Czytelnia

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Jak opowiadać historię ciekawie?, Dyskutują: Marcin Kula, Wojciech Roszkowski, Henryk Samsonowicz, Andrzej Friszke, WIĘŹ 2004 nr 4.

Czy historia Polski jest dziś obiektem mitologizacji?

W. Roszkowski: Tak, choć oczywiście w mniejszym stopniu niż wtedy, kiedy obowiązywała jej jedna słuszna wersja. Myślę zresztą, że nie tyle jest mitologizowana, ile ideologizowana i upolityczniana. Historyk, który zaczyna coś głosić, od razu jest ustawiany w kategorii lewica — prawica. Sam wielokrotnie słyszę, że jestem na przykład historykiem prawicowym. Otóż nie dajmy się zwariować! My nie jesteśmy ani z lewicy, ani z prawicy, jesteśmy po prostu historykami. A to, że mamy pewne sympatie i optujemy za takimi czy innymi rozwiązaniami społecznymi czy światopoglądowymi, to jest zupełnie inna sprawa. Jeśli chodzi o zawód historyka, to jest się albo dobrym, albo złym badaczem.

A. Friszke: Zgodziłbym się z tym, ale z jednym zastrzeżeniem. Historyk, jak każdy człowiek interesujący się naukami społecznymi, ma jakiś system wartości ideowych i kryteriów oceniania różnych zjawisk, z niego zaś wynikają jednak jakieś różnice w formułowaniu historycznych ocen. Coś się ocenia łagodniej, na coś się zwraca mocniejszą uwagę, na coś mniejszą — a to wszystko jest postrzegane przez odbiorców jako pewna całość, pewien spójny obraz.

W naszym społeczeństwie funkcjonują różne mity. Czy funkcjonują też one w historiografii? Nad tym trzeba by się lepiej zastanowić, robiąc na przykład reprezentatywny przegląd kilkudziesięciu książek. Na pewno znaleźlibyśmy tam wyraziste przykłady mitologizacji. Co prawda na tej liście nie byłoby pozycji najlepszych, dotyczy to literatury — że tak powiem — drugiego rzutu. Skądinąd pewne rzeczy po prostu nieuchronnie bywają zmitologizowane, bo ludzie często mitologizują swoje życiowe doświadczenia.

Ale spotykamy się też ze zjawiskami odwrotnymi. Na przykład nie ma legendy „Solidarności”, a bohaterowie tamtego czasu albo go demitologizują — w ramach swoistego antykombatanctwa — albo też nabierają wody w usta, nie chcą wspominać. Powstaje więc luka informacyjna, która wytwarza dziurę w społecznej świadomości.

H. Samsonowicz: Człowiek ma naturalną skłonność do mitologizowania swoich życiowych doświadczeń. Historiografia polska ma szczególne zasługi w tworzeniu mitów, poczynając od mistrza Wincentego Kadłubka, jednak współczesna historiografia najnowsza, moim zdaniem, dość skutecznie chroni się przed mitami.

M. Kula: Ogromnym obszarem mitologizowania historii, i to nie wśród historyków, ale w społeczeństwie, jest okres PRL. Często stykam się ze stereotypem komunizmu w wersji stalinowskiej, który nas rzekomo nieustannie przez czterdzieści lat uciskał. Tymczasem pragnę przypomnieć fakt dla panów oczywisty: za Gierka do PZPR należało ponad 3 miliony ludzi! Jeden z moich znajomych, członek KOR od momentu jego powstania, regularnie jeździ na wieś. Ludzie stamtąd go nie identyfikują jako byłego opozycjonisty. I on wysłuchuje od ludzi, o których wie, że byli lokalnymi dygnitarzami komunistycznymi, historii jak to komunizm ich represjonował, uciskał i jak oni z nim walczyli. Więc on tylko kiwa głową i idzie dalej.

Czy mogą panowie podać na koniec dobre i złe przykłady popularyzowania historii?

A. Friszke: Owszem, mimo tego, co mówiłem krytycznie o obecności historii w masowych mediach, można tam znaleźć trochę dobrej publicystyki. Na przykład filmy Agnieszki Arnold, które bardzo cenię, czy programy telewizyjne Bogusława Wołoszańskiego. Ten ostatni potrafi o dziejach najnowszych opowiadać nie tylko kompetentnie, ale i przystępnie oraz ciekawie. Co więcej, programy te są autentycznie masowo oglądane, także przez młodą widownię, która nierzadko wyłącznie z nich czerpie jakąkolwiek wiedzę o niedawnej przeszłości.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?