Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Jaką miarą mierzyć człowieka, WIĘŹ 2001 nr 1.

Oni zresztą już coś podobnego słyszeli. Różni ludzie czasem wypominali im samym, losowi, Panu Bogu: „po co taki w ogóle się urodził?”. Ale wiedzieliśmy dobrze, że jeśli takie wypowiedzi pojawiały się, to najczęściej pod wpływem emocji czy alkoholu; czasem też były one przejawem moralnego upadku osoby słowa te wypowiadającej. Nikt nie usiłował z takiego stawiania sprawy czynić cnoty. Francuski wyrok zmienia sytuację. Ów nieludzki pogląd wypowiadany jest nie przez pijaka czy człowieka pozbawionego wyższych uczuć, lecz przez sąd — w imieniu państwa prawa, opierającego się rzekomo o zasady deklaracji praw człowieka.

Również legalizacja eutanazji w Holandii zmusza do postawienia pytania o filozoficzne i etyczne fundamenty europejskiej demokracji. Taka decyzja podważa przecież podstawowe zasady naszej kultury, takie jak znaczenie ludzkiej godności czy przekonanie o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego.

Prawne dopuszczenie eutanazji to klęska człowieka. Motywacja zwolenników nowego prawa jest wprawdzie pełna frazesów o humanizmie: pomoc w cierpieniu, gest miłosierdzia, wyjście naprzeciw prośbie chorego itd. itp. Tymczasem, jak trafnie ujął ks. Adam Boniecki, ruch na rzecz eutanazji, prezentujący się jako wolnościowy, jest ruchem eksterminacyjnym. Według badań amerykańskich i europejskich, eutanazja jest pozytywnie postrzegana głównie przez ludzi silnych i zdrowych! Jest ona zatem raczej problemem tych, którzy nie potrafią (a częściej zapewne nie chcą) pomagać osobom śmiertelnie chorym niż problemem samych chorych. Tak naprawdę w zabiegach o legalizację eutanazji nie chodzi o pragnienie pomocy, lecz wręcz przeciwnie — o niechęć dalszego niesienia pomocy.

Biskupi holenderscy podkreślili, że jeśli ludzie są nieszczęśliwi i cierpią, jest to sygnał, że należy im pomagać, a nie zabijać. Parlament uznał inaczej. Mało tego, poważnie rozważano także dopuszczenie stosowania — bez zgody rodziców! — środków przyspieszających śmierć nieuleczalnie chorych dzieci w wieku 12-16 lat. Całe szczęście, ten projekt nie przeszedł jeszcze nawet w Holandii, ale został on przecież przygotowany przez demokratyczny rząd europejskiego państwa

Pikanterii dodaje sprawie argument pragmatyczny. Eutanazja jest po prostu najtańszym rozwiązaniem „problemu”, jakim jest drugi człowiek. Dalsze psychiczne wspieranie chorego oraz uśmierzanie bólu (choć dzięki postępowi medycyny możliwe i coraz bardziej skuteczne) jest rozwiązaniem trudniejszym i bardziej kosztownym, a także wymagającym. A komu się chce dzisiaj wymagać od siebie?

Smutnym symbolem jest fakt, że komentowane wydarzenia miały miejsce w roku 2000, na przełomie wieków i tysiącleci. Czy w takiej sytuacji można jeszcze mieć jakąkolwiek nadzieję na nową wiosnę ludzkiego ducha? Czy raczej nie stanie się tak, że kolejne państwa będą wprowadzały legalną aborcję i eutanazję, a osób upośledzonych umysłowo będzie ubywało, bo dzięki dokładnym diagnozom prenatalnym ich rodzice będą mieli możliwość pozbycia się „problemu” zawczasu?

Głęboko ufam, że będzie inaczej. Jestem przekonany, że będzie tak jak z niewolnictwem w USA. Tam wielu prawych i uczciwych obywateli broniło niewolnictwa. Dzisiaj jest podobnie — niektórzy bronią „prawa” do aborcji czy eutanazji, kierowani subiektywnie szlachetnymi pobudkami. Ale mam nadzieję, że za 100-200 lat nasi potomkowie nie będą w stanie pojąć, dlaczego my — w XX wieku — mogliśmy być takimi barbarzyńcami zarówno wobec ludzi poczętych, jak i umierających.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?