Czytelnia

Jan Paweł II

Jadwiga Puzynina, Język papieskich dni, WIĘŹ 2002 nr 10.

Czy tak liczne użycia słowa „miłosierdzie” w dniach papieskiej pielgrzymki, użycia z wyraźnie pozytywnym nacechowaniem, zmienią status tego wyrazu we współczesnej polszczyźnie? Wydawałoby się, że przemawia też za tym fakt, iż miłosierdzie nie ma pełnego synonimu w naszym języku: kiedy mówimy o miłości, myślimy przede wszystkim o uczuciu, z kolei litość ma w sobie coś, co bywa odbierane jako poniżające dla tego, komu się ją okazuje, a przy tym nie obejmuje tak ważnych elementów znaczeniowych przebaczenia, pojednania - i wierności, o której bardzo warto pamiętać, mówiąc o miłosierdziu. Wśród tych, do których dotarło przesłanie Siostry Faustyny, miłosierdzie już od pewnego czasu nabrało życia i blasku. Może autorytet Jana Pawła II, refleksja jego, a w ślad za nim innych osób nad horyzontem znaczeń, jaki otwiera to słowo, a jednocześnie świadomość wielkiej społecznej potrzeby pomocy duchowej i materialnej oraz ciągłego przebaczania w naszym polskim piekiełku – zdejmą z miłosierdzia osad niechęci, wszystkim Polakom pozwolą zapomnieć o jakichkolwiek jego negatywnych skojarzeniach.

Co się stało z wartościami negatywnymi?

W języku wartości „papieskich dni” nie brakowało słów odnoszących się do zjawisk negatywnych. Wielokrotnie była mowa o bezrobotnych, bezdomnych, o uzależnieniach i zagubieniu ludzi młodych, także ogólnie – o zagrożeniach współczesnej cywilizacji, o ludzkiej biedzie i cierpieniu. Jednakże mówiło się o tym wszystkim inaczej niż zazwyczaj – z nadzieją na zmiłowanie Boga i na solidarność ludzką, na to, że „ogień miłosierdzia” ogarnie świat, niosąc ludziom pokój i szczęście. Wizja szczęścia w nauczaniu Jana Pawła II nie wiąże się z sukcesem, bogactwem, luksusem, z tym, co „miłe i przyjemne”. W języku owych dni tego rodzaju wartości hedonistyczne, tak charakterystyczne dla naszej współczesności, zeszły na daleki plan, poczesne miejsce znalazło natomiast to, co duchowe: duchowe przeżycia, duchowa bliskość, solidarność, „duchowy rezerwuar”, którym jest przede wszystkim modlitwa („modlić się”, „modlitwa” – to także słowa, których frekwencja w tekstach mówionych i pisanych tych dni wzrosła niepomiernie).

Cierpienie, a wraz z nim jego symbol – krzyż, w homiliach papieskich, w komentarzach do nich ulegały charakterystycznemu dla myśli chrześcijańskiej przewartościowaniu: Krzyż Chrystusa stał się znakiem nadziei, cierpienie ludzkie z nim powiązane nabrało sensu. Radość, wielokrotnie przewijająca się przez teksty tych dni, stała się radością duchową, powiązaną z miłością, m.in. miłością do Ojca Świętego, uczuciem, jakie wzbudzała w ludziach sama jego obecność. Nieobca także cierpieniu słabość – w kontekście zachowań i wypowiedzi papieskich straciła swoje pesymistyczne, a także wstydliwe oraz wyrażające lekceważenie i wzgardę konotacje. Upowszechniła się postawa współczucia, wyrozumiałości, a zarazem podziwu dla siły ducha, z jaką można tę słabość przezwyciężać. Zupełnie odmienny jej odbiór w obraźliwym dla Papieża tekście Jerzego Urbana spotkał się z ogólnym sprzeciwem, a sposób jego wyrażenia – z powszechnym oburzeniem. „Przeczytałam początek tego artykułu – było to tak obrzydliwe, że nie mogłam czytać dalej” – to słowa sprzedawczyni w jednym z warszawskich kiosków z gazetami.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Jan Paweł II

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?