Czytelnia

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Jak opowiadać historię ciekawie?, Dyskutują: Marcin Kula, Wojciech Roszkowski, Henryk Samsonowicz, Andrzej Friszke, WIĘŹ 2004 nr 4.

Lecz aby historia mogła uczyć nas wspólnoty, powinniśmy jasno przyjąć pewne kryteria. Po pierwsze: kryterium ważności. Trudno dyskutować z kimś, kto na argument za albo przeciw stanowi wojennemu wysuwa jakiś partykularny argumencik z dziesiątego piętra. Po drugie: kryterium wartości. Słyszymy niekiedy głosy, że tych prawd historii jest za dużo, albo że są kontrowersyjne. Nieprawda! Na przykład wszyscy chcemy sprawiedliwości. Możemy się sprzeczać o to, że jakieś wydarzenie było z naszego partykularnego punktu widzenia mniej lub bardziej sprawiedliwe, ale mamy pewne kryterium oceny. To nas powinno łączyć.

Rozumiem doświadczenie bardziej jako odczucie, a nie wydarzenie, dlatego nie powiedziałbym o wspólnym doświadczeniu stanu wojennego. Zupełnie czym innym jest doświadczenie opresora i doświadczenie jego ofiary, chociaż obie strony uczestniczą w tym samym wydarzeniu.

A. Friszke: Spór o stan wojenny nie dotyczy tylko osób bezpośrednio w to wydarzenie zaangażowanych. I jego ocena zależy od tego, czy ktoś był na przykład żołnierzem, oficerem, czy dzieckiem oficera, względnie czy był nauczycielem na prowincji, albo też wywodzi się z rodziny chłopskiej. Ci ludzie mają zupełnie inne od naszego — osób wówczas wyraźnie zaangażowanych — spojrzenie na to doświadczenie, odrębny sposób wartościowania tych zjawisk. A jeśli chodzi o aktorów stanu wojennego po stronie przeciwnej, tamtej władzy, to oni przy uzasadnianiu swoich racji bardzo dbają, by przedstawić to wydarzenie jako konieczność, jako mniejsze zło. W perspektywie rozmowy oczekują rozgrzeszenia i usprawiedliwienia.

H. Samsonowicz: Zaraz, zaraz Proszę zwrócić uwagę na swoje własne słowa: to jest mniejsze, ale jednak zło. My uważamy stan wojenny za zło, oni też za zło go uważają. Tak jest on traktowany w szeroko rozumianej świadomości społecznej. Pamiętam jak w szkole średniej toczyliśmy w gronie kolegów dyskusje nad rolą Piłsudskiego i Dmowskiego w czasie pierwszej wojny światowej. Były spory, ale nikt nie miał wątpliwości, że w 1918 roku odzyskaliśmy niepodległość. Takie niekwestionowane prawdy utrwalają się z czasem w społeczeństwie.

M. Kula: Integracja zaczyna się nie w momencie, kiedy uznamy coś za złe lub dobre, lecz wtedy, gdy naprawdę wszyscy uznajemy dane wydarzenie za ważne. Chińczyk, który nie należy do polskiej społeczności, prawdopodobnie nie uzna stanu wojennego za coś ważnego.

Pozostaje oczywiście pytanie, jak ta integracja będzie się kształtowała w rzeczywistości, w której powstają formy ponadnarodowe. Sądzę że będzie się nasilać rozumienie historii jako narzędzia integracji w skali regionalnej. Obawiam się, że wysiłek budowania Europy pójdzie w kierunku wykazywania, iż zawsze byliśmy razem, a co najwyżej były spory w rodzinie. Dowiemy się, jakoby wszyscy zawsze chcieli dobrze, a że czasami się pobili, to już mniej ważne. Dowiemy się wreszcie, że hitleryzm był taką rakową naroślą na zdrowym ciele kultury europejskiej, którą to narośl należy oczywiście odrzucić — i już nie ma o czym mówić

Inną sprawą jest to, że treści historyczne wcale nie muszą być czynnikiem integrującym społeczność. W końcu Kanada jest znacznie bardziej zintegrowana przez hokej, a Brazylia przez swoją przyrodę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?