Czytelnia

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

Mirosław Pilśniak OP

Czy trzeba bać się lęku?

Z Andrzejem Kokoszką, psychiatrą, i o. Mirosławem Pilśniakiem OP, duszpasterzem, rozmawia Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska: Panie Profesorze, kiedy orientuje się Pan, że pacjent, który zjawił się u Pana w gabinecie, ma problemy z lękiem?

Andrzej Kokoszka: Na początku staram się dowiedzieć, czy istnieje bezpośredni związek pomiędzy lękiem a sytuacją pacjenta. W sytuacji zagrożenia pewien stosunkowo niewielki lęk, a ściśle mówiąc strach, jest naturalną reakcją, powodującą mobilizację do znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji. Do tej grupy lęków można zaliczyć lęki związane z „głosem sumienia”, które przestrzegają przed zrobieniem czegoś sprzecznego z własnym systemem wartości. Jednak osoby z tego rodzaju niepokojami nie zgłaszają się do psychiatry. Szukają natomiast terapii osoby cierpiące na jedną z postaci zaburzeń nerwicowych – tak zwane zaburzenia adaptacyjne, w których występuje lęk wywołany zmianą sytuacji życiowej. Jest on tak mocno nasilony i trwa tak długo, że poważnie utrudnia realizowanie celów życiowych i wymaga leczenia. Podobne znaczenie mogą mieć trudne do rozwiązanie lęki związane z konfliktem wewnętrznym.

Jest kilka rodzajów lęków niezwiązanych bezpośrednio z sytuacją zewnętrzną. Możemy mieć na przykład do czynienia z tak zwanym lękiem uogólnionym. Jeden z moich pacjentów bardzo trafnie zdefiniował ten rodzaj lęku, kiedy mu próbowałem to naukowo wytłumaczyć. Zapytał mnie: „Czy miał pan kiedyś dziurę w zębie?” „Jasne” – odpowiedziałem. „Na tym to właśnie polega. Kiedy ma pan dziurę w zębie, czasami czuje pan ból mocniej, czasem słabiej, ale on nigdy zupełnie nie ustępuje. Tak właśnie odczuwam lęk”.

Innym rodzajem lęku, który trzeba poddać terapii, jest lęk napadowy. Charakteryzuje się on tym, że ktoś czuje się normalnie i nagle w ciągu kilku minut lęk dochodzi do ekstremalnego poziomu. Towarzyszy mu na ogół gwałtowne bicie serca, przyspieszony oddech. Może to być lęk przed śmiertelną chorobą, przed zawałem serca czy udarem mózgu, przed utratą kontroli, jak się powszechnie mówi – przed „zwariowaniem”. Taki lęk narasta, trwa kilkanaście minut, potem zmniejsza się i znika, najwyżej zostaje obawa, że coś takiego może się znowu zdarzyć. Ludzie, którzy przeżywają takie lęki, spotykają się na ogół z niezrozumieniem, bo kiedy przychodzą do lekarza, lęk już minął, zachowują się normalnie i trudno im odtworzyć tamtą sytuację.

Jest też lęk fobiczny, pojawiający się w sytuacjach, które w rzeczywistości nie są bardzo niebezpieczne, na przykład jazda windą, samotne przebywanie w domu, podróż samolotem. Lęk jest tak silny, że prowadzi on do unikania takich sytuacji. Jednym z takich lęków są też tak zwane lęki separacyjne, dotyczące obawy mogą przed utratą kogoś bliskiego, przed śmiercią, rozstaniem.

Jako psychiatrę interesuje mnie także lęk związany z obawą przed dezintegracją, często poprzedzający objawy ostrej psychozy.

A czy miał Pan kiedyś pacjenta, u którego lęk był tylko „przykrywką” o wiele głębszych objawów, jakie właśnie lękiem starał się zasłonić?

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

Mirosław Pilśniak OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?