Czytelnia

Jan Paweł II

Jadwiga Puzynina

Język „papieskich dni”

Język i rzeczywistość społeczna tworzą zawsze splot wzajemnych relacji: to, co się dzieje w społeczeństwie, znajduje swoje odbicie w języku, język1 z kolei w jakiejś mierze kształtuje społeczny odbiór wydarzeń i ludzkich na nie reakcji.

Ta dobrze znana zależność ujawniła się z wielką siłą w dniach tegorocznego pobytu Jana Pawła II w Polsce. Ujawniła się przede wszystkim w języku wartości – jako że one właśnie były w centrum zainteresowania Papieża. Życzliwy, wręcz gorący i bardzo żywy odbiór jego przesłania przez media, czynniki oficjalne i całe społeczeństwo wpłynął na niezwykłe uaktywnienie, a także wyraźną modyfikację języka wartości w niemal całej polskiej przestrzeni komunikacyjnej papieskich dni. Język ten upowszechnił się niewątpliwie bardziej, a w każdym razie stał się o wiele bardziej publicznym językiem wartości, aniżeli to miało miejsce w czasie poprzednich pielgrzymek Jana Pawła II do ojczyzny2.

Język polski przed pielgrzymką

Publiczny – i nie tylko publiczny – język w czasie poprzedzającym wizytę papieską charakteryzował się negatywizmem, wielką ofensywą nazw antywartości, ujemnie nacechowanych określeń sytuacji, cech, procesów i zachowań ludzkich. Słuchaliśmy, czytaliśmy, rozmawialiśmy wciąż o klęskach żywiołowych, katastrofach, o ludziach umierających z głodu, o terroryzmie i działaniach wojennych, o bezrobociu, korupcji, pazerności, niekompetencji, o bankructwach i upadłościach, o handlu narkotykami, napadach, gwałtach, morderstwach, o aferach i skandalach finansowych, o psuciu państwa i prawa. Wobec wielu z tych dramatycznych zjawisk mówiliśmy też o naszej bezsilności.

Złu społecznemu w naszym kraju przeciwstawiano aresztowania, wyroki skazujące, kary (a więc też właściwie antywartości), a także inne próby polepszania sytuacji społecznej: obietnice umarzania długów upadających przedsiębiorstw, ich restrukturyzacji, działań mających na celu tworzenie miejsc pracy przez różnego typu zmiany prawne i organizacyjne. Ale język, którym o tym wszystkim mówiono i pisano, w intencjach nadawców nacechowany dodatnio, w odbiorze nieufnego społeczeństwa nie znajdował pozytywnego oddźwięku. W obliczu ogólnego kryzysu, pogarszającej się sytuacji materialnej i niepokoju o przyszłość, a także braku zaufania do władzy, słowa jej przedstawicieli, w których wyrażali oni troskę o dobro człowieka w walce z bezrobociem czy też przestępczością, przez dużą część społeczeństwa traktowane były (i są) jako czcze komunały, pozbawione dobrej energii i przesłania nadziei, którą miały nieść w zamierzeniu ich nadawców.

Pozytywnie nacechowane słownictwo aksjologiczne pojawiało się wprawdzie w opisach działalności charytatywnej różnych organizacji czy w relacjach z uroczystości nagradzania różnego typu zasług, był to jednak margines przekazów medialnych, które skupiały się głównie na tym, co złe, zagrażające pokojowi i życiu ludzkiemu. Podobnie kształtowały się proporcje wartości pozytywnych i antywartości w rozmowach i myśleniu większości Polaków, na ogół pesymistycznie oceniających rzeczywistość, w której żyją, i perspektywy na przyszłość.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Jan Paweł II

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?