Czytelnia

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Jak opowiadać historię ciekawie?, Dyskutują: Marcin Kula, Wojciech Roszkowski, Henryk Samsonowicz, Andrzej Friszke, WIĘŹ 2004 nr 4.

Negatywnym przykładem mogą być, niestety, telewizyjne audycje Dariusza Baliszewskiego. Negatywnym, gdyż próbuje on przewartościowania dotychczasowych kanonów wiedzy na podstawie bardzo wątpliwych przesłanek. Raz dowiadujemy się że generał Sikorski zginął nie tam, gdzie zginął i że nie zabili go ci, którzy go zabili, innym razem że marszałek Rydz-Śmigły chciał nawiązać, czy nawet nawiązał współpracę z Niemcami To jest, że tak powiem, partyzantka — w najgorszym tego słowa znaczeniu — popełniana w mediach o ogromnej sile oddziaływania. Autorzy takich audycji nie liczą się z konsekwencjami odbioru społecznego ich programów, nie zadają sobie pytania: jaki styl historycznego myślenia pomagają budować u swoich odbiorców?

H. Samsonowicz: Jeśli chodzi o komercjalną popularyzację, to mogę wymienić dwóch autorów, nawet bardzo charakterystycznych. Pierwszym z nich jest Paweł Jasienica, szczególnie jako autor trylogii „Polska Piastów”, „Polska Jagiellonów” i „Rzeczpospolita Obojga Narodów”, a także mniej znanych „Rozważań o wojnie domowej”. Znałem go osobiście, bardzo dużo dobrego mógłbym powiedzieć o jego pisarstwie i przede wszystkim o roli, jaką spełniał w kulturze, ale powiedzmy sobie szczerze, że jego prace trochę cofały wizję polskiej historii do czasów sprzed pierwszej wojny światowej. Ale to nic takiego złego, gdyż budziły zainteresowanie.

Jest też drugi przykład, dzisiejszy: Norman Davies, który pisze przede wszystkim po angielsku i popularyzuje za granicą wiedzę na przykład o Powstaniu Warszawskim. Chwała mu za to. Chwała mu też za to, że w jego nieco słabszej książce „Mikrokosmos” (o Wrocławiu) przeprowadza szlachetną i piękną tezę o współistnieniu kultur. Ale recenzja z pierwszego wydania „Bożego igrzyska” zawierała ponad dwadzieścia stron petitem uwag specjalistów tylko i wyłącznie od historii nowożytnej. I teraz pytam: jaka jest odpowiedzialność historyka, który w drugim wydaniu nie poprawia żadnego z wytkniętych błędów? To naprawdę nie wymagało wielkiej pracy

M. Kula: Zgoda, dostrzeżone błędy wypadałoby poprawić w drugim wydaniu. Nie podoba mi się natomiast skupianie się polskich historyków na błędach Daviesa. Wydaje mi się, że jest to reakcja obronna, że jest w niej — tylko nie przyjmij tego, Henryku, do siebie, broń cię Boże — pewna zawiść, że oto przyszedł tutaj cudzoziemiec i opromieniony aureolą Oksfordu odniósł sukces, a my ciężko pracujemy i nie zawsze mamy z tego satysfakcję. W naszym środowisku wiele dyskusji i recenzji sprowadza się niestety do namiętnego wytykania potknięć faktograficznych. Trudno kwestionować, że lepiej gdy jest ich mniej niż więcej. Nie jest jednak tak, iżby brak potknięć oznaczał, że praca jest dobra, ciekawa i — nade wszystko — mądra. Może warto więc jednak zastanowić się nad przyczynami popularności Daviesa? Czy decyduje o niej jego dobre pisarstwo? Czy dostrzeganie czytelnika? Czy spojrzenie z zewnątrz? A może problemowe ujęcie nieraz nawet drobnych zagadnień?

Jednocześnie przyznaję, że sam jestem bardzo marnym faktografem z zakresu historii Polski. Kiedyś zdawałem u ciebie, Henryku, egzamin, ale to było dawno i już naprawdę wszystko zapomniałem.

H. Samsonowicz: No tak, tego się spodziewałem.

Rozmowę prowadził Jacek Borkowicz

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7

Andrzej Friszke

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?