dotyczyło wolności słowa, organizowania się i strajków, wolności religijnych i wartości solidarności społecznej. Także dlatego, że nie tylko wyborcy PiS chcą być solidarni i nie tylko wyborcy PO są za wartościami liberalnymi. W polskiej tradycji i we współczesnym społeczeństwie liberalizm jest z solidarnością niesprzeczny.
Ale z tak subtelnymi rozróżnieniami nikt by nie wygrał wyborów
To prawda. Precyzyjny opis rzeczywistości społecznej nie jest nośny politycznie. Uznaję zatem pomysłowość i wyobraźnię społeczno-polityczną autora tego przeciwstawienia nie wiem, kto nim był ale w sensie diagnozy sytuacji społecznej to jest nadużycie. Rzecz jasna, partie polityczne nie mają obowiązku opisywania społeczeństwa. Partie mają inne cele i trudno im się dziwić, że dokonują pewnych retuszy na rzeczywistości. Tu bym mówiła jednak wręcz o inżynierii politycznej.
Na bardzo zróżnicowaną rzeczywistość społeczną inżynier polityczny narzucił pewną siatkę pojęciową, pewną polityczną definicję sytuacji, ustawiając bliskie sobie grupy społeczne i partie po przeciwnych stronach. Ów inżynier starał się wykopać polityczny rów pomiędzy tymi liberalnymi i tymi solidarnymi zarówno na poziomie społecznym, jak i na poziomie partii. W pewnej mierze mu się to udało.
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona