Czytelnia

Polacy - Żydzi

Jesteśmy innymi ludźmi. Dyskusja o Jedwabnem w Jedwabnem, Dyskutują: Krzysztof Godlewski, Stanisław Michałowski, ks. Edward Orłowski, Stanisław Przechodzki, sen. Stanisław Marczuk, WIĘŹ 2001 nr 4.

Z księdzem Józefem Kemblińskim, który tutaj duszpasterzował przez całą okupację, współpracowałem jako wikary w Lipsku nad Biebrzą. Przyjeżdżaliśmy wtedy do Jedwabnego, oglądaliśmy kamień pamiątkowy na miejscu spalonej stodoły, rozmawialiśmy. Mój ksiądz proboszcz zawsze stwierdzał, że tego mordu dokonali Niemcy. Wiem z jego relacji, że Żydzi zwrócili się do niego, by uchronić się przed zagładą. Gotowi byli dać mu złoto i inne kosztowności. Ksiądz rozmawiał z żandarmami, ponieważ dobrze znał niemiecki i pytał, czy ratunek jest możliwy. Żandarmi odpowiedzieli mu: to niemożliwe, taki dostaliśmy rozkaz – Żydzi muszą zginąć! Ksiądz Kembliński nie przyjął złota.

ks. Michał Czajkowski: A co opowiadał o samym morderstwie? Gdzie wtedy był?

ks. Edward Orłowski: Żydów gromadzili przez trzy dni do rwania trawy i czyszczenia parku. Wszyscy w miasteczku stracili orientację, czym to się skończy, bo krytycznego dnia również spędzono ich na rynek. W dniu, kiedy płonęła ta nieszczęsna stodoła, ksiądz proboszcz stał w bramie, wiodącej do kościoła i patrzył. Rynek był prawie pusty, ludzie wyglądali tylko spoza okien, zza węgła. Panował strach.

ks. Michał Czajkowski: Nie mógł interweniować?

ks. Edward Orłowski: Wiem, że przed spaleniem stodoły był u oficera, który przyjechał tego dnia do Jedwabnego, mówiąc: „Co zawiniły wam kobiety i dzieci? Oszczędźcie chociaż je!”. Na to oficer: „Chyba nie wiesz, kto tu rządzi! Wynoś się, jeśli chcesz zachować głowę na karku!”.

Zbigniew Nosowski: Tutaj cały czas przeplata się płaszczyzna faktograficzna i moralna: co się dokładnie stało i co można zrobić z tym teraz. Ksiądz mówił o motywach, które pozwalają wyjaśnić to wydarzenie. Ale czy je usprawiedliwiają?

ks. Edward Orłowski: Morderstwa nic nie może usprawiedliwić, absolutnie nic.

Zbigniew Nosowski: Słyszałem że rabin Baker, urodzony w Jedwabnem jako Piekarz, dziś staruszek, mieszkający w Nowym Jorku, sygnalizował, że mógłby tutaj przyjechać, porozmawiać z ludźmi, z młodzieżą, ale bardzo by chciał, żeby mu towarzyszył miejscowy ksiądz.

ks. Edward Orłowski: Rabin nie zwracał się do mnie, ale jeżeli tego chce, jestem gotów spotkać się z nim. Wspólnotę międzyludzką buduje się nie tylko na podstawie religii, ale też na podstawie kultury i ogólnego poczucia człowieczeństwa. Zapraszam na plebanię!

Jacek Borkowicz: W posłowiu książki Grossa jest posłanie rabina Bakera, w którym prosi on mieszkańców Jedwabnego o opiekę nad żydowskimi grobami i upamiętnienie miejsca, gdzie stała synagoga. Czy byłoby to możliwe, nie tyle w wymiarze finansowym, co psychologicznym?

ks. Edward Orłowski: Jako proboszcz zdaję sobie sprawę, że na moich barkach leży troska nie tylko o cmentarz rzymskokatolicki, ale i o cmentarze innych wspólnot, znajdujących się na terenie parafii. Mamy tu cmentarz niemiecki – nie dopuściłem, by grzebać na nim ludzi, niszcząc stare groby. Gdy w 1991 roku przy żydowskim cmentarzu chciano zakładać rynek, zaprotestowałem z ambony, mówiąc że byłoby to zbeszczeszczenie tego miejsca. Wystąpiłem z propozycją, żeby rynek przenieść w inne miejsce i zaofiarowałem na ten cel 1,1 ha ziemi parafialnej do wymiany. Dzięki dokonanej zamianie nie jest zadeptany ani cmentarz katolicki, ani żydowski. Owszem, żydowski niestety jest zarośnięty, ale mamy tylu bezrobotnych – jeśli gmina żydowska wyasygnuje fundusze i zatrudni ich, to oni doprowadzą cmentarz do porządku.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?